Żyd z Wrocławia Żyd z Wrocławia
97
BLOG

Stąd na salony czyli polska polityka zagraniczna

Żyd z Wrocławia Żyd z Wrocławia Polityka Obserwuj notkę 23

 

Po 1989 roku nadszedł czas zmian. Mogło się wydawać, że na fali entuzjazmu i międzynarodowego poparcia, Polska i jej nowy rząd, prawie demokratycznie wybrany, będzie w stanie ugruntować silną pozycję naszego kraju. Tak się jednak nie stało. Nie jest to, a przynajmniej ja żywię takie głębokie przekonanie, zamierzony paraliż służb specjalnych, czy jakiegoś wyimaginowanego układu. Jest to po prostu nieudolność, wynikająca po części z braku wiedzy a po części z braku wizji.


 

Słowo „propaganda” ma w naszym kraju niezwykle pejoratywne znaczenie. A przecież tak się określa na gruncie politologii PR skierowany na promowanie pewnych wartości. Wartości te mogą być pozytywne jak i negatywne. To po prostu określenie pewnego rodzaju działań, których w Polsce zaczęło brakować. Skupieni na walce wewnętrznej nie potrafiliśmy zbudować pozycji zewnętrznej. Jeśli sukcesem ma być przystąpienie do NATO i UE, to takimi samymi osiągnięciami może się pochwalić wiele innych postkomunistycznych państw. Nie jest więc to sukces, tylko raczej minimum które musieliśmy osiągnąć. Sukcesem byłoby podkreślenie ofiary, którą Polska i Polacy musieli złożyć, aby wygrać drugą wojnę światową i doprowadzić do upadku komunizmu. To się nie udało. Okrągły Stół na świecie praktycznie nic nie znaczy, zaś w Polsce jest synonimem „układu”. Symbolem pogrzebania komunizmu stało się zniszczenie muru berlińskiego.


 

Zazwyczaj podkreśla się nieudolność każdego rządu jeśli chodzi o politykę międzynarodową. Słusznie się tak czyni. Nie jest bowiem sztuką prowadzić politykę wespół z innymi, czasem zaś tupnąć nogą. Sztuką jest wypromowanie się i stworzenie wizji państwa silnego i niezależnego. To jednak wymaga zaangażowania propagandy – nie w wymiarze lokalnym, tylko międzynarodowym.


 

Zastanawia mnie dlaczego polski MSZ nie potrafi wykorzystać medium, jakim jest telewizja. Mimo ogromnego wzrostu popularności internetu, to właśnie nasz domowy tv jest nadal najbardziej opiniotwórczym medium. Możemy więc obejrzeć produkcje światowej klasy o Holokauście, o wojnie na Pacyfiku, zobaczyć w akcji lądowanie w Normandii. Czy przeglądając program znajdziemy jakikolwiek film o Powstaniu Warszawskim, Dywizjonie 303, Monte Cassino z perspektywy Polski? Nie, nie było żadnej ogromnej hollywodzkiej produkcji, nie było żadnej wielkiej produkcji sponsorowanej przez rząd. Czy to nie dziwne? Skąd przeciętny Amerykanin ma się dowiedzieć o tym, że Polacy służyli ramię w ramię z Brytyjczykami i Amerykanami? Skąd młody Kanadyjczyk i Nowo Zelandczyk ma usłyszeć, że obok ich oddziałów pod Monte Cassino byli Polacy? Z książek? Nie żartujmy – książki to przeszłość. Z lekcji historii? Tam uczą miłości do własnych narodów. Z gazet? Nie, to telewizja uczy. To dzięki telewizji miliony Amerykanów wiedzą, że Żydów mordowano w obozach koncentracyjnych, że Japończycy byli tymi złymi (w świadomości Amerykanów byli oni znacznie bardziej źli od Niemców). A my? Czy wypuściliśmy choćby jeden wysokiej klasy film dokumentalny na ten temat? Nie. Nie potrafimy skorzystać też z samej szansy jaką jest CNN. Raz na pięć lat, kiedy ta największa informacyjna telewizja na świecie sama z siebie robi kampanię dotyczącą miast czy państw Europy Środkowej, potrafimy pokazać Warszawę na tle pola kapusty. Przeciez to absurd!


