Kolejną falą powróciła do francuskich mediów sprawa islamskich (albo pseudo-islamskich) strojów dla kobiet. Ta fala plusnęła tym razem w basenie publicznym na paryskim przedmieściu, a przy okazji większość Francuzów nauczyła się nowego, nie znanego im dotąd słowa ojczystego języka.
Na basenie tym pojawiła się młoda kobieta w niby stroju kąpielowym o wdzięcznej nazwie burkini. Słowo to jest skrzyżowaniem i dość szczególnym kompromisem między dwoma w zasadzie sprzecznymi ze sobą pojęciami. Pierwsze z nich to burka,która w zasadzie wszystko przykrywa. Drugie zaś to bikini, którego funkcja jest zgoła (tak tak) odmienna.
Jeśli ktoś nie potrafi sobie wyobrazić, jak taki kompromis może wyglądać, oto przykład:
Obsługa basenu odmówiła owej młodej Francuzce, która wiele lat temu przeszła na islam, wstępu do wody. Ona uznała to za przejaw dyskryminacji. Próbę pływania w tym stroju wyjaśniała swoją religią. Próbowała najpierw złożyć skargę na policji, ale skarga nie została przyjęta. Teraz mówi, że skieruje skargę bezpośrednio do prokuratora i że zwróci się także do stowarzyszeń antyrasistowskich.
Służby miejskie odpowiedzialne za zarządzanie basenem wyjaśniają, że odmowa wpuszczenia tej pani do wody, to po prostu kwestia przepisów. W basenach obowiązkowe są stroje kąpielowe. Nie wolno kąpać się w ubraniu. I to wszystko.
I oczywiście, jak zwykle w takich sprawach, politycy, lokalni i nie tylko, zareagowali zdecydowanie i z pełną jednością. Od prawicowej UMP do komunistów – wszyscy zgodnie krzyknęli, by nikt tu nie próbował mieszać religii do zarządzania basenami. Mer miasta, członek partii Sarkozy’ego, powiedział wprost, że „to nie jest islamski strój kąpielowy, takiego stroju nie ma w Koranie”. Jeden z deputowanych z tej samej partii dodał, że „to jest żałosna prowokacja” i że „trzeba skończyć z tym cyrkiem”. A jego kolega, deputowany z Partii Komunistycznej, oświadczył, że za tą kobietą „stoją różni guru, którzy bronią swojej własnej wizji społeczeństwa”. I jeszcze inna deputowana, socjalistka, która również uznała całą historię za prowokację i zdziwiła się, że ta kobieta umiała zwołać konferencję prasową natychmiast po wyjściu z terenu basenu.
Jak widać, ze sprawami laickości nie ma tu żartów.
Parę tygodni temu media donosiły o przemówieniu Sarkozy’ego na temat owych strojów (do chodzenia po ulicy, nie kąpielowych) zwanych burkami. Tych, co to zakrywają wszystko oprócz oczu (choć czasem nawet oczy są ukryte za ładnie wyszywanymi kratkami) i które również niektórzy próbują lansować jako stroje „islamskie”. Prezydent nazwał te stroje przenośnymi więzieniami i zastanawiał się głośno, czy nie należałoby ich po prostu zakazać. To było akurat w czasie mojego pobytu w Nowym Jorku, i zauważyłem, że Sarkozy trafił wtedy z tym przemówieniem na pierwsze strony amerykańskich gazet. Nad całą sprawą pracuje teraz komisja, która prawdopodobnie zaproponuje rzeczywiście zakaz burek. W ten sprawie Sarko może raczej liczyć na konsensus.
Niestety, jak to często bywa, w polskich mediach cała sprawa została wtedy przedstawiona w błędami. W kilku pismach mogłem przeczytać, że we Francji już zakazane są chustki islamskie, a teraz pewnie przyjdzie kolej na burki. Jest to oczywiście nieprawda. Nie ma we Francji zakazu noszenia tych chust. Jest tylko zakaz ich noszenia w szkołach publicznych, a także w okienkach państwowych urzędów. Szkoły publiczne i urzędy to państwo, państwo jest laickie, czyli religijnie neutralne, i nie ma tam miejsca na ostentacyjne okazywanie swojej przynależności religijnej. I to wszystko.
Na ulicy można nosić chustki, jest to jeden z licznych elementów podstawowych swobód każdego obywatela.
Chustki i burki to dwie zupełnie różne sprawy.
Jeżeli zaś chodzi o chustki, Sarkozy raz jeden tylko zdawał się zmieniać nieco zdanie co do zakazu noszenia ich w szkołach. Ale trwało to tylko przez chwilę, a chodziło wyłącznie o to, by sprawić przyjemność... Barackowi Obamie. W czerwcu Obama był najpierw w Egipcie. Tak bardzo starał się zatrzeć złe wspomnienia po George’u II Przenikliwym, że nieco przedobrzył i ogłosił w przemównieniu, że właściwie w Europie nie powinno się zakazywać chust islamskich w szkołach. Tak jakby to była jego sprawa.
Kilka dni później przyjechał do Francji i Sarko nieco wszystkim podpadł, bo podczas wspólnej z Obamą konferencji prasowej za bardzo kluczył w sprawie chust. Przypomniał o zakazie ich noszenia przez osoby pracujące w okienkach państwowych urzędów. Ale dyplomatycznie „zapomniał” o szkołach. Chciał być miły dla gościa i próbował zatuszować kontrowersję.
Parę dni później, na konferencji prasowej w Pałacu Elizejskim, zapytałem o to prezydenckie „zapomnienie” rzecznika prasowego rządu, który pełni również po części rolę rzecznika Sarkozy’ego. Zapytałem, czy szykują się jakieś zmiany, bo prezydent mówił o zakazie chust w okienkach, a nic nie powiedział o ich zakazie w szkołach.
W odpowiedzi rzecznik Luc Chatel kłamał w żywe oczy. Powiedział, że przecież owszem, prezydent mówił jak najbardziej o zakazie chust w szkołach. Po konferencji obecni w sali dziennikarze potwierdzili, że była to bujda. Ale taka jest rola rzecznika, że musi czasem ratować sytuację po wpadkach swojego szefa.
A ja zaraz potem przekonałem się, jak zdradliwe są bliskie ujęcia kamery. Wszystkie konferencje prasowe pana Chatela są filmowane i można je potem obejrzeć na stronie internetowej Pałacu Elizejskiego. Archiwa sięgają dość daleko wstecz. Obejrzałem więc sobie ten zapis, by zobaczyć, jak wyszło moje pytanie i odpowiedź na nie (wiem wiem, narcyzy to ulubione kwiaty ludzi pracujących w mediach...). Podczas odpowiedzi rzecznika zdawało mi się, że z kamienną twarzą reaguję na jego bujdy. Jednak w rzeczywistości było zupełnie inaczej – dokładnie w momencie, gdy rzecznik kłamał, realizator wrzucił na wizję obraz z kamery pokazującej w dużym zbliżeniu osobę, która zadała pytanie i słuchała odpowiedzi, czyli niestety mnie. I okazało się, że kamerowe zbliżenia są przerażające w swojej szczerości. To co wyobrażałem sobie jako niemal zupełny brak reakcji, było w rzeczywistości serią min jak z filmów z epoki niemego kina. Taka Pola Negri z twarzą pełną grymasów mówiących: Ależ ty bujasz, panie rzeczniku! Brakowało tylko wywracania oczami i wierzchniej strony dłoni przyłożonej zamaszyście do czoła.
Muszę sobie zapisać w kajeciku ze złotymi myślami: Nie myśleć o karierze w dyplomacji.
Do niedawna - korespondent Polskiego Radia we Francji. A teraz - zapraszam do polskiego portalu Euronews: http://pl.euronews.com/ i do naszego fejsbuka: http://www.facebook.com/euronewspl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka