Bajka prosto z Czukotki

Od grudnia 2013 roku w stolicy Czukockiego okręgu autonomicznego, w mieście Anadyr sprzedano dziesięć i pół tysiąca dużych zdjęć portretowych patriarchy Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej – Cyryla. Anadyr liczy nieco ponad 14 tysięcy mieszkańców. Portrety patriarchy kupowali Czukcze odwiedzający Anadyr i przygotowujący się do długiego polarnego koczowania wraz ze swoimi stadami reniferów.

Biorąc pod uwagę fakt, że ci niegdyś wojowniczy hodowcy  reniferów są świadomymi poganami wyznającymi szamanizm i aktywnie sprzeciwiają się chrystianizacji, spowodowało to niepokój prawosławnych mnichów w Sreteńskim monasterze w Moskwie na Bolszoj Łubiance. Także Federalna Służba Bezpieczeństwa Rosyjskiej Federacji postanowiła sprawdzic, czy aby zjawisko masowego kupowania portretów patriarchy nie stanowi zagrożenia dla państwowego prawosławia RF.

Mnisi posłali do Anadyru komisję, która miała zbadać, czy ten nagły popyt na portret patriarchy Cyryla nie jest czasem częścią jakichś nowych magicznych praktyk szamańskich mogących zagrażać jego biopolu i ciału astralnemu. Jednocześnie generał FSB Oleg Nikołajewicz Serebriennikow z Łubianki – uruchomił  lokalną sieć agentów Federalnej Służby Bezpieczeństwa, straż graniczną, trzech ekspertów - kandydatów nauk biologicznych ze stacji badania morsów w ujściu rzeki Тumańska.

Komisja, po przyjeździe na miejsce, przystąpiła do zbierania informacji i wyjaśniła, że magazyn cerkiewnego sklepiku  przy Święto - Troickiej katedrze miasta Anadyr naprawdę jest zapełniony portretami Patriarchy, a hodowcy reniferów przyjeżdżają kupować go całymi, licznymi rodzinami. Wszystko się potwierdziło, a wśród nabywców zaobserwowano nawet grupy  Jakutów z ułusów: Ust-Majowy, Momski i Hangalasski, a także Jukagirów, Selkupów i Kamczadali.

Nagła kontrola czumów, należących do szamanów, wykazała, że w żadnym czumie nie ma portretów, a więc nie są używane w żadnych magicznych praktykach. Jednocześnie czołowy agent FSB Konstantin Łubianski doniósł, że sprawdził czum bogatego Czukczy Gyrgoł - Gyrgyna i zauważył, że wisi w nim 19 portretów Patriarchy w rzeźbionych i złoconych ramach, a dzieci układa  się tam do snu w ich pobliżu.

Komisja znalazła się w impasie – nie potrafiła nic wyjaśnić. Zwróciła się więc do kandydatów nauk biologicznych. Ci zażądali jako zaliczki sześć skrzynek wódki, worek sucharów, trzy paczki aktywowanego węgla i młodą kobietę. Odmówiono im realizacji ostatniego punktu zaliczki, a pozostałe  produkty wysłano helikopterem. Kandydaci nauk zaprosili do siebie z tajgi kilku Nanajców, dwa dni poili ich wódką nie dając żadnej przekąski  i na Trzecin dzień zorientowali się w czym rzecz...

Na początku listopada 2013 roku Czukcza Тyna - Gyrgyn wyrzucił ze swojego czumu prezent, który podarowali mu misjonarze. Był to portret Patriarchy. Rankiem, podczas zamieci śnieżnej  wyszedł z czumu, aby oddać mocz i zobaczył, że portret lekko roztopił śnieg wokół siebie. Tyna - Gyrgyn zdjął rękawicę i dotknął go ręką. Portret był ciepły.

I właśnie tego dnia Jego Świątobliwość wygłosił swoje pierwsze oświadczenie w sprawie sytuacji na Ukrainie.
W kolejnych miesiącach, po każdej nowej wypowiedzi Patriarchy Cyryla dotyczącej Ukrainy, temperatura wokół portretu rosła i Tyna - Gyrgyn postanowił ocieplać nim swój czum. Kupił w Anadyrze od razu siedem sztuk i rozwiesił je w kółko. W czumu stało się tak ciepło, że jego dzieci biegały wewnątrz czumu bez futer, jeno w koszulach z rybiej skóry. Portrety opłacało się kupować, były tańsze niż drewno i węgiel, łatwiejsze w transporcie, łatwe do pakowania. Tyna – Gyrgyn  opowiedział wszystko swoim krewnym.

I opowieść zaczęła hulać po całej tundrze, koczownicy ruszyli do stolicy Czukotki...