Tomasz Siemieński Tomasz Siemieński
46
BLOG

Plenarna demagogia

Tomasz Siemieński Tomasz Siemieński Polityka Obserwuj notkę 10

Krzysztof Leski postanowił rozprawić się w czterech punktach i trzech sarkazmach z metodą Sarkoz’yego częstego zwoływania unijnych szczytów, by podejmować decyzje w sytuacji kryzysu. Koronny argument: to takie kolejne plenum KC. Proszę zajrzeć tu:   

http://krzysztofleski.salon24.pl/99269,index.html                       

Czy naprawdę wystarczy przechrzcić każde spotkanie polityków na « plenum », by wszyscy wybuchnęli śmiechem i nie potrzebowali już żadnego uzasadnienia ? Dwa dni wcześniej Krzysztof Leski równie bezlitośnie zmiażdżył Sarkozy’ego i jego „plena” w świetnym magazynie „Polska i Świat”, w duecie z doskonałą brukselską korespondentką Beatą Płomecką (świetny magazyn, doskonała korespondentka – wiadomo, Polskie Radio, a co?!).  

 

I Beata Płomecka powiedziała coś bardzo symptomatycznego: gdy do brukselskich korespondentów przyszła wiadomość o nowym szczycie Unii zwołanym na 7 listopada, ów szczyt wspólnie obśmiali korespondenci z byłych krajów komunistycznych, mówiąc właśnie, że to będzie takie plenum ha ha ha! I sprawa załatwiona, coup de grâce został zadany i żaden argument nie jest już nikomu potrzebny.

 

No właśnie, taka była wspólna reakcja korespondentów z byłych krajów postkomunistycznych, bo im się tak kojarzy. Innym się nie kojarzy, bo przecież w każdym kraju i w każdym systemie politycznym decydenci zbierają się, by coś wspólnie powiedzieć lub – ewentualnie – podjąć jakąś decyzję. Fakt zorganizowania takiego zebrania i jego rezultaty mogą być oczywiście krytykowane, ale na podstawie tego, co tam powiedziano albo zdecydowano. Chwytanie się odniesień sprzed 30 lat i z innej rzeczywistości niczego nie wyjaśnia, raczej gmatwa.

 

W pierwszym z czterech punktów rozprawy Krzysztofa z europejskimi plenami dowiadujemy się, że i to następne spotkanie, tym razem światowe, które odbędzie się 15 listopada w USA, to również będzie „plenum”. Ten punkt zawiera jeden poważny błąd, mianowicie w zdaniu:

 

„Plenum KC G20 zwołane przez Busha, by podkreślić prymat USA w rozwiązywaniu światowych problemów.”

 

Trzeba wiedzieć, że to plenum nie zostało zwołane przez Busha. Wręcz przeciwnie, zaakceptował on tylko, i to niechętnie i z dużym zwlekaniem, europejską propozycję, o której Sarkozy mówił już od kilku tygodni. W każdym jego „kryzysowym” przemówieniu pojawiał się systematycznie rozdział o konieczności budowania „nowego światowego systemu finansowego” lub „nowego kapitalizmu”. I o potrzebie jak najszybszego zwołania światowego szczytu poświęconego tej właśnie kwestii. I o tym, że trzeba to zrobić jeszcze przed końcem roku. I o tym, że to nie może być tylko G8, ale coś znacznie szerszego.  

 

Ostatnie „plenum” Unii w Brukseli, które odbyło się zaraz po szczycie krajów strefy euro, służyło między innymi temu, by można było na Bushu wymóc zaakceptowanie tego światowego szczytu. Dwa dni po tym „plenum” Sarko mógł pojechać do Camp David i powiedzieć, że takiego szczytu domaga się 27 krajów Unii. I że chcą one działań na rzecz reformy światowej gospodarki. Bo takie żądanie zostało jasno wyrażone właśnie poczas brukselskiego szczytu. Bez tego „plenum” Sarkozy nie miałby takiego argumentu i wystarczającej siły przebicia, by przekonać bardzo niechętnego Busha.

 

Warto zauważyć drobny szczegół: na wspólnej konferencji prasowej po spotkaniu Bush-Sarkozy, prezydent USA powiedział że OK, zgadzamy się na zorganizowanie w listopadzie nadzwyczajnego szczytu G8. A teraz okazuje się, że będzie to szczyt G20. 20 minus 8 równa się 12. Skąd wzięło się te 12 krajów, których Bush nie chciał? Idea dużego światowego forum była właśnie w propozycji Unii.

 

Nie wiem, skąd wzięło się przekonanie, że nikt na tym szczycie G20 nie podejmie jakichkolwiek decyzji? Sarko już teraz odgraża się, że nie pojedzie tam tylko po to, żeby sobie pogadać. Widocznie on też jest przeciwnikiem zwoływania „plenum dla plenum”. Można się założyć, że kolejne „plenum” unijne 7 listopada sformułuje konkretne postulaty co do decyzji, jakie należałoby podjąć na szczycie G20. Sformułowanie ich przez szefów rządów i państ z 27 krajów Unii będzie miało jeszcze raz znacznie większą siłę niż gdyby taki postulat wynikał po prostu z kilkunastu rozmów telefonicznych między Sarkozym a jego europejskimi kolegami.

 

Dlatego też, choć prawdą jest – jak pisze Krzysztof Leski w punkcie 2:

 

„2. Stanowisko UE przygotują ministrowie finansów. Ci z eurostrefy spotykają się w Brukseli 4 listopada, a z całej Unii - nazajutrz.”

 

... to wyrażenie tego stanowiska bezpośrednio i na żywo przez najwyższych przedstawicieli 27 krajów Unii będzie miało po prostu znacznie większą siłę przebicia.

 

Dotychczasowe kryzysowe „plena” Sarkozyego służyły albo do podejmowania wspólnych decyzji (na przykład o skoordynowanych planach wspierania sektora bankowego), albo też do takiego symbolicznego podkreślania jedności Europy. Najmądrzejszych nawet ministrów finansów, albo samego tylko Sarkozy’ego bez stojących za jego plecami 26 kolegów, nikt by po prostu nie słuchał.

 

A w ostatnich miesiącach głos Europy słychać – o dziwo! – wyraźnie, i to z daleka.  

Do niedawna - korespondent Polskiego Radia we Francji. A teraz - zapraszam do polskiego portalu Euronews: http://pl.euronews.com/ i do naszego fejsbuka: http://www.facebook.com/euronewspl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka