Stańczyk mi się dziś przyśnił. Siedział z miną niczym z obrazu Matejki, tego obrazu kontrastu pomiędzy powierzchownością i wewnętrznymi uczuciami. Czapkę z dzwoneczkami miętosił w garści. Chciał coś powiedzieć, że go nie zrozumieli, że ironią i groteską więcej można prawdy przekazać, niż wielkimi przemowami. Machnął tylko ręką, zrezygnowany.
A potem przyśniłem postacie z innego obrazu Matejki, Rejtana na sejmie warszawskim. Te, otyłe i w odziane w chwałę orderów, co pokazują drzwi Rejtanowi. Przewrócony fotel z papierzyskami, dokumentami zdrady jak w szkole mówili. Zamiast Rejtana rozdzierającego na piersiach koszulę siedział ów Stańczyk.
I nie wiem, czy był to tylko sen.
koniec notki (i nie wiem, czy nie koniec notek)
Inne tematy w dziale Społeczeństwo