Tomasz Siemieński Tomasz Siemieński
54
BLOG

Prezydencik na ryneczku

Tomasz Siemieński Tomasz Siemieński Polityka Obserwuj notkę 7
Parę drobiazgów luźno związanych z wizytą Sarkozy’ego w Polsce. Ponieważ teraz Polska już na dobre weszła do grupy dużych krajów Unii, wkrótce pewnie usłyszymy skargi któregoś kraju nieco mniejszego, który uzna za skandal, że ci duzi próbują sobie rządzić, dogadując się między sobą. I pewnie ktoś kiedyś uzna, że trzeba zmienić system głosowania w Unii, by ci mniejsi nie byli pokrzywdzeni. I może dojdzie do wniosku, że dla ograniczenia przewagi wpływów dużej Polski nad innymi średnimi krajami należałoby wprowadzić jakiś skomplikowany system głosowania. Może, za przeproszeniem, pierwiastek?

Czy ktoś jeszcze pamięta, jak zawzięcie dobro walczyło ze złem wokół tego nieszczęsnego pierwiastka?

Byłoby zabawnie, gdyby ów pierwiastek wrócił na afisz, żeby zrobić na złość jego dawnym propagatorom.

Inny drobiazg, zupełnie innej natury. W TVP Info było dziś siłą rzeczy dużo o Francji. W pewnym momencie słyszeliśmy komentarz na temat rynku pracy we Francji, który otwiera się dla Polaków i innych (już nie) nowych Europejczyków. Komentarz był ilustrowany różnymi obrazkami. Jak to w telewizji, gdy była mowa o przemyśle, pokazano jakąś halę fabryczną, gdy komentator mówił o rolnictwie, pokazano kombajn itd itp. Natomiast gdy w komentarzu trafiło się jedny kilkusekundowe zdanie o imigracji, zobaczyliśmy brodatego podekscytowanego pana egzotycznie ubranego i płonące samochody.

Wiem, że telewizja wymaga skrótów. Ale takie automatyczne kojarzenie imigracji z płonącymi samochodami jest albo niechlujstwem, albo dowodem niewiedzy, albo świadomym manipulowaniem telewidzami i mieszaniem im w głowach.

I jeszcze ostatni drobiazg, dość zabawny. W tej samej telewizji był po południu przepytywany Eryk Mistewicz, rzeczoznawca polityczny i specjalista od wizerunku. Ale raczej nie od Francji, choć mówił oczywiście o Sarkozym.

Gdy mowa była o próbach poprawy wizerunku prezydenta Francji, specjalista opowiedział, jak to się robi. Podał następujący przykład: wczoraj Sarkozy chciał pokazać, że interesują go problemy zwykłych ludzi i wybrał się o czwartej nad ranem, cytuję: „na mały ryneczek w miasteczku Rungis”, bo wiadomo, że tam spotyka się prawdziwych ludzi i można porozmawiać o ich prawdziwych problemach. Telewidzowie TVP Info wyobrazili sobie pewnie w tym momencie malowniczą scenkę: mały placyk, drzewko, kwiatki, jakiś pomniczek, Sarkozy i jego żona spacerują wśród paru ładnych straganów z pietruszką i kalafiorem. Dwie przekupki uśmiechają się do prezydenta, a on uśmiecha się do przekupek.

Tylko że to zupełnie nie tak. W rzeczywistości „mały ryneczek w miasteczku Rungis” („marché de Rungis”) to największe na świecie targowisko hurtowe, w którym handlowcy Paryża i jego regionu zaopatrują się w produkty rolne, mięso, ryby, kwiaty itp. To targowisko służy zatem do żywienia dziesięciu milionów ludzi. To są kilometry hal, setki ciężarówek, tysiące ludzi i miliony ton towarów.

Takie właśnie miejsce odwiedził we wtorek nad ranem prezydent Francji. Oczywiście prawdą jest, że chodziło o kontakt z ludem pracującym, i przy okazji o wizerunek prezydenta. Ale kontrast między „małym ryneczkiem” i tym molochem wydał mi się naprawdę zabawny.

Do niedawna - korespondent Polskiego Radia we Francji. A teraz - zapraszam do polskiego portalu Euronews: http://pl.euronews.com/ i do naszego fejsbuka: http://www.facebook.com/euronewspl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka