Tomasz Siemieński Tomasz Siemieński
980
BLOG

Spózniony wpis o wielokulturowości

Tomasz Siemieński Tomasz Siemieński Polityka Obserwuj notkę 17

Mimo dużego opóznienia, chciałbym nawiązać do dyskusji sprzed dobrych dwóch tygodni. Pamiętam, że jeszcze w trakcie rozruchów w Wielkiej Brytanii liczni bardziej lub mniej poważni salonowcy zaczęli definitywnie rozprawiać się z tym co dla uproszczenia sami określają jako koncepcja "multi-kulti". I znalezli natychmiast rasowe wyjaśnienie kradzieży, zniszczeń, pobić i pożarów. I oczywiście szybko sobie wyjaśnili, że ci, którzy się z nimi nie zgadzają, to - cytuję z nieustającym podziwem - "lewactwo".

Oczywiście komentatorzy szybko poradzili sobie z tym beznadziejnie uproszczonym podejściem do trudnej kwestii imigracji. Wystarczyło pokazać na fotografiach nieskazitelnie blade twarze licznych krewkich rozrabiaków.

Ale pozostaje jeszcze kwestia owego "multi-kulti", które zdaniem owych nieco pochopnych blogerów i komentatorów pokazało dopiero w Wielkiej Brytanii w sierpniu, że nie jest dobrym pomysłem. Wszyscy opisywali wtedy "multi-kulti" jako koncepcję powszechnie obowiązującą na przeżartym owym "lewactwem" szeroko pojętym Zachodzie, który oczywiście z powodu owego "multi-kulti" chyli się ku upadkowi. Tak na marginesie, to jego chylenie się trwa już zresztą od paru wieków, więc jakieś resztki dawnego splendoru pewnie trochę jeszcze przetrwają, ale to już całkiem inna sprawa.

Salonowi pogromcy koncepcji wielokulturowości pokazali, że mieszają to pojęcie z samym pojęciem imigracji. Ponieważ jest imigracja, to jest "multi-kulti", inaczej zezwolenie na istnienie na tej samej przestrzeni geograficznej osobnych, zamkniętych w sobie społeczności, żyjących wedlug swoich własnych norm i obyczajów.

Ci specjaliści zdają się nie wiedzieć, że ta wielokulturowość to tylko jedna z dwóch koncepcji traktowania imigracji. Inna koncepcja, również zreszta przeżywająca kryzys, istnieje od bardzo bardzo dawna na przykład we Francji. Jest to koncepcja asymilacji.

Gdy kilka miesięcy temu Angela Merkel powiedziała, że "multi-kulti" nie sprawdziło się, w Polsce ci niedoinformowani specjaliści orzekli, że pani kanclerz mówi oto coś niesamowicie nowego i rewolucyjnego. We Francji natomiast, gdzie ta wypowiedź była szeroko cytowana, powiedziano po prostu: No nareszcie Merkelowa zrozumiała to, co my mówimy od pewnie dwustu lat.

We Francji nigdy nie było ani politycznego, ani społecznego zezwolenia na to, by imigranci zamykali się w odciętych od reszty kraju społecznościach. Od imigrantów zawsze wymagało się, by pozostawili pewną część swojej przeszłości na granicy, i by stopniowo stawali się Francuzami. Francuzami takiego czy innego pochodzenia, ale jednak Francuzami. Istniała zawsze pewna presja, by przyswajali sobie przynajmniej w części miejscowe obyczaje.

Znany wszystkim przykład tej ogromnej różnicy. W Wielkiej Brytanii, gdzie otwarcie kultywuje się model wielokulturowości, jest rzeczą normalną, że urzędnik w pocztowym okienku może sobie siedzieć w turbanie, albo że urzędniczka w ratuszu pracuje w islamskiej chustce. To samo dotyczy oczywiście róznież nauczycieli w szkołach, i również uczniówWe Francji tego typu rzeczy są po prostu zakazane. Osoby pracujące w państwowych urzędach, czyli reprezentujący w pewien sposób państwo, nie mają prawa nosić strojów oznaczających przynależność do jakiejś grupy etnicznej lub religijnej. Nie chodzi tu zresztą tylko o oficjalny zakaz, ale również o to, że ludzie ci natychmiast usłyszeliby krytyczne uwagi ze strony osób załatwiających w tych urzędach swoje sprawy.

Co więcej, nie tak dawno wprowadzono we Francji zakaz burek, nikabów i innych kobiecych strojów zakrywających twarz. Ten nowy zakaz nie dotyczy już tylko państwowych urzędników na miejscu pracy, ale wszystkich, i to wszędzie w przestrzeni publicznej.

Istnieją zatem dwie koncepcje obchodzenia się z imigracją. Pierwsza, istniejąca na przykład w Niemczech i rozkwitająca w Wielkiej Brytanii i w USA (określana przez tak zwanych specjalistów jako "lewacka") - to owa wielokulturowość. I druga, francuska (jak ją zatem określą owi specjaliści?), czyli asymilacja.

Obie koncepcje przeżywają zresztą obecnie kryzys. We Francji coraz częściej pojawiają się opinie, że asymilacja sporej części aktualnych imigrantów nie udaje się - ze względu na ich ilość, większe kulturowe oddalenie niż w przypadku poprzednich fal imigranckich, a także w części ze względu na brak woli asymilacji ze strony niektórych imigrantów.

Kryzys asymilacji istnieje, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Ale proszę nie wmawiać, że to nowatorska pani Merkel nagle coś oryginalnego i odważnego powiedziała.

Do niedawna - korespondent Polskiego Radia we Francji. A teraz - zapraszam do polskiego portalu Euronews: http://pl.euronews.com/ i do naszego fejsbuka: http://www.facebook.com/euronewspl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka