Sto dni.
To podobno okres łagodnego traktowania nowej ekipy rządzącej tenkrajem.
Podobno, bo stosowany tylko wobec słusznych ekip.
Te niesłusznie ( bo głosami nie zasługujących na np UW - copy by Geremek) otrzymujące władzę sekowane były od pierwszej godziny swych rządów.
Nowoczesne, europejskie i postępowe merdia wyjaśniały swym odbiorcom, że tak ma być bo są to ekipy niewłaściwe więc należy je tępić od razu.
I tak też jest dziś.
Nowa ekipa objęła władzę oświadczając swym wyborcom, że załatwienie ich obietnic jak 6 dych ulgi czy benzynka po 5 zeta albo dobrowolny ZUS to jak machnięcie czarodziejską różdżką.
Pstryk i już jest.
No nie jest.
Już zaraz po objęciu władzuchny zaczęli wyjaśniać, że i owszem wszystko będzie ale ... wicie rozumicie: STO DNI
No nie da rady wcześniej: Sto realizacji obietnic w sto dni.
Mija właśnie.
I co?
Teraz obowiązuje narracja:
NIE DA RADY W STO DNI BO PISIAKI TAK ROZKRADŁY TENKRAJ, ŻE NO ... NIE DA RADY I JUŻ!
Sto lat nie wystarczy.
A kto uważa, że niespełnienie obietnic w sto dni bo się obiecało to oszukanie wyborcy, ten kiep albo idiota bo nie pojmuje mądrości etapu.
Spełnianie obietnic wyborczych to jest populizm.
POPULIZM!!!
Którym gardzi każdy postępowy, nowoczesny €pejczyk.
Obietnice są dla beki. Głosowanie też dla beki.
A życie?
Też dla beki?
Chyba dla wyborców obecnej ekipy też. Dlatego cieszą się jak (€-censored) tym tenkrajem kartonowym.
Uwaga dla admina: nie rusz, nie przenoś mi notek do innych kategorii bo usunę i wstawię tam gdzie ją wstawiłem pisząc ją.
Poszkodowani będą komentujący i to przez ciebie adminie.