Czy rząd i prezydent prowadzą z narodem podwójną grę?

Niepokoi mnie, że rząd z tak dużą opieszałością zajmuje się tym czym żyje naród, czyli sprawami emerytalnymi oraz problemem ZUS-u. Jak się dowiaduję bowiem podjęcie ostatecznej decyzji w sprawie wieku emerytalnego mozliwe jest dopiero w przyszłym roku (sIc). Nie rozumiem, skąd ta zwłoka, to tak trudno napisać te parę prostych słów, że wracamy do starych zasad emerytalnych dopełnić je logicznymi poprawkami, przegłosować i wydać w formie ustawy? Chyba trudno...Prezydent w dodatku zastanawia się jeszcze nad własnym projektem, czyli prezydenckim projektem minimalnej emerytury po 20 i 25 latach pracy. Minimalnej, to znaczy jakiej? 400 złotych miesięcznie? Skoro ZUS mi przysyła listownie informację, że na kilka lat przed czterdziestoleciem pracy, ale na długo przed obowiązującym wiekiem dostanę od państwa emeryturę 1300 (wyliczaną jeszcze według wiekowego rozporządzenia Komorowskiego), to chyba chodzi o kwotę w granicach 500 złotych. Da się za taką kwotę przeżyć panie prezydencie, zakładając że ktoś już stracił kompletnie zdrowie przez wykonywaną pracę?

Chyba że projekt zakłada iż to minimum będzie jakimś stałym dodatkiem do pensji, ale wtedy dojdzie natychmiast do matactw z którymi chce walczyć minister Ziobro, bo już teraz wiadomo jest, że pracownik rencista czy pracownik emeryt do dla pracodawcy czysty zysk.

A gdzie jest propozycja związków zawodowych, które zgodnie uznały że powrót do starych zasad przechodzenia na emeryturę jest słuszny, tyle że wskazane byłoby uznać również za normę fakt, że na emeryturę powinno się przechodzić także z racji wypracowanych lat pracy (35 dla kobiet, 40 dla mężczyzn)?  Tutaj jednak i rząd i pan prezydent się spięli i zacięli, chociaż ustami swoich pracowników pan prezydent powiedział, że owszem zgoda, ale wtedy taki przyszły emeryt musi się wykazać pełnymi wpłaconymi składkami za cały okres aktywności zawodowej. Śmiechu warte, toć to przecież sam pan prezydent się podobnymi wynikami nie wykaże. Panie prezydencie, wstydu sobie pan oszczędź lub zmień doradców. Nie jesteśmy robotami, zresztą one też się czasem psują....

Powiem więc szczerze, że dziwne to wszystko razem wygląda, z tym OFE, z tym ZUS-em i z tymi emeryturami. Wygląda to tak, jakby obecny rząd wraz z prezydentem prowadził na tym polu jakąś niejasną, podwójną grę z narodem. Osobiście wyszedłem kiedyś na przeciw propozycji i opuściłem złodziejskie OFE na rzecz równie złodziejskiego, ale bardziej pewnego finansowo niż Fundusze ZUS-u, ale też jakby wiedziony szóstym zmysłem zacząłem sobie prywatnie składać pieniądze. Nie, nie na koncie bankowym, gdzie siedzi lichwiarz bankowy, który za możliwość operowania moimi oszczędnościami wypłaci mi w zamian nędzne grosze z pseudo procentu lub lokaty, albo też i całe konto skradnie w razie zamieci historycznej i powie że to zgodne z prawem, lecz do własnej, super prywatnej, choć nieoprocentowanej skrzynki stalowej.

Mimo to jednak, wolałbym aby współpraca w sprawie oszczędności i emerytur przebiegała na linii obywatel-państwo w atmosferze przejrzystej, sprawnie i uczciwie, żebym nie był zmuszony żyć w państwie ale też i obok państwa. Tymczasem z pól  jakie rząd obecnie uprawia, to właśnie pole ZUS-u, obywatelskich oszczędności oraz przyszłych emerytur pozostawia nadal w moich oczach wiele do życzenia i do wyjaśnienia.

Ps.

I jeszcze jedno, wpisujące się w tę "podwójną grę". Jako praktykujący katolik jestem boleśnie zaskoczony stanowiskiem rządu, stanowiskiem PiS, bo sprawa dotyczy przecież naszej wspólnej narodowej przyszłości. Chodzi mianowicie o obywatelski projekt Komitetu "Stop Aborcji" złożony w Sejmie. Na konferencji w środę premier Szydło zapytana o projekt złożony w Sejmie odparła krótko: "Nie ma w tej chwili takiego tematu ani w rządzie, ani w Sejmie, nie zajmujemy się tym." Przypominam, że powiedziała to kobieta mająca  syna niedawno wyświęconego na diakona. Ręce człowiekowi opadają i  ogarniają go czarne myśli.