Zbyszko z Bogdańca Zbyszko z Bogdańca
755
BLOG

Pierwszy powód, dla którego nie zagłosuję na PO

Zbyszko z Bogdańca Zbyszko z Bogdańca Polityka Obserwuj notkę 7

 

Dzisiaj w wywiadzie w radio Zbigniew Ziobro wspomniał o pakiecie klimatycznym i jego skutach. Pakiet podpisał premier polskiego rządu Donald Tusk. Mam nadzieję, że to jest zapowiedź przełomu w prowadzeniu kampanii, w której wreszcie zacznie się mówić o tym co na prawdę jest ważne dla przecietnego obywatela.

Czy ktoś, kto przedkłada wyżej poklepanie po plecach przez prezydenta Francji i głębokie spojrzenie w oczy w wykonaniu kanclerz Niemiec, nad interes własnego (?) narodu, powinien być nadal polskim premierem? Czy można mu zaufać, że nie sprzeda Polski na przysłowiową miskę ryżu, skoro sprzedał interesy jej mieszkańców za tzw "dobrą prasę na zachodzie"? Odpowiadam - nie można.

Ponieważ nie wszyscy wiedzą, o co do końca chodzi z tym pakietem klimatycznym, przytaczam interesujący fragment  z książki "Donald Tusk. Pierwsza niezależna biografia".

***

Idea ochrony klimatu przed globalnym ociepleniem w ostatnim dziesięcioleciu zyskiwała w Unii Europejskiej coraz większą popularność. W 2008 roku zorganizowano Konferencję Klimatyczną w Kopenhadze, na której ustalono założenia długoterminowego planu 3 × 20, który zakładał ograniczenie do 2020 roku emisji CO2 o 20 procent, zmniejszenie zużycia energii o 20 procent oraz wzrost zużycia energii z odnawialnych źródeł z obecnych 8,5 do 20 procent.
W tym celu utworzono Europejski System Handlu Emisjami (ETS), którego zadaniem jest sprzedaż na aukcjach praw do emisji dwutlenku węgla producentom energii elektrycznej w krajach członkowskich UE. Dochody ze sprzedaży tych praw mają być przeznaczone na „ochronę środowiska i klimatu”. Początkowo zakładano, że rozwiązania przyjęte w 2008 roku na konferencji w Kopenhadze będą obowiązywały w równym stopniu wszystkie kraje UE. Wywołało to sprzeciw Polski, której energetyka w 96 procentach oparta jest na węglu. Przyjęcie przez Polskę unijnych propozycji skutkowałoby, przy ówczesnej cenie 40 euro za uprawnienia do emisji tony CO2, wzrostem cen energii dla mieszkańców o blisko 80 procent, a dla przedsiębiorstw o blisko 70 procent. Niektóre ekspertyzy dowodzą, że uprawnienia do emisji mogą kosztować nawet 100 euro, co wywołałoby jeszcze większy wzrost cen. Eksperci przestrzegają, że wysokie stawki za prawa do emisji nie tylko podniosą ceny elektryczności, ale mogą też skłonić firmy z przemysłu wysokoemisyjnego do ograniczenia produkcji, a nawet zamknięcia przedsiębiorstw i opuszczenia Polski.
Ten szok cenowy byłby niszczący dla przemysłu i spowodowałby spadek stopy życiowej ludności – przestrzega także wiceminister ochrony środowiska, Bernard Błaszczyk.
Wiele wątpliwości budzi też swobodny obrót prawami do emisji.
System w pełni oparty na aukcjach rodzi ryzyko, że uprawnienia staną się narzędziem spekulacji finansowych, choćby ze strony przedsiębiorstw rosyjskich – ostrzega eurodeputowany Bogusław Sonik z Platformy Obywatelskiej.
Podobnego zdania jest także minister finansów Jacek Rostowski.
Przy obecnie obowiązującym systemie obliczono nadmierną ilość uprawnień, która spowodowała dramatyczny spadek cen uprawnień na rynku wtórnym. Obawiamy się przechylenia szali na skrajną pozycję, w której uprawnień może okazać się za mało i mogłoby to spowodować szokowy wzrost cen – mówił w Brukseli.
Ostatecznie przedstawiciele rządu wynegocjowali porozumienie, polegające na tym, że polskie przedsiębiorstwa wytwarzające energię elektryczną, w latach 2013–2019 zakupią na aukcjach jedynie część uprawnień. W 2013 roku będzie to 30 procent w stosunku do ich średnich rocznych emisji w latach 2005–2007. Natomiast od 2014 roku ilość darmowych uprawnień będzie się stopniowo zmniejszała. Tempo redukcji ustali polski rząd. Docelowo przedsiębiorstwa energetyczne będą zobowiązane do nabycia na aukcjach 100 procent uprawnień już w 2020 r. Strona polska zastrzegła sobie także prawo złożenia w roku 2018 wniosku do Komisji Europejskiej, na podstawie którego może, ale nie musi, nastąpić przedłużenie okresu przejściowego.
Jeżeli nie wymusimy na UE renegocjacji pakietu klimatycznego, to już w roku 2013 ceny energii elektrycznej będą musiały wzrosnąć o minimum 27 procent w stosunku do roku 2012 roku – alarmuje prof. Krzysztof Żmijewski z Politechniki Warszawskiej, jeden z najbardziej znanych polskich ekspertów zajmujących się problemami energetyki. – Będzie to wynikało z konieczności zakupienia na aukcjach 30 procent uprawnień do emisji CO2 przez firmy energetyczne, bo właśnie od roku 2013 zaczyna się zmniejszanie puli darmowych uprawnień.
Podwyżka cen energii blisko o 1/3 tylko w pierwszym roku obowiązywania pakietu doprowadzi do tego, że część zakładów o wysokim udziale kosztów energii w kosztach ogólnych nie będzie w stanie konkurować na europejskim rynku – przestrzega dr Zbigniew Kuźmiuk, były eurodeputowany PSL i PiS, obecnie wykładowca na Politechnice Radomskiej. – Najbardziej zagrożone są: przemysł produkcji materiałów budowlanych, w którym koszty energii stanowią ponad 25 procent całości kosztów wytwarzania, przemysł wapienniczy 24 procent, przemysł cementowy 22 procent, szklarski 16 procent, górnictwo rud metali 15 procent oraz papierniczy 12 procent. Zagrożone zakłady zatrudniają aż 9 procent wszystkich pracujących w polskim przemyśle. Ich likwidacja (albo tylko ograniczenie produkcji) oznaczałaby ubytek PKB w wysokości co najmniej 2 procent i wzrost bezrobocia przynajmniej o 2 procent. Wszystko to tylko w pierwszych trzech latach obowiązywania pakietu, tj. w okresie 2013–2015. Premier Tusk, który jeszcze kilkanaście miesięcy temu mówił o pakiecie jako ogromnym sukcesie negocjacyjnym, teraz tego tematu unika i nie odpowiada na słane masowo protesty do Kancelarii Premiera. Być może, rzeczywiście premier Tusk już nie wierzy, że będzie mógł kierować rządem w następnej kadencji parlamentu i dlatego specjalnie nie interesuje się tym, jak będzie funkcjonowała polska gospodarka po 2013 roku. Ale czy tak powinien zachowywać się premier, który do tego wszystkiego doprowadził? – pyta retorycznie Kuźmiuk. – Mimo że do początku roku 2013 zostało jeszcze ponad półtora roku, to polski rząd powinien jak najszybciej doprowadzić do rozmów w Komisji Europejskiej na temat renegocjacji Pakietu Klimatycznego, który został zaakceptowany przez premiera Tuska jesienią 2008 roku.
W podobnym tonie wypowiada się prof. Jacek Malko z Politechniki Wrocławskiej.
Dostosowanie się do unijnych dyrektyw to konieczność zastosowania nowych technologii, a to oznacza poniesienie kosztów modernizacji sektora energetycznego, które mogą być odczuwalne nawet dla następnych pokoleń – twierdzi profesor Malko. – Przyjęcie unijnego pakietu energetyczno-klimatycznego spowolni wzrost gospodarczy kraju o ok. 0,6 procent rocznie. Prawdopodobnie wzrośnie inflacja i pogorszy się saldo wymiany handlowej. Istnieje ponadto niebezpieczeństwo przenoszenia produkcji do krajów, w których unijne normy nie obowiązują. Wzrosną też wydatki gospodarstw domowych na energię.
Profesor zaznaczył jednocześnie, że choć mówi się o wzroście cen energii nawet o 90 procent, to jego zdaniem energia będzie droższa o nie więcej niż 50 procent. Zastrzegł, że społeczeństwo zaakceptuje wyższe ceny za energię, ale ludzi trzeba przekonać do konieczności jej oszczędzania.

***

Nie dawno Komisja Europejska zaproponowała podwyższenie limitów z 3 x 20 na 3 x 30. Spodowowałoby to wzrost cen energii w Polsce o kolejne 50%. Donald Tusk tym razem postąpił tak, jak powinen był postąpić w 2008 roku. Zgłosił weto do projektu. Moim zdaniem zrobił tak tylko dlatego, że jest kampania wyborcza. Merkel i Sarkozy (duet zwany Merkozy) mają teraz pilniejsze zajęcia związane z ratowaniem poronionego pomysłu jakim była i jest wspólna waluta dla tak bardzo zróżnicowanych gospodarczo krajów. Wkrótce zapewne wrócą do tematu. W Polsce będzie już po wyborach, a do kolejnych będą całe dwa lata. Jak myślicie, jaką decyzję podejmie wtedy Tusk? W 2014 roku zapowiedział odejście, nie będzie musiał już dbać o popularność. Wdzięczność Merkozy'ego - bezcenna, a bezkarność gwarantowana. Wystarczy wspomnieć jak odwdzięczono się poprzenikowi Merkel za decyzję o budowie rury na dnie Bałtyku.

PS.

Koszty modernizacji energetyki wymagane pakietem klimatycznym, wzrost podatków i inflację przeciętny obywatel odczuwa już dzisiaj. Posłużę się własnym przykładem. Średniomiesięczny koszt energii elektrycznej w 2011 roku w stosunku do 2010 roku, przy tym samym poziomie zużycia, w moim przypadku wzrósł o 55%, a koszt ogrzewania gazem mojego domu w Bogdańcu  wzrósł o 58%. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej - jak śpiewał Andrzej Sikorowski w jednym ze swoich szlagierów.

Zapraszam do dyskusji na poruszane tematy. Zastrzegam sobie prawo do usuwania obraźliwych komentarzy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka