Wróble ćwierkają, że Lech Kaczyński jeździł po bezdrożach Gruzji nie tylko z powodu dalekosiężnych planów wielkiej Rzeczpospolitej. Nie tylko by utrzeć subtelnego noska prezydentowi Francji. Nie tylko też z powodu antyrosyjskiej obsesji. Jeździł tam również z całkiem przyziemnego powodu.
Otóż pojawiła sie świetna okazja na sprzedaż tam polskiego uzbrojenia. Wiadomo że w ostatniej wojnie Gruzinom padła łączność, a Polska robi całkiem niezłe radiostacje i radiolinie. Licencyjne co prawda, niemniej bardzo nowoczesne.Wiadomo, że do powstrzymania rosyjskich kolumn pancernych na wąskich, krętych drogach w górach przydały by się miny przenoszone na odległość kilkudziesięciu kilometrów w pociskach rakietowych z wyrzutni Grad. A tak się składa, że i te produkujemy. W Radomiu nasza fabryka broni strzeleckiej pracuje na ćwierć gwizdka, nie ma zamówień na Beryle. A Gruzji przydałoby się ujednolicenie tego rodzaju broni w kalibrze zachodnim, ale przy tym mniej delikatnej od tej rodem z USA. A i artyleria gruzińska byłaby bardziej skuteczna, gdyby strzelała wpięta w jakiś sensowny system kierowania ogniem. Ot, taki jak polski Topaz.
Dawno niestety minęły czasy, gdyjak ktoś potrzebował broni to wywalał gotówkę i nie patrzył skąd ta broń przyjdzie. Wiadomo, broń obecnie jest tak skomplikowana, że dużo ważniejszym od jej kalibru robi się jej obsługa, serwis, dostawy części zamiennych. I gdy pod wpływem delikatnych sugestii o możliwych dostawach rosyjskich rakiet przeciwlotniczych dla Hezbollachu, Izrael pośpiesznie wycofał się z rzetelnej współpracy z Gruzją, nagle pojawiła się szansa dla Polski. Szansa na parę miliardów dolarów, dla której warto uczynić parę miłych gospodarzom gestów. Takich zwiększających zaufanie, że w razie problemów, nie zostanie na lodzie z kupą nie serwisowanego sprzętu.
Niestety zaktywizowało to całą rosyjską agenturę w Polsce. Wszystkie śpiochy się nagle obudziły. We wtórze "użytecznych idiotów" zaczęły wyć o gruzińskiej prowokacji. A najciekawsze że to wycie słychać również ze służb odpowiedzialnych za dbanie o polskie interesy. Że z rządu też, to się nie dziwię, co do ekipy Tuska nigdy nie miałem złudzeń.
Taa. A gdzie teraz są zwolennicy "realpolitik" ? Ci dla których interes jest zawsze najważniejszy ? Ci którzy wściekali się że do Iraku za mało sprzedaliśmy ? Ci według których zająknięcie się o Katyniu brutalnie szkodzi polskiemu przemysłowi mięsnemu ? Co zatkało ?
Inne tematy w dziale Polityka