Strażak dogasza płonące baloty z sianem w Mount Torrens, fot. EPA/KELLY BARNES
Strażak dogasza płonące baloty z sianem w Mount Torrens, fot. EPA/KELLY BARNES

Tragiczne żniwo pożarów w Australii. Wprowadzono stan wyjątkowy

Redakcja Redakcja Pogoda Obserwuj temat Obserwuj notkę 86

W pożarach lasów w Australii zginęło już ponad 20 osób i ok. pół miliarda zwierząt. W najbardziej dotkniętej przez żywioł Nowej Południowej Walii trwa ewakuacja ludności, wprowadzono stan wyjątkowy.

Pożary w Australii obecnie rozciągają się na 4 milionach hektarów. Choć w poprzednich latach zdarzały się dość często, ale tegoroczny sezon rozpoczął się wyjątkowo wcześnie i przynosi większe niż w poprzednich latach tragiczne żniwo. Gwałtowność żywiołu i niezwykle wysokie temperatury przypisywane są zmianom klimatu.

Wysokie temperatury, jakie wyzwoliły pożary szalejące na południe od Sydney, przyczyniły się do powstania obszarów, gdzie panuje swoisty mikroklimat charakteryzujący się burzami bez opadów i ogniowymi tornadami. 

Nad wschodnią Australią unoszą się obecnie chmury typu flammagenitus – powstałe w wyniku silnego ogrzania wilgotnego powietrza przez spalanie przy powierzchni ziemi, wyglądem najczęściej przypominające chmury powstałe w sposób naturalny np. w wyniku wybuchu wulkanu. Na styku gorących i zlodowaciałych warstw tych chmur dochodzi do gwałtownych wyładowań.

Konsekwencje tego rodzaju burz są trudne do przewidzenia w warunkach trwających od tygodni pożarów - podkreślają eksperci z Australijskiego Biura Meteorologicznego. 

image
  Chmura dymu nad płonącym wybrzeżem Australii, fot. PAP/EPA/DELWP GIPPSLAND HANDOUT

Ogień ogarnia coraz większe tereny, a władze apelują o ewakuację. Z danych opublikowanych w sobotę do południa wynikało, że w stanie Victoria było 16 groźnych pożarów wymagających ewakuacji ludności, a w stanie Nowa Południowa Walia - 12.Ognień zbliża się także do przedmieść Sydney.

Premier Nowej Południowej Walii Gladys Berejiklian zaapelowała do ludności o jak najszybszą ewakuację z terenów zagrożonych rozprzestrzeniającym się ogniem. Miejscowa policja wzywa wszystkich do ucieczki i podkreśla, że w każdej chwili ogień może udaremnić próbę wydostania się poza niebezpieczne miejsca.

W Nowej Południowej Walii niektóre miejscowości przestały istnieć. Spłonęło już około 1400 domów, a ponad 500 zostało uszkodzonych.

Zastępca komisarza ds. straży pożarnej w Nowej Południowej Walii Rob Rogers ostrzegł, że ogień może przemieszczać się "przerażająco szybko", a żar niesiony przez wiatr może wywołać nowe pożary lub powiększyć istniejące. - Niestety, prawdopodobnie stracimy domy, ale będziemy bardzo szczęśliwi i nazwiemy to sukcesem, jeśli nie stracimy życia - powiedział.

Także Victoria ogłosiła stan klęski żywiołowej na terenie, który zamieszkuje 100 000 ludzi. Władze regionu nawołują mieszkańców do opuszczenia domów.

W piątek australijska marynarka ewakuowała z nadmorskiego kurortu 1000 turystów i mieszkańców, którzy zostali odcięci przez pierścień ognia w mieście Mallacoota. W akcję zaangażowano też lotnictwo. Straż pożarna zaapelowała do wypoczywających na wybrzeżu turystów o opuszczenie zagrożonego terenu.

image
Ewakuacja turystów w Mallacoota, fot. PAP/EPA/ROYAL AUSTRALIAN NAVY/LSIS SHANE CAMERON HANDOUT

W szalejących od września pożarach zginęło łącznie 23 osoby, z czego 12 straciły życie w pożarach buszu i lasów w tym tygodniu. W niedzielę premier Australii Scott Morrison przedstawi ogólnokrajowy bilans ofiar i strat. Morrison przewiduje, że pożary będą trwały "wiele, wiele miesięcy". - W przeciwieństwie do powodzi, po której woda opada, takie pożary trwają i będą trwały, aż spadnie porządny deszcz - stwierdził. Według prognoz solidny deszcz może pojawić się w Australii dopiero w marcu.

Organizacje proekologiczne alarmują, że spłonął doszczętnie obszar wielkości Belgii, zginęło również ok. pół miliarda zwierząt, w tym nawet 1/3 populacji koali. Wolontariusze z wielu organizacji przybyli na miejsce, by pomóc ratować zwierzęta. Z płomieni uciekają nie tylko koale, ale też oposy i kangury.

W Australii żyje wiele gatunków endemicznych. Nie ma skąd uzupełnić strat. W wielu miejscach ekosystem może nigdy się nie odrodzić, gdyż z innych terenów nie napłyną rośliny i zwierzęta.

Olbrzymie chmury dymu dotarły też do odległej o 2000 kilometrów Nowej Zelandii. Zanieczyszczone powietrze zagraża zdrowiu i życiu tysięcy ludzi i zwierząt.

Skuteczną walkę z ogniem utrudniają wichury, towarzyszące pożarom i temperatura przekraczająca 40 stopni Celsjusza. W niektórych wypadkach straż pożarna nie będzie mogła skutecznie ratować zagrożonych.

Najgroźniejsze pożary, które przeszły do historii Australii jako "czarna sobota", wydarzyły się 7 lutego 2009 roku, kiedy to temperatura wzrosła tam do 46,4 st. C, a w ogniu zginęły 173 osoby. Tragedię tę uznano za największą klęskę naturalną w dziejach Australii.

ja

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości