Witold Jurasz: orzeczenie TSUE jest zbyt daleko idące.
Witold Jurasz: orzeczenie TSUE jest zbyt daleko idące.

Witold Jurasz: Czyny, nie słowa. Gadanie nie da Polsce pozycji lidera regionu

Redakcja Redakcja Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 64
Oczywiście wydaje mi się, że to orzeczenie TSUE jest zbyt daleko idące, delikatnie mówiąc. Ale jeżeli prawdą jest, że można było stosunkowo łatwo i niskim kosztem uniknąć tak poważnego kryzysu, to oznacza to, że albo mamy kiepskich prawników, albo kiepskich dyplomatów – mówi Salonowi 24 Witold Jurasz, dyplomata, publicysta Onet.pl.

Jest wyrok TSUE nakazujący natychmiastowe zamknięcie kopalni Turów, co skutkuje bardzo poważnymi konsekwencjami – zamknięciem kopalni, ale też elektrowni. Obok kosztów społecznych są energetyczne. I wszystko to dzieje się na skutek sporu z Czechami – sąsiadem, państwem zaprzyjaźnionym, z którym wspólnie jesteśmy w Grupie Wyszehradzkiej. Co nie zadziałało?

Witold Jurasz: Przede wszystkim nie należy w tej sprawie wpadać w żaden z dwóch ekstremizmów. Pierwszy to ten mówiący „ale fajnie, że Polsce dowalono”. Takie postępowanie się niestety zdarza po stronie części opozycji. I jest to działanie bardzo nierozsądne i niepatriotyczne. Z drugiej strony – równie niemądra reakcja jest taka, że oto „plują nam w twarz”, tym razem „wice Niemcy”, czyli Czesi. I ważne jest, by nie wchodzić w żadną z tych narracji. A co nie zagrało? Myślę, że to, co nie gra już od dłuższego czasu.

Czyli?

Była taka głośna sprawa na jesieni, kiedy ogłosiliśmy, że zapraszamy na szczyt Grupy Wyszehradzkiej panią Switłanę Ciehanouską. Tylko problem polega na tym, że ogłosiliśmy to nie ustalając z partnerami z Grupy Wyszehradzkiej. Najwyraźniej uznaliśmy, że jesteśmy już tak duzi i ważni, że jak powiemy, że tak ma być, to tak będzie. I właśnie Czesi byli tym krajem, który powiedział nie. Była to bardzo kompromitująca dla nas sytuacja. Bycie liderem regionu nie polega na tym, że się ogłasza, że się jest liderem regionu, ale na tym, że ma się taki rodzaj relacji, i podchodzi do partnerów z takim szacunkiem,że w pewnym momencie sami uznają nas za liderów regionu. Drugą opcją jest wymuszanie tego siłą. Ale my nie mamy takiej siły.

A jak wygląda sprawa z samym orzeczeniem TSUE?

Oczywiście wydaje mi się, że to orzeczenie TSUE jest zbyt daleko idące, delikatnie mówiąc. Ale jeżeli prawdą jest, że można było stosunkowo łatwo i niskim kosztem uniknąć tak poważnego kryzysu, to oznacza to, że albo mamy kiepskich prawników, albo kiepskich dyplomatów. Jedno z dwojga.

Albo jedno i drugie?

Albo jedno i drugie. Bo nawet jeśli przyjąć, że Czesi grają w brudną grę, nie mają racji, w co ja jestem w stanie uwierzyć, to trzeba wynająć dobrą kancelarię, prowadzić własną grę. Problem w tym, że nasze spółki energetyczne mogą nie mieć odwagi, aby wynająć dużą międzynarodową kancelarię prawną. Bo to wymaga zainwestowania dużych pieniędzy. I wiązałoby się z rozpisaniem przetargu.

Tak patrząc szerzej – czy nie jest tak, że polską dyplomacją rządzą dwa kompleksy – pierwszy nakazujący wręcz służalczość wobec wszystkich partnerów, drugi machanie szabelką i udawanie mocarstwa, gdy nim się nie jest i realnej polityki zagranicznej nie ma?

W pełni się zgadzam, że w Polsce jest wielkie zakompleksienie, albo pełna uległość, albo bufonada. To nie jest tak, że mamy jak chce jedna strona, we wszystkim słuchać naszych partnerów. Bo czasem mamy z nimi sprzeczne interesy, czasem nawet trzeba iść na zwarcie, oczywiście zwarcie miękkie, bo są zwarcia na zewnątrz rodziny, wyglądające inaczej i spory wewnątrz rodziny. A z drugiej strony faktycznie mamy pełną bufonadę, przekonanie o własnej sile i wielkości.

Rozmawiał Przemysław Harczuk

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka