Przypadkowo udało się mi, słowo do słowa, porozmawiać o sprawach politycznych z pewnym właścicielem niedużego sklepu. Zaczęło się od utyskiwania na to, co się dzieje, tyle to każdy potrafi, ale to skusiło mnie do wdania się w dyskusję. A potem mogłem obserwować kompletny rozjazd z rozumieniem tej politycznej rzeczywistości.
Jak to ja, próbowałem wskazywać na zależności systemowe, na ryzyko wyciągania ogólnych wniosków z ograniczonego zasobu danych i na kwestię interesu narodowego. Ale to sfera niedostępna dla niektórych umysłów.
Trump ? To pajac.
Nawrocki ? Pan nie wie kto to jest.
Pan jest za Kościołem ?
Tylko Konfederacja może coś z tym zrobić.
Miałem festiwal politycznej fantasmagorii. Nie mogłem wdać się w dłuższą dyskusję, bo pojawił się kolejny klient, ale ciekaw jestem dalszego ciągu przy następnej okazji.
Z takimi ludźmi trzeba wejść w dyskusję i nakłaniać ich dp podążąnia ścieżką racjonalnego analizowania rzeczywistości przy pomocy stosownych algorytmów. Ludzie mogą być intuicyjnie skłonni iść w dobrym kierunku ale są kompletnie nieprzygotowani do spójnego analizowania rzeczywistości jako pewnego systemu z wyraźnie zaznaczonymi zależnościami, determinantami i ograniczeniami. Posługiwanie się algorytmami choćby tak prostymi jak reguła kija przerasta ich wyobraźnię.
Polacy tkwią w swoich bańkach, zbudowanych z najrozmaitszych stereotypów.
Jednym ze stereotypów jest przekonanie o swojej samowystarczalności w tajemniczy sposób koegzystujące z przeciwstawnym przekonaniem o niemożności zrobienia czegokolwiek.
"To co osiągnąłem to wyłacznie moja zasługa".
"Nic sensownego nie da się tu zrobić, bo oni rzucają kłody pod nogi."
Do tego dochodzi popularna teza z tzw filozofii życiowej lub psychologii ludowej, która mówi:
"Poznaj samego siebie, a zrozumiesz innych".
Otóż nikt nie zna samego siebie na tyle by być sędzią samego siebie, w swojej sprawie. Okazuje się bowiem w praktyce powszechnej, że jednostki, jednostki np skonfliktowane, oczekują na arbitraż ze strony osób czy instytucji zewnętrznych, co tę tezę podważa. Czynnikiem decydującym w życiu społecznym jest bowiem zbiorowa wola, w efekcie w ludzkich umysłach wygenerowana została zdolność rozumienia cudzych intencji zwana teorią umysłu. Niestety, zwolennicy Tuska objawiają mentalność, w której osobnik jest sam sędzią we własnej sprawie. To mentalność, która było obca nawet plemionom uważanym za barbarzyńskie, niesłusznie, bo jednak posługiwały się twardymi kodeksami. Ci ludzie z liberalnej kamaryli powypadali poza skalę.
Stąd mnóstwo jest ludzi, którzy w oparciu o własne tylko przekonania, albo w oparciu o pojedyńcze przypadki, usiłują budować narracje dotyczące zbiorowości. Nie tędy droga.
Wniosek jest przerażający - ludzie nie znają abecadła relacji międzyludzkich, zarówno na poziomie relacji jednostkowych, jak i relacji zbiorowych w skali makro. Mamy wtórny abalfabetyzm. A przyczyny jak już wielokrotnie pisałem, tkwią w ideologii liberalnej, którą są zaczadzone ludzkie umysły. Przed nami widmo bolesnej terapii odwykowej.
Inne tematy w dziale Polityka