Skala bezmyślności w społeczeństwie jest niesłychana. Widać to najwyraźniej w sferze politycznej, w której wcale nietrudno połapać się, who is who. W głębszych sferach, systemowych, jest po prostu dramat.
Weżmy zjawisko hiperseksualizacji sfery publicznej. Tu urabianie umysłów trwa od dobrych lat kilkudziesięciu. Jako pierwszy przykład można podać kwestię bikini. Taki skąpy strój usiłowano uzasadniać wakacyjnym wypczynkiem i chęcią opalania się. Wtedy jeszcze nie ostrzegano przed rakotwórczymi skutkami. Plaża czy ulica - sfera jest ta sama - publiczna.
Potem przyszło mini, skracane centymetr po centymetrze, po pewnym czasie doszły skąpe szorty i gdy już publika oswoiła się z tymi szortami. ustaliła się, w tym roku, ostateczna długość (śmiesznie brzmi - długość) mini na poziomie stroju do tenisa. Nawet tzw. maxi kiecki mają śmiałe rozcięcie niemal do pępka.
W tym temacie dokładnie to zjawisko opisał Douglas Murray w "Szaleństwie tłumów".
Weźmy na tapetę drugi temat, pozornie odległy.
Dzieci chodzą do szkoły praktycznie od wieku lat 6. Usiłowano to uznać za podstawowy standard, czego nie dało się zrobić z uwagi na protesty, ale znaleznono sposób na chytre obejście w postaci zerówek. Ale nie oznacza to zakończenia procesu, bo większość maluchów posyłana jest do przedszkole już w wieku lat trzech, a nawet do złobków..
Obowiązek wychowania i edukacji spoczywa, czy to się komu podoba czy nie, na rodzicach. Już sama abdykacja z edukacji rodzicielskiej na rzecz edukacji państwowej/publicznej jest zjawiskiem niebezpiecznym. Jeżeli państwa dziecko jest w szkole lub w przedszolu, to czy wiecie, co ono robi w danej chwili ? A co robiło przed chwilą ? Pojęcia państwo nie macie, choć to wasze dzici lub wnuki. Masakra - rodzic nie wie co robi jego dziecko. Oczywiście taki postępek jest uzasdniany, a jakże, koniecznością socjalizacji. Hipokryzja.Chodzi o nieświęty święty spokój. Ale tego już nie bedzie, jak się wsiadło na tego tygrysa.
Dziecko musi przebywać w środowisku, które zapewnia mu opiekę, bezpieczeństwo emocjonalne i fizyczne oraz możliwości rozwoju poznawczego. Tym powinni się zajmować rodzice, a nie przedszkolanki, czyli osoby obce, ani żadna instytucja. Instytucje są dla osób dorosłych.
Przedstawiłem państwu dwa zjawiska, które wydają się pozornie odległe. Lecz one nie są od siebie odległe - mają wspólny mianownik. Jaki to mianownik ?
To jest oczywiste - żyjemy w systemie liberalno-konsumpcjonistycznym, w którym istnieją pewne systemowe mechanizmy urabiania opinii i umysłów. Konsumpcjoonizm korzysta z propagandy i reklamy za pomocą rozmaitych bodźców, a wśród nich najsilniejszymi są bodźce seksualne, powszechne w reklamie.
Żeby system konsumpcjonistyczny mógł funkcjonować, trzeba urabiać umysły poczynając od wieku dziecięcego. Przecież nawet oficjalna doktryna szkoły państwowej głosi, że edukacja ma na celu przygotowanie dzieci do funkcjonowania w warunkach nowoczesnej gospodarki. Gospodarki - macie to państwo czarno na białym.
Tymczasem jedynym celem, jeśli zgadzamy się na edukację publiczną, jest edukacja obywatelska. I po to jest właśnie HiT, który właśnie dlatego przeszkadza macherom od urabiania umysłów.
Żeby była jasność w tej kwestii, to przypomnijmy jeszcze jedną rzecz. W I polowei XIX w. dzieci wykorzystywano do pracv w fabrykach, a na temacie karierę literacką zrobił Charles Dickens. Dokladnie w ten sam sposób uzasadnia się edukację dzieci - przystosowania do potrzeb nowoczesnej gospodarki.
Napisałem wyżej, że to dwa odległe tematy. Ale, okazuje się, że nie tak odległe jak by się wydawało. Proszę oto kolejny dowód. Wielokrotnie pisałem o hiperseksualizacji sfery publicznej i projekcie wprwoadzenia sexedukacji do szkoły w jej ramach. A jest to przecież próba, zrealizowana na Zachodzi, zinstytucjonalizowania podofilii. Urzędowego, systemowego zinstytucjonalizowania.
I żeby było zabawniej, to jest też i mowa o samorealizacji, Ale nie dla dzieci. Dla dorosłych, by się realizowali w zakupach mnożących się jak króliki usług i gadźetów. Celem prawdziwym szkoły, a potem pracy, jest wyprodukowania z człowieka produktu biologicznego służącego do nieustannych, wzmożonych zakupów, o czym przekonuje nas tryb funkcjonowania platform cyfrowych.
Taka jest logika systemu.
Nie wierzycie państwo ? Ta historia trwa już dobre kilkadziesiąt lat. a zaczęła się w Ameryce. Zapewnie najstarsi górale nawet nie pamiętają nazwiska Ted Kaczyński. ( nomen omen ) Wybitnie nadinteligentny facet, inżynier, który w latach 70tych zbuntował się przeciwko systemowi rozwoju technologii związanemu z systemem konsumpcjonistycznym, którego naturę rozpoznał. Zbuntował się i do znanych osobistości, które uznał za związane z systemem, wysyłał paczki z ładunkiem wybuchowym, dzięki czemu zyskał przezwisko Unabombera. Po kilkunastu latach działalności, w czasie której zmusił władze do opublikowania jego "Manifestu", został schwytany i skazany na dozywocie.
To że wybrał niewłaściwe środki działalności nie znaczy że się mylił w ocenie systemu. Nam wtedy, w peerelu mogło się wydawać, że to jakiś wariat, który występuje przeciwko wolności. A to był jednak prorok, nie wariat.
A co w tej materii zrobili państwo ?
Inne tematy w dziale Społeczeństwo