Tomasz Siemieński Tomasz Siemieński
21
BLOG

Jednak w starym: Berlusconi śladami Wałęsy. A Sarko nie wpada w

Tomasz Siemieński Tomasz Siemieński Polityka Obserwuj notkę 3

Moje odesłanie do nowego salonu okazało się niewypałem. Chyba ma rację jeden z komentatorów, że powinien być albo tylko stary, albo tylko nowy. Dwa na raz to za dużo.

Ponieważ mój wpis w nowym Salonie zdawał się wisieć w próżni, zamieszczam jego kopię poniżej: 

 

Przy okazji każdego szczytu zdarzają się bardziej lub mniej zabawne drobiazgi. Wczoraj, podczas konferencji prasowej siedzieli przed nami Sarkozy, Merkel, Brown, Berlusconi, Junker i Trichet. Gdy pierwszy dziennikarz zaczął zadawać pytanie Brownowi, jego mikrofon nie chciał zadziałać. Brown mógł pytanie usłyszeć, ale nie mogli go usłyszeć zamknięci w kabinach tłumacze.

 

Najpierw zareagował Sarko:  „Bardzo przepraszam, ale to jest francuski mikrofon he he he”. A ponieważ pytanie zadawał angielski dziennikarz angielskiemu premierowi, prezydent dodał: „Czy nie ma pan angielskiego mikrofonu? he he he”. Jeden z żandarmów Pałacu Elizejskiego przybiegł z innym mikrofonem, który również nie działał.

 

Wtedy do akcji wkroczył Silvio Burlesconi, jakby chciał pokazać, że tylko on może uratować sytuację. Wstał zza stołu, za którym siedziała cała siódemka, podszedł do stojącej tuż obok mównicy i zaczął gmerać przy zainstalowanym na niej mikrofonie. Czy wyobrażał sobie, że każdy dziennikarz będzie kolejno wchodził na trybunę, stawał za mównicą i zadawał swoje pytanie? Wałęsowski numer z naprawianiem mikrofonu (tego przy mównicy), który prawdopodobnie po prostu nie był włączony, szybko się skończył. Silvio wrócił na swoje miejsce, po drodze poklepał po plecach Sarkozyego, żeby ukryć lekki bezsens swojej ekspedycji ratunkowej. Dziennikarzowi angielskiemu przyniesiono trzeci mikrofon, który działał.

 

Inny dziennikarz zadał z kolei pytanie Sarkozyemu, pytając o wcześniejsze pogłoski o europejskim funduszu ratowania tonących banków, o którym mówiło się parę dni temu (taka europejska wersja planu Paulsona).

 

Dziennikarz albo się pomylił, albo też zastosował sprytną pułapkę. Wiedział, że nie było zgody czwórki na ten fundusz, i wiedział też, że Pałac Elizejski zdementował wcześniej wręcz istnienie takiej francuskiej propozycji. Pewnie więc właśnie dlatego zapytał Sarkozyego, czy nie żałuje, że plan funduszu w wysokości 400 miliardów euro nie został zaakceptowany przez innych europejskich przywódców. W rzeczywistości przed szczytem była mowa o 300 miliardach euro. Dziennikarz liczył pewnie na to, że Sarkozy zaraz sprostuje: „Coś się panu pomyliło, to miało być 300 a nie 400 miliardów euro, jest pan źle poinformowany he he he”. Na to dziennikarz zaraz wykrzyknąłby triumfalnie: „A więc był jednak taki projekt he he he !!! Dał się pan złapać w pułapkę, panie prezydencie he he he !!!”

 

Sarko okazał się jednak sprytniejszy (Carla Bruni nie bez powodu powiedziała przecież, że jej mąż ma 5 doskonale działających mózgów) niczego nie sprostował, choć oczywiście wiedział, że liczba była nieprawdziwa. Powiedział tylko, że niczego nie żałuje, bo takiego projektu nie było i już.

Do niedawna - korespondent Polskiego Radia we Francji. A teraz - zapraszam do polskiego portalu Euronews: http://pl.euronews.com/ i do naszego fejsbuka: http://www.facebook.com/euronewspl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka