Dzięki dyskusji po moim wczorajszym wpisie o aptece mogłem nieco lepiej zrozumieć parę rzeczy. Nie pierwiastek, bo to przerabiałem w szkole i trochę jeszcze umiem liczyć, ale zacietrzewienie wokół pierwiastka, które tak bardzo było widoczne w niektórych wczorajszych komentarzach.
Chyba zrozumiałem, skąd taka złość. Przeczytałem w Wyborczej wywiad z Jackiem Saryuszem-Wolskim. Jak wszyscy, używał on określenia podwójnej większości (to ta zła, którą trzeba odrzucić), a następnie argumentował, zapominając, że ta większość jest właśnie podwójna. Mówił więc, że waga takiego kraju, jak Niemcy, który ma dwa razy więcej mieszkańców niż Polska, byłby w tym systemie głosowania dwa razy większy. Użył przy tym zupełnie surrealistycznego przykładu Chin i zapytał, czy powinny one mieć 20 procent głosów w ONZ (jakby chodziło o ten sam typ organizacji).
Dał się na to nabrać nawet czujny zazwyczaj na liczby i dbający o precyzję Krzysztof Leski, który również napisał w swoim blogu, że głosowanie proponowane w uproszczonym traktacie (i przejęte z traktatu konstytucyjnego) jest „bliskie prostej proporcji siły głosowania do liczby ludności kraju”.
Obaj panowie, powtarzając wciąż określenie „podwójnej większości” zapominali natychmiast właśnie o tym, że jest ona podwójna, i że do przyjęcia każdej decyzji trzeba nie tylko kwalifikowanej większości mieszkańców Unii, ale również kwalifikowanej większości państw członkowskich.
Z powodu tej podwójności, siła głosu Niemiec może być równa zera, jeśli nie znajdą się one w większościowej grupie państw Unii. Więcej, wczoraj przytoczyłem w dyskusji następujący przykład: gdyby 14 największych państw Unii (liczących około 90 procent mieszkańców Unii) chciało przepchnąć jakąś decyzję, co by się stało? Otóż nic, bo owe 90 procent mieszkańców Unii miałoby siłę decyzyjną równą dokładnie zeru! A to dlatego, że wymagana jest większość 55 procent państw członkowskich.
Straszenie, że Niemcy w każdej sytuacji miałyby dwa razy większą siłę niż Polska, jest po prostu absurdalne. Można najwyżej przeprowadzić badania statystyczne, biorące pod uwagę wszystkie możliwe koalicje „za” i „przeciw” w Unii, by określić, jaka byłaby w tym systemie średnia siła decyzyjna każdego kraju.
Właśnie podwójna większość, a więc wymóg utworzenia większościowej (powyżej 55 procent) grupy krajów członkowskich spłaszcza różnicę między krajami dużymi a małymi. Kilka dużych krajów nie może w tym systemie nic zrobić bez współudziału dużej grupy krajów mniejszych.
A teraz pierwiastek. Spłaszcza, rzeczywiście. Ale system podwójnej większości również spłaszcza. Jest oczywiście wiele metod spłaszczania, każdy może wybrać swoją ulubioną.
Ale:
Według systemu pierwiastkowego, siedem największych krajów Unii ma większość głosów w Radzie UE. Tylko siedem. Czy to oznacza, że jeśli te kraje się ze sobą dogadają, to będą mogły same decydować za pozostałą dwudziestkę? Czy ktoś chce mi wmówić, że małe kraje zgodzą się na to? Oczywiście że nie! A jaka będzie tego konsekwencja? Bardzo prosta – trzeba będzie również i w systemie pierwiastkowym wprowadzić większość kwalifikowaną, i będzie to pewnie zresztą również większość podwójna.
A więc cała ta dyskusja i umieranie za pierwiastek to tylko po to, by i tak wprowadzać większość kwalifikowaną. Ponieważ dane wyjściowe, czyli liczba głosów każdego kraju, są w systemie pierwiastkowym nieco inne niż według traktatu, to poziomy tych większości kwalifikowanych będą również nieco odmienne, i pewnie wszystko się zgrubsza wyrówna.
Dlatego pisałem o aptekarstwie. Francuzi używają na coś takiego określenia „usine à gaz” – to taki ogromny, abstrakcyjny twór, który w bardzo skomplikowany sposób robi rzeczy, które możne z powodzeniem zrobić w sposób dużo prostszy.
Wczoraj czytałem gdzieś wypowiedź francuskiego ministra do spraw europejskich, który powiedział, że trzeba „zrozumieć” polską propozycję w sprawie systemu głosowania. Słowa te zostały zinterpretowane w naszych mediach w znaczeniu, że trzeba odnieść się do tej propozycji ze zrozumieniem, poważnie ją rozważyć. Teraz jednak zaczynam podejrzewać, że minister użył słowa „zrozumieć” w znaczeniu najbardziej podstawowym i przyziemnym, bo po prostu nie potrafił skapować, jak ten pierwiastkowy twór ma działać.
Do niedawna - korespondent Polskiego Radia we Francji. A teraz - zapraszam do polskiego portalu Euronews: http://pl.euronews.com/ i do naszego fejsbuka: http://www.facebook.com/euronewspl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka