Dora wierci się bezsennie w zbyt dużym dla niej samej łóżku. Bohater Dory zajęty dziś, moderuje komentarze, dopuszczając łaskawie, co pod jego przenikliwymi tekstami ukazać się może. Przecież z hydrą internetu ma do czynienia, nigdy nie wiadomo, co za zbok próbuje się wkraść. Dora – jak zwykle – wyrozumiała, nielekkie jest życie z wielkim wojownikiem, który stale w trudnej sytuacji, z powodu swej bezkompromisowości.
Dora rozumie, krzątała się dzionek cały, pracy ile może bierze, a jeszcze dom cały na głowie. Cóż to w końcu gdy on, bohater znaczy, ze Złem samym wojuje, Szatana obnaża i knowania jego.
Słysząc delikatne w klawiaturę stukanie, uspokaja się Dora chwilowo. Walczy jej rycerz, Sprawie wielkiej swój żywot poświęcając. Dora zmęczona codzienną służbą, pozwala – lekkomyślnie – swoim myślom na chwilę swobodnie krążyć. Coś o umowności sztuki przenika jej umysł, o kreacjach aktorskich, o trudzie budowania postaci, podejmowanym przez aktora, który wszak się z postacią nie identyfikuje. O lustrze, jakie podstawia teatr człowiekowi, krzywym lustrze do przejrzenia się. O prowokacji, jaką sztuka bywa. Zapomina się Dora, z sympatią wręcz myśleć zaczyna o komediantach, co zawód nisko w hierarchii stojący uprawiają, los niepewny wiedzie ich przez świat, a w swej historii mają wpisane wieczną tułaczkę, spanie po stodołach, na koniec pochówek pod płotem.
Na szczęście przychodzi błogosławiony sen, rozpraszając mylącą mgłę myśli Dory, przed nieszczęściem ją chroniąc. We śnie jest już obecny Dorki bohater, swoim uroczym „bez sensu” bez kompromisu rozprawiając się z błądzeniem myśli nieszczęsnego dziewczęcia. Dora uśmiecha się przez sen, rozpromienia, że światło jego myśli znów ją prowadzi. Tak, jak prowadzi grono wiernych a wybranych.
- Słuchaj, zagaja złotousty wybranek Dorcinego serduszka, – przecież to wyzute z wszelkiej przyzwoitości pajace, trefnisie każdego dworu, z którego można co skubnąć. I teraz będą ci oczy mydlić, że moralność ci w nich jaka, czy że w kłamliwym przedstawianiu historii udziału brać nie będą. Co więcej, że nihilizm im nie w smak, bo wzruszenie i nadzieję widzom nieść chcą. A łapserdaki, na naiwności ludzkiej chcą się wozić. Ty im Dorka zwieść się nie daj, bystra jesteś, to swoje wiesz przecie.
I pogrąża się Dora we śnie jak w miękkiej chmurce. Podziw dla ukochanego rośnie w niej, jak pokrzywa wilgotną wiosną. Tyle przecież już mądrości jemu zawdzięcza, nie przez takie meandry niełatwego świata ją wiódł, przed tyloma nieszczęściami ochronił.
Rano zrywa się, szczęśliwa, alkowę na palcach opuszcza, zbiera zapomniane skarpety i majtasy. - Wypiorę mu, choćby w rękach, nim za chlebem z domu ruszę, uśmiecha się do swych myśli. - Pomyśleć tylko, że prawie mnie te moje głupie myśli na manowce wczoraj zawiodły, gdyby nie On, co we śnie nawet dba o mnie. Szczęście ci On moje.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo