Zbyszek Zbyszek
2023
BLOG

Potknięcie Eurowizji

Zbyszek Zbyszek Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 19

Tegoroczny konkurs Eurowizji (edycja 2018) to potknięcie. Potknięcie na kilku poziomach i płaszczyznach. Zaczynając od najbardziej widocznego, to niezrozumiały sukces reprezentantki Izraela. Owszem, piosenka ta posiadała nośne nawiązanie do, chyba wciąż popularnego, ruchu #MeToo, skompromitowanego w Polsce, przez zbyt amatorskie wycieczki osobiste niektórych pań.

Piosenka Netty składała się z dobrego rytmu, dużej ilości chrumkania i chmkania, krótkich faz niezłego wokalu i poziomych ruchów głowy piosenkarki. No ale to trochę za mało na najlepszą piosenkę Eurowizji. Przedstawienie, może takie określenie pasuje lepiej, do występu artystki, mogło się uplasować gdzieś w połowie stawki, bo były występy o wiele słabsze.

Co o innych wykonawcach? Najgorszym niewątpliwie była grupa z Bulgarii, jakieś smutne dialogi, ponure dźwięki, napięte twarze, widać było, że "artyści" się męczą i widza też zostawiali po swoim występie zmęczonego i przygniecionego jego zawartością.

Wampirowaty, "jednooki" reprezentant Ukrainy, coś tam nawet melodyjnie śpiewał. image zalatywał jednak kiczem na kilometr. Starszy Pan, z brodą za to bez włosów, z jakiegoś bałkańskiego chyba kraju, niepotrzebnie zakłócał śpiew swojego chórku i straszył swoją fizjonomią oraz śmieszno-dziwnymi gestami. To też jedna z najsłabszych pozycji.

Cypryjka była zgrabna, ale chyba trochę za chuda, dlatego nie wygrała. Czech zrobił salto ze stójki do przodu i za to powinien być wyżej notowany. Bardzo dobra była piosenka Rybaka z Norwegii, ale zabrakło w niej "tego czegoś". Szweda w ogóle nie rozumiem. Słaba piosenka, fatalna aranżacja i do tego to polskie potknięcie prezentacyjne.

Nasi odpadli i to jest następne potknięcie tej edycji Eurowizji. Właściwie nie wiem dlaczego. Piosenka była dobra, nośna, melodyjna. Groomy fajnie robił żółwika. Że wynajęty ze Szwecji wokalista fałszował niczym styropian po szkle? Nie przesadzajmy nie on jeden. Chociaż może aż tak... to nikt nie dał rady. Ale biegał, dobrze wyglądał i w ogóle. Nie wiem czy ten pan fałszuje z natury, czy coś wypił albo zjadł. Był sympatyczny więc... szkoda.

Następną porażką był występ naszej gwiazdy, czyli Artura Orzecha. Właściwie Eurowizję warto oglądać było dla jego komentarzy. Błyskotliwych, przytomnych, celnych. Tym razem - potknięcie. Na początek, zazwyczaj trafnie oceniający Orzech, zachwycił się mocno słabą piosenką Hwala Ne. Pani się wyginała, dużo migania świateł, różowe włosy, no ale... to jednak nie Blanche z 2017 roku, do której również wzdychał pan Artur.

Potem nasz komentator zaczął zachwycać się brakiem aranżacji cyfrowych znanych choćby z dwóch poprzednich lat. - To zwiększa kreatywność - reklamował. Ta... panie Orzech, to wyłączmy wszystkie kolorowe reflektory, usuńmy dekoracje, zapalmy światła na suficie i niech żyje kreatywność!

Siebie jednak przeszedł nasz kochany Artur, gdy przed występem Aleksandra Rybaka zaczął jak potłuczona babcia opowiadać o zupełnie kimś innym. Widz widzi reprezentanta Norwegii, a słyszy o jakiejś pani i jej losach. - No tak - skonstatował A.O. - a teraz Aleksandr Rybak.

I na tym można by zakończyć, gdyby chcieć pozostać w nurcie negatywnym. A jednak były dobre i piękne piosenki na konkursie Eurowizji. Oczywiście najlepszą była piosenka z Niemiec. Piękna, głęboka, prawdziwa, poruszająca. Bardzo dobry występ mieli Duńczycy, żwawi Wikingowie zrobili naprawdę dobre wrażenie. Litwinka to znów, wrażliwość i piękno i zasługiwała na wyższe miejsce. Nasi bratankowie zaś, przysłali coś ostrego, co warte było zobaczenia i posłuchania czyli węgierską grupę AWS. Jak na mój gust, to było tam nieco za dużo wrzeszczenia, ale podobało się.

I taka powinna być prawidłowa kolejność w konkursie Eurowizji 2018:

1. Michael Schulte, Niemcy.

2. Rasmussen. Dania.

3. Ieva Zasimauskaitė, Litwa.

4. AWS, Węgry.

5. Cesar Sampson, Austria jako europejski Johny Legend albo nasza Beyonce, czyli Eleni Foureira z Cypru.

I.. obejrzyjmy sobie to, co najlepsze, piosenkę o miłości, o rodzinie, o ojcu.


A tu sympatyczni Wikingowie:



Litwinka czyli nastrojowo:


Krzyczące chłopaki z Budapesztu:


--------------------------------------------------------------

ps. Ponieważ administrator Salon24 opatrzył mój tekst obrazem i tytułem wskazującym niejako, na to, iż głównym potknięciem Eurowizji był pan Artur Orzech, to uprzejmie informuję, że byłem i pozostaję fanem pana Artura, zaś zapisana lekka krytyka, jest drobną sprawą nie zmieniającą mojej pozytywnej oceny tego wyjątkowego prowadzącego i dziennikarza.

Zbyszek
O mnie Zbyszek

http://camino.zbyszeks.pl/  Kopia twoich tekstów: http://blog.zbyszeks.pl/2068/kopia-bezpieczenstwa-salon24-pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura