Dziś wieczorem Canal + hucznie obchodzi 20-lecie jednego z najlepszych programów francuskiej telewizji. Nazywa się on „Les Guignols de l’info”, jest parodią dziennika telewizyjnego i jest zresztą nadawany co wieczór o godzinie 20, czyli dokładnie w tym samym czasie, gdy w dwóch największych kanałach tutejszej telewizji rozpoczynają się główne wydania prawdziwego dziennika.
W „Les Guignols de l’info” występują plastikowe marionetki, które są karykaturami przede wszystkim polityków francuskich i zagranicznych, a także dziennikarzy, ludzi show businessu i różnych innych sław lokalnych i globalnych. Ten fałszywy dziennik prowadzi zresztą marionetka dziennikarza, który przez wiele lat o tej samej godzinie prowadził dziennik w TF1. Zabawne jest to, że parę miesięcy temu PPDA został wyrzucony z TF1, ale jego marionetka dalej występuje w parodii jego dziennika. „Les Guignols” okazali się wierniejsi, niż pracodawcy tego sławnego dziennikarza z TF1.
Na każdy 10-minutowy program „Les Guignols de l’info” składają się krótkie scenki z udziałem marionetek. Króluje w tym programie humor polityczny, i to raczej bezlitosny. Okpieni są wszyscy, niezależnie od ich przynależności politycznej. Można dość łatwo wyczuć raczej lewicowe nastawienie autorów programu (ale tak ma niemal cały show business, i to nie tylko we Francji), w sumie jednak nie ma to wielkiego znaczenia, ponieważ ta lewicowość nie przeszkadza im w bezpardonowym rozprawianiu się również z politykami z ich strony politycznej sceny.
„Les Guignols” potrafią wyśmiać Sarkozy’ego i pokazać go jako rozkochanego w pieniądzach prymitywnego nuworysza, cierpiącego na kompleksy z powodu niskiego wzrostu i z powodu popularności Obamy. Ségolène Royal jest u nich natchnioną ćwierćinteligentką, zainteresowaną głównie własną karierą. Ogół socjalistów jest przedstawiany jak stado nienawidzących się nawzajem egoistów, którzy nie potrafią się dogadać, by stworzyć coś na kształ programu swojej partii. Swego czasu autorzy mocno poużywali sobie na Bushu oczywiście, którego prezentowano jako zdziecinnałego kretyna cierpiącego na problemy z koordynacją ruchów, a także ze zrozumieniem otaczającego go świata. Od rozpoczęcia prezydentury Obamy, marionetka nowego prezydenta występuje regularnie w parodii amerykańskiego serialu dla dzieci „Mickey Mouse Clubhouse”, i co rusz w towarzystwie myszki Mickey wynajduje jakieś nowe infantylne sztuczki dla uszczęśliwienia ludzkości.
„Les Guignols” nie oszczędzają żadnego z wielkich tego świata. Mogą śmiać się z religii (wszystkich), z prezydentów, królów, papieży, kardynałów, autorytetów moralnych i intelektualnych, z Niemców, Włochów, Amerykanów, Anglików i, oczywiście, z Francuzów.
To jest takie kpiarskie 10-minutowe okienko, poprzez które można sobie raz na dzień spojrzeć na świat z przymrużeniem oka. Telewidzowie doskonale rozumieją, że celem „Les Guignols” jest śmiech. I umieją traktować te brutalne niekiedy kpiny z odpowiednim dystansem.
Takie prześmiewcze dziełka są wytworem dojrzałych demokracji, i są również niezbędnym składnikiem owych demokracji. Wiem, że podobne programy istnieją w Wielkiej Brytanii i w USA, i pewnie w paru innych krajach.
Zastanawiam się, dlaczego tego typu rzeczy są wciąż jeszcze nie do pomyślenia w Polsce. A może już istnieją, tylko jakoś tego nie zauważyłem?...
Do niedawna - korespondent Polskiego Radia we Francji. A teraz - zapraszam do polskiego portalu Euronews: http://pl.euronews.com/ i do naszego fejsbuka: http://www.facebook.com/euronewspl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka