Zygmunt Białas Zygmunt Białas
5792
BLOG

To mogła być główna przyczyna katastrofy - mówi płk Ligęza

Zygmunt Białas Zygmunt Białas Polityka Obserwuj notkę 300

Płk dr Stanisław Ligęza był całe swe życie związany z nawigacją. Miał też 3600 godzin nalotu na samolotach bojowych i transportowych. "Nasz Dziennik" przeprowadził z nim obszerny wywiad zatytułowany "Odpowiedź jest w okienku wysokościomierza". Pułkownik porusza tu wiele aspektów dotyczących sił powietrznych, polskiej armii i przede wszystkim katastrofy smoleńskiej oraz związanym z nią śledztwem.

Zajmę się wieloma uwagami płk. Ligęzy w drugiej części mojego tekstu. Ta notka dotyczyć będzie tylko jednej sprawy wypadku, zasygnalizowanej w tytule wywiadu, a mianowicie przekazanych informacji o panującym ciśnieniu na lotnisku. Ze względu na ważkość problemu oraz konieczność zachowania ścisłych danych technicznych, preferuję tym razem nie streszczenie, lecz dosłowną wypowiedź specjalisty. Płk dr Ligęza mówi:

"Istotna  jest szczególnie jedna podstawowa kwestia. Kontroler podał załodze ciśnienie, czyli dane do lądowania. I teraz pytanie, czy było to ciśnienie QFE, czyli progu pasa, czy QNH, tzw. uśrednione ciśnienie w stosunku do poziomu morza. Różnica jest taka, że jeśli było to ciśnienie QFE, to po wylądowaniu samolotu wysokościomierz pokaże na drodze startowej wartość 0. Jeśli zaś było to ciśnienie QNH, pokaże on wysokość lotniska nad poziom morza, czyli jego elewację. Zgodnie z dokumentem ICAO - Doc 8168 t. i procedurą nastawiania wysokościomierzy zawsze latało się na ciśnienie QNH, czyli po wylądowaniu mieliśmy na wysokościomierzu wysokość elewacji lotniska.

Różnie to jest przyjęte, dlatego każde lotnisko opisane jest w zbiorze informacji lotniczych AIP międzynarodowego ICAO. W wojsku jest odpowiednik informacji AIP i tam muszą być dokładnie opisane procedury nastawiania wysokościomierza. Dodam, że kontroler po nawiązaniu kontaktu z załogą wyraźnie powinien podać: u mnie ciśnienie QFE takie i takie. A ja nigdzie nie wyczytałem w stenogramach, by padła taka komenda.

(...) Zakładam, że jeśli elewacja lotniska była 262 metry nad poziom morza, jak czytałem w raporcie MAK, a załodze podano ciśnienie QNH, to po wylądowaniu wysokościomierz powinien wskazać nie 0, tylko 262 metry. Jeśli podano im ciśnienie QFE, to po wylądowaniu byłoby 0 na wysokościomierzu. Proszę zauważyć, jak istotna jest ta kwestia, bo mamy tu do czynienia z różnicą 262 metrów. Uważam, że to mogła być główna przyczyna katastrofy."

Stanisław Ligęza zapytał akredytowanego przy MAK Edmunda Klicha, jakie było ciśnienie ustawione w okienku wysokościomierza, gdy samolot zderzył się z ziemią. Ta informacja wystarczyłaby rozmówcy, by orzec, czy załodze podano błędne ciśnienie, czy ona sama je źle nastawiła. Płk Ligęza nie otrzymał odpowiedzi.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (300)

Inne tematy w dziale Polityka