Huragan Emma za oknem szaleje, wszystkie książki już przeczytałem, w telewizji to co zwykle, w końcu został mi tylko internet, a w nim miedzy innymi sieciowe wydanie Gazety Wyborczej. Tam z kolei między informacjami o piersiach niejakiej Cichopek, a tradycyjnym pomstowaniem na to że Radio Maryja istnieje znalazłem zapis zapewne niezwykle ważkich przemyśleń profesora socjologii Juliusza Gardawskiego. O tu : http://www.gazetawyborcza.pl/1,76498,4978466.html
Profesor ów wykłada dziennikarzowi (a ten najwyraźniej się z nim zgadza), iż Polacy jacyś tacy zakompleksieni są skoro jakoś tak nie chcą się nazywać robotnikami. Do takiej klasyfikacji przyznaje się tylko 2% Polaków mimo iz jak usłużnie przypomina dziennikarz aż 20% pracuje w fabrykach. I pierwsza refleksja jaka mi się nasunęła to ta z Dziadów cz II o tej dzieweczce co ziemi nie dotknęła ni razu. Profesorowi (i wybiórczemu dziennikarzowi) rzeczywistość jest tak obca, że za nic nie może im przyjść do głów, iż po odpracowaniu 8 godzin w fabryce trzeba dla podratowania budżetu domowego jeszcze pobyć przedsiębiorcą i ułożyć kafelki u klienta, kapitalistą zatrudniającym księgową bo inaczej papiery zusowskie go zaduszą, a w sobotę i niedzielę handlowcem giełdowym. A jak dostało się parę akcji swojej fabryki to jeszcze rentierem skubanym się jest. Choćby człek nawet chciał to się nijak wpisać nie może w sztywne ramki marksistowskiej walki klas.
I tu właśnie druga refleksja mnie naszła - kim jest człowiek któremu owe marksistowskie terminy tak mózg uformowały, że odrzuca wręcz otaczającą go rzeczywistość, tworząc łamańce o kompleksach ? Kim jest człowiek dla którego paradygmat klasy robotniczej jest punktem wyjścia badań społecznych ? Może jednocześnie jest psychologiem i jednak wie co mówi wspominając o kompleksach ? Internet pozwala na szukanie odpowiedzi na takie pytania. Ale tu niespodzianka - profesor Gardawski objawił się w świecie nauki w 1991 roku, od razu z doktoratem, pisząc habilitację. W sieci nijak nie można odnaleźć jego publikacji przed 1991, nawet tytułu doktoratu. Nie wiadomo jaką uczelnię skończył, kto był jego mistrzem. Ja się mogę domyślać bo skądinąd wiem, iż innego modelu niż socjologia marksistowska w PRLu po prostu nie uczono. Rozumiem tez że Gardawski się tego wstydzi. I Wyborcza też. Ale dlaczego mimo wstydu wciąż to propagują ?
Inne tematy w dziale Polityka