Polskę stać na wyprodukowanie w Hollywood mega produkcji, która mogłaby stać się klasyką i zmieniłaby pojmowanie historii na świecie. Czy myślicie Drodzy Państwo, że filmy w Hollywood są sponsorowane tylko przez podmioty prywatne? Nic bardziej mylnego. W filmach czysto propagandowych pośrednio udziały mają rządy, które na całej operacji zarabiają. Nie mówimy wszak o kręceniu kolejnego kiczu z polskimi aktorami w roli głównej. Mówimy o obsadzie filmu znanymi nazwiskami, znanymi na całym świecie, które przyciągną do kin widzów i wygenerują zyski. Film się zwróci. Zmarnowany czas bez niego – nie. Dlaczego Polski nie stać w zainwestowanie w kilka produkcji? Propozycje:

a) Opowieść o dzielnym lotniku, który walczył w dywizjonie 303. Ciągła akcja, wątek miłosny, jakiś dramat (jego kobieta ginie podczas bombardowania) i motyw zemsty. Nasz as przestworzy lata lepiej od Brytyjczyków, zestrzeliwuje dziesiątki niemieckich myśliwców. Aby ugruntować przyjaźń Amerykańsko-Polską można wspomnieć o jego najlepszym kumplu – Amerykanienie powiedzmy z Ohio. Albo Texasu, z takim akcentem. Sceny kręcone najnowocześniejszą techniką, setki efektów specjalnych i wybuchów. Efekt? Przeciętny Amerykanin a co za tym idzie pół świata przeciętnych ludzi w innych krajach, utrwali sobie obraz brawurowego Polaka, któremu pomaga Amerykanin.

b) Opowieść o Polaku, który żyje w okupowanej Warszawie. Najlepiej podkreślić jego chrześcijańskie korzenie. Kocha Żydówkę, która żyje w Gettcie. Zbliża się czas pogromu. Wtedy dowiaduje się o Zacnej Pani Irenie Sendler. Pokazać jej sylwetkę. Pokazać jak Polka bezinteresownie ratuje Żydów. Wbrew światu. Pokazać jego dramatyczny wybór – uratował ukochaną, może uratować jeszcze jakieś dzieci ale może też zginąć. Decyduje się na to i niestety tak kończy się jego życie – dzieci udało się wywieźć jednak Niemcy go aresztują. Na koniec pokazać brutalne przesłuchanie i to, że nie udało się go złamać. Nigdy. Nie zdradził nikogo.

c) Bitwa pod Wizną – to powinno być czymś w stylu 300 o czym pisałem. Dzielni Polscy żołnierze zatrzymują przez kilka dni potężnhą armię Guderiana. Niemców przedstawić jak obrzydliwe robactwo, ich lotnictwo jako szerszenie. Polaków jako bohaterów, czystych, o anielskich rysach.

d) Powstanie Warszawskie – pokazać historię jednego Powstańca. Żeby była i wojna i miłość i ślub i zwątpienie i poświęcenie.

To są wymyślone historyjki, może częściowo banalne ale właśnie takie chce oglądać świat. Jeśli świat widzi, że coś się działo i uwierzy w krzywdę, uwierzy w bohaterstwo i poświęcenie, wtedy należy uderzyć od drugiej strony. Strony internetowej. To kolejny słaby punkt. MSZ albo nie opłaca blogerów w Ameryce, UK i kilku innych państwach, albo robi to bardzo nieudolnie. Nie rozumiem, dlaczego nie zatrudnia się osób, które zaczełyby prowadzić wpływowe blogi w wymienionych państwach. Internet to drugie medium, które należy zdominować aby wygrać. Bez tego nie można myśleć o sukcesie.

A co dzisiaj mamy do zaproponowania? Właściwie nic. Nic nie robimy, poza tym, że narzekamy sobie na własnym podwórku, że ktoś do nas nie przyjeżdża. Polityka jest jak interesy. Jeśli nie jesteśmy bogaci to musimy stworzyć wrażenie bycia wpływowymi. To najprostszy sposób przyciągnięcia partnerów. Jeśli więc nie mamy pozycji i możliwości przebicia się z głosem politycznym, w takim wypadku musimy przebić się na innej płaszczyźnie – kulturalnej. Bez tego nie wygramy. I za 15 lat nic się nie zmieni.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka