Tomasz Siemieński Tomasz Siemieński
4071
BLOG

Jak Amerykanów na pomoc nadaremno wezwać próbowałem

Tomasz Siemieński Tomasz Siemieński Polityka Obserwuj notkę 43

Nikt mi nie może powiedzieć, że nie próbowałem. Już w drugi dzień mojego nowojorskiego pobytu, a w pierwszy dzień aktywności dziennikarskiej, poszedłem na konferencję prasową Michaela Hammera (bywalcy mówią „Mike Hammer”), czyli rzecznika National Security Council. Jest to, z grubsza mówiąc, instytucja doradzająca bezpośrednio prezydentowi w sprawach bezpieczeństwa kraju. 

Konferencja była poświęcona, według zapowiedzi, priorytetom amerykańskiej polityki zagranicznej na rozpoczynający się rok. Było trochę za dużo chętnych do zadawania pytań, a „Mike” miał trochę za mało czasu, więc nie dostałem mikrofonu. Ale gdy w chwili zakończenia konferencji zapowiedziano, że niestety nie ma już również czasu na zadawanie gościowi pytań w cztery oczy, pomyślałem sobie, że pewnie tu jest jak w Europie, czyli że gdy mówią dziennikarzom, że czegoś nie należy robić, naturalnym odruchem jest próba zrobienia właśnie tego, do czego nas próbują zniechęcić. To takie ogólnie w przyrodzie obowiązujące prawo. Podszedłem więc do niego z mikrofonem i zapytałem o ewentualny komentarz w sprawie raportu MAK i jego ewentualnych konsekwencji dla stosunków Polska – Rosja. By czuł się zobowiązany do udzielenia jakiejś odpowiedzi, starałem się trochę dramatyzować, powiedziałem mu, że premier przecież przerwał urlop, czyli ogólnie mówiąc świat jest na skraju przepaści.
 
„Mike” Hammer powiedział mi (a raczej mojemu mikrofonowi) bardzo uprzejmie, że niestety nie czytał raportu, że wie o nim tylko tyle, ile przeczytał w prasie, więc raczej nie może go komentować. Było to mniej więcej 24 godziny po jego opublikowaniu. Dodał oczywiście, że to była straszna tragedia i że bardzo żałuje, że tyle ludzi zginęło. I ma nadzieję, że cała ta sytuacja nie wpłynie negatywnie na dobre stosunki Polski i Rosji. Zaczął jednak od zdania: „Śledztwo zostało przeprowadzone w Rosji”. Nie wiem, czy powiedział to tylko po to, by się pochwalić, że chociaż tyle wie, czy też chciał coś zasugerować.
 
Zrobiłem oczywiście newsa dla radia o tym, że ważny facet w Waszyngtonie wymigał się od komentowania raportu MAK. Brak odpowiedzi jest czasem również ważną odpowiedzią.
 
Potem była druga konferencja prasowa. W ostatni czwartek z dziennikarzami spotkał się Philip Crowley, rzecznik Departamentu Stanu (właściwie jest on określany jako coś w rodzaju wicesekretarza stanu, szefa jakiegoś biura, i dodatkowo również rzecznik). Ogólnie mówiąc,  to co on powie, jest bardzo odbierane jako bardzo oficjalna wypowiedź Waszyngtonu.
Konferencja była w Waszyngtonie, ale można było zadawać pytania z Foreign Press Center w Nowym Jorku poprzez łącza wideo.
 
No więc zadałem pytanie, i odpowiedź Crowleya zrobiła chybo nieco hałasu w Polsce. Widziałem też, że została bardzo szybko zacytowana przez rosyjską agencję RIA Novosti. To wszystko zatem moja wina.
 
Przy okazji małe wyjaśnienie. Marcin Gugulski zastanawiał się w swoim blogu, o co chodziło z tą zmianą nazwiska dziennikarza zadającego pytanie.
 
Proszę zajrzeć tu:
 
Wyjaśnienie tajemniczej zmiany nazwiska jest bardzo banalne. Otóż proszę sobie wyobrazić, że bałagan bywa nie tylko w Polsce, i nie tylko w Rosji, ale również w Ameryce. Ponieważ konferencja była w Waszyngtonie, to tam robili również jej transkrypcję. Ja byłem w Nowym Jorku, gdzie ludzie z Foreign Press Center dobrze mnie już znają. Ci z Waszyngtonie nie znają mnie. Więc pewnie gdy tamci usłyszeli „Polskie Radio”, skojarzyli ze jego stałym korespondentem właśnie w Waszyngtonie i jego nazwisko wpisali. Nie chciało im się sprawdzać.
 
Pokazałem potem ten błąd ludziom z FPC w Nowym Jorku. Osoba, która wysyłała do Waszyngtonu nazwiska dziennikarzy zadających pytania złapała się za głowę, bardziej się tym przejęła niż ja. I zmienili nazwisko, i wszystko jest OK. Pragnę więc uspokoić Marcina Gugulskiego, że to tylko zwykła pomyłka i że nie ma w tym nic podejrzanego. W poniedziałek pokażę ludziom z FPC jego blog by przekonali się, że prośba o przywrócenie mojego nazwiska była jak najbardziej uzasadniona.
 
Marcin Gugulski zauważył zresztą, i ja również, jak różne interpretacje słów Crowleya pojawiły się w polskich mediach.
 
„Nasz Dziennik” dał tytuł: „USA gotowe wesprzeć śledztwo smoleńskie” (interpretacja mocno naciągana).
 
TVN24, wręcz odwrotnie: „USA nie pomogą Polsce w smoleńskim śledztwie”.
 
Najlepiej chyba zatytułował „Newsweek Polska” : „USA z dystansem do śledztwa w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem”.

Do niedawna - korespondent Polskiego Radia we Francji. A teraz - zapraszam do polskiego portalu Euronews: http://pl.euronews.com/ i do naszego fejsbuka: http://www.facebook.com/euronewspl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka