Jacek Kaczmarski śpiewał o murach, które miały runąć...
Niektórzy nawet to widzieli, ale myślę, że oglądali to runięcie w telewizji i czytali o tym w GW.
Uwierzyli więc, że mury runęły, a było to taką samą prawdą, jak wiara, że M-jak Miłość, to reportaż z życia wzięty.
Może z tych murów spadło parę cegieł, może i tynk z nich zleciał, ale przez te pookrągłostołowe lata, fachowcy od stawiania murów robili swoje, na dodatek udało im się do robót naprawczych zwerbować nowych pomocników. Starych werbować nie musieli, bo to oni właślnie umacniali fundamenty pod mur, którego co prawda z kosmosu nie widać, ale mocniejszy się staje od tego chińskiego.
A mury rosną, rosną, rosną...
Posiadaczka...doświadczeń życiowych, kochającego męża, dorosłej córki i czarno-białej, szczekającej radości. Otwarta na prawdę i życzliwość, zamknięta na fałsz i chamstwo.
Poniżej wiersz Yuhmy, pod którym mogę się podpisać!
Kocham obciach od zawsze,
gardzę wrzaskiem gromady,
bliższe mi to, co słabsze,
pędzone na zagładę.
Ciemnogrodem już byłem,
oszołomem i lachem,
moherem i pedrylem,
a teraz jestem obciachem!
Obciach - czyż nie brzmi to dumnie?
Wszak trzeba odwagi, rozumu,
by nie stać się zwykłym durniem -
papugą wśród papug tłumu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka