gregklimowicz gregklimowicz
1067
BLOG

Nadmiar regulacji w polskim prawie

gregklimowicz gregklimowicz Gospodarka Obserwuj notkę 6

 Właśnie wróciłem ze święcenia jajek w wiosce na Pogórzu Przemyskim, gdzie mieszkam i telepracuję od półtora roku.

Pokarmy święcą tu głównie kobiety z dziećmi. Moja wioska jest malutka, ale patrząc na kościółek wypełniony dziećmi i młodymi mamami można było zapomnieć, że istnieje problem demograficzny.

Niestety, Podkarpackie, przez lata w czołówce, jeśli chodzi o przyrost naturalny i demografię, teraz zaczyna mieć problemy. GUS kilka dni temu opublikował statystykę regionów za 2013 rok, z której wynika, że na Podkarpaciu  liczba ludności zaczęła się zmniejszać. Obniżył się przyrost naturalny (choć jest nadal dodatni), natomiast zwiększyła niemal dwukrotnie  migracja wewnętrzna i zagraniczna.

Powstaje pytanie, dlaczego region często stawiany jako wzór dla t.zw. Polski B jeśli chodzi o tworzenie szans ekonomicznych i społecznych (specjalne strefy ekonomiczne i inwestycje zagraniczne, przemysł lotniczy, informatyka, turystyka, żywność regionalna) nagle traci ludzi.

Zacznijmy od zatrudnienia. Wskaźnik wynosi poniżej 50 procent i obniża się.  Liczba bezrobotnych natomiast gwałtownie wzrosła, o 10 procent w ciągu roku. Stopa bezrobocia (według BAEL) w IV kwartale 2013 roku była najwyższa w kraju i wyniosła 15,2 procent. Czyli nie mamy armat.

Mimo, że inne wskaźniki są całkiem  dobre. Produkcja przemysłowa wzrosła o ponad 8 procent,  niemal najwięcej w kraju. Rentowność netto przedsiębiorstw jest najwyższa w Polsce – prawie 6 procent. Rośnie produktywność, więc płace w przedsiębiorstwach wzrosły też najwięcej w Polsce – o 4,4 procent. Gorzej w rolnictwie – plony są tu ze względu na niezbyt korzystne warunki glebowe i stosunkowo niską kulturę rolną nadal na ogół znacznie niższe niż w Polsce.

W takiej krainie kontrastów, od śmigłowców i komputerów do szachownicy poletek, każdy sposób wzbogacenia dochodów małorolnych rolników powinien być premiowany. Tymczasem.... Kilka dni temu tragikomiczny materiał opublikował Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Otóż wynika z niego, że to nie wymagania Unii Europejskiej, lecz polskich rządowych i sejmowych urzędasów tępią inicjatywy drobnych rolników, bo prawo unijne wielu obowiązków wcale nie nakłada. „W świetle polskich przepisów, rolnik sprzedający dżem z owoców z własnego gospodarstwa, musi zarejestrować pozarolniczą działalność gospodarczą, stając się płatnikiem podatków PIT i VAT"  – czytam w raporcie ZPP.   Albo: „W świetle prawa polskiego, rolnik wypiekający i sprzedający na małą skalę chleb z własnej mąki, musi złożyć do Powiatowego Inspektoratu Sanitarnego, wniosek o wpis swojego zakładu do rejestru oraz zatwierdzenie go po uprzedniej kontroli".

Podkarpacie choć słabiej, nadal stara się ratować demografię Polski. Ta odpłaca się idiotyzmami na wielką skalę. Wielką, bo wiadomo, że ostrzejsze niż wymagania unijne – i tak przecież chorobliwe - są nie tylko przepisy dotyczące produkcji żywności przez rolników. Politycy różnych partii opowiadają o zasadzie „Unia plus zero", czyli żadnych dodatkowych ograniczeń, ale jakoś nie mogą jej  wprowadzić, bo odebraliby sobie cząstkę tak kochanej władzy. Jeśli ktoś kiedyś będzie szukał wytłumaczenia dlaczego w Polsce wyhamował wzrost gospodarczy, to jedno z wytłumaczeń znajdzie tu właśnie. Chyba powiem o tym wszystkim sąsiadce, od której nielegalnie kupiłem chleb na święta.

 

http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/2,1103569-To-nie-sa-jaja.html

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka