Przemyśl. Fot. przemyska.pl
Przemyśl. Fot. przemyska.pl

Interesy archidiecezji i adwokat zamieszana w przemyt narkotyków dla Słowika i gangu

Marcin Dobski Marcin Dobski Marcin Dobski Obserwuj temat Obserwuj notkę 36
O interesy Archidiecezji Przemyskiej i ks. Edwarda Sobolaka, który zarządza jej finansami, dba znana w Warszawie adwokat. Od wielu miesięcy jest o niej głośno, ponieważ - według śledczych - miała przemycać do Aresztu Śledczego na Białołęce m.in. narkotyki dla gangsterów z gangu mokotowskiego i Andrzeja Z., ps. Słowik. Kuria, choć o tym wie, nie widzi problemu - tylko podziękowała nam za troskę. Okręgowa Rada Adwokacka umywa ręce i czeka na decyzje prokuratury.

W tej historii mamy kilkadziesiąt milionów złotych unijnych pieniędzy dla spółek parafialnych na biznes fotowoltaiczny, byłego konserwatywnego senatora, a w ostatnich miesiącach również znaną w stolicy adwokat Olgę J., która - jak bagatelizuje Archidiecezja Przemyska - nie została zawieszona w wykonywaniu zawodowych obowiązków, więc może świadczyć usługi prawne dla dowolnych podmiotów gospodarczych.

Polecamy:

Lwów stworzył interaktywną mapę schronów i bunkrów dla mieszkańców

ORLEN na zakupach u Muska. Dla Ukrainy

Choć reprezentujący archidiecezję i jej interesy ks. Edward Sobolak nie przyznaje wprost, że mecenas dla niego pracuje, to stara się bagatelizować sprawę, która ciągnie się za Olgą J. Salon24.pl widział też dokument, z którego wynika, że ks. Sobolak, prokurent 22 spółek, w sporze prawnym powołuje się na kancelarię adwokacką Olgi J.

Zaznaczmy, że w sprawie przemytu narkotyków do Aresztu Śledczego na Białołęce do tej pory nikt nie został skazany, więc w świetle prawa wszyscy w nią uwikłani są wciąż niewinni. Nie zmienia to faktu, że afera jest bulwersująca na wielu poziomach.

Przemyt i handel narkotykami

To głośna sprawa, która miesiąc temu miała kolejną odsłonę. Zamieszani w nią są gangsterzy: Andrzej Z., ps. Słowik (ostatnio kojarzony też z kontrowersjami dotyczącymi gali Marcina Najmana) i bossowie gangu mokotowskiego Sebastian L., ps. Lepa, Wojciech S., ps. Wojtas, Artur N., ps. Arczi. A także strażnicy więzienni i adwokatki, które - jak wynika z ustaleń śledczych - były w prywatnych relacjach z niebezpiecznymi przestępcami, dla których miały przemycać do aresztu narkotyki.

Śledztwo w tej sprawie prowadzi Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie. W sprawie podejrzanych było kilkadziesiąt osób. Akt oskarżenia został w połowie lipca 2021 r. skierowany do Sądu Okręgowego Warszawa-Praga.

O tym, że na terenie aresztu działa grupa przestępcza złożona z najbardziej rozpoznawalnych postaci stołecznego półświatka, prokuratura dowiedziała się dzięki zawiadomieniu, które złożył jeden z członków narkotykowej bandy. Sebastian K., ps. Łysy napisał w kwietniu 2019 r. list, w którym ujawnił śledczym strukturę grupy i zakres jej działalności.

Z zabezpieczonych notatek i zeznań K. wynika, że w proceder przemytu m.in. narkotyków do Aresztu Śledczego na Białołęce, zamieszane są też dwie adwokatki Monika Ch. i Olga J.

Łysy obciąża zeznaniami

Przed miesiącem w materiale Superwizjera "Jak gangsterzy przejęli więzienie" ujawniono m.in. treść zeznań Sebastiana K., ps. Łysy, który współpracował z grupą.

"Świadkiem rozmowy o naszych uzgodnieniach finansowych była adwokatka Olga. Wtedy też dowiedziałem się, że głównie to adwokaci dostarczają narkotyki do aresztu. Adwokatka Olga była u mnie dwa-trzy razy w miesiącu. Przekazywała mi po 50 gramów amfetaminy i 100 gramów marihuany, pakowanych w palce od gumowych rękawiczek jednorazowych" - zeznawał K.

I dalej: "Prawniczka Olga przynosiła również drogie alkohole, jedzenie, strzykawki, igły, kokainę na użytek własny Lepy i Arcziego. Zapytałem ich wszystkich, czy muszę się obawiać tutaj na widzeniach, że ktoś wejdzie do pokoju. Oni wszyscy z mojego pytania zaczęli się śmiać i najpierw Lepa zaczął mi tłumaczyć, że tutaj nie muszę się niczego obawiać, że tutaj Lepa i Olga uprawiają seks, że wąchają kokainę, którą ona przynosi, piją alkohol i nikt tutaj nie przyjdzie i nie skontroluje".

Z zeznań Sebastiana K. wynika również, że prawniczki nie tylko dostarczały narkotyki, ale też odbierały pieniądze: "Ja mam taką wiedzę, że ona (Olga-red.) na wolności zarządza w kwestii marihuany, amfetaminy i sterydów. To do niej przywożone są bezpośrednio narkotyki z produkcji i plantacji. Ona je pakuje i przekazuje dalej" - wyjaśniał Łysy.

Nieoficjalnie część zeznań Łysego potwierdzają też strażnicy więzienni, którzy byli zamieszani w proceder. Proces gangsterów, oskarżonych o handel narkotykami na Białołęce, ruszył w lipcu 2021 r. i zapewne potrwa wiele miesięcy. Współpracujące z nimi prawniczki, czekają na koniec swojego śledztwa.


Archidiecezja nie dostrzega problemu

Zwróciliśmy się z pytaniami do Archidiecezji Przemyskiej, która - jak przyznaje w odpowiedzi - korzysta z usług mecenas Olgi J., choć odpowiedź jest dość wymijająca. Na nasze pytania odpowiedział ksiądz ekonom - Edward Sobolak - który zajmuje się finansową stroną życia zakonnego. Oczywiście poinformowaliśmy go, w czym upatrujemy problem, choćby tylko wizerunkowy.

- Uprzejmie dziękujemy za wyrażoną troskę wobec Archidiecezji Przemyskiej, jednakże chciałbym na wstępie zaznaczyć, iż Kuria nie widzi związku ze sprawą, którą Pan opisuje z zakresem w jakim Mecenas Olga J. świadczy pomoc prawną poszczególnym podmiotom gospodarczym. Mecenas J. jest czynnie wykonującym zawód adwokatem, wpisanym na listę adwokatów przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Warszawie, dlatego też nie widzimy powodu ani nie czujemy się upoważnieni, do zabierania stanowiska w zakresie spraw Pani Mecenas niezwiązanych z Kurią - informuje Salon24.pl ks. Edward Sobolak.

Po tej odpowiedzi, wysłaliśmy kolejne pytania. Chcieliśmy dowiedzieć się, dlaczego Archidiecezja zdecydowała się akurat na tę adwokat, uwikłaną w takie problemy, skoro na rynku jest wielu innych prawników. Skąd decyzja, aby korzystać z pomocy mecenas, która - według śledczych - jest w tak bliskich relacjach z gangsterami, które wykraczają poza służbowe kontakty? Nie wiadomo. Nie jest to niezgodne z prawem, ale poważnie wpływa na wizerunek Archidiecezji Przemyskiej.

Okręgowa Rada Adwokacka czeka na decyzje prokuratury

Gdy usłyszeliśmy, że mecenas nie jest choćby zawieszona w wykonywaniu obowiązków zawodowych, postanowiliśmy to sprawdzić w Okręgowej Radzie Adwokackiej. Poniżej odpowiedź biura prasowego:

"Zgodnie z informacjami udzielonymi mi przez Rzecznik Dyscyplinarną Izby Adwokackiej w Warszawie, sprawa, o której Pan pisze jest znana Rzecznikowi Dyscyplinarnemu Izby Adwokackiej w Warszawie.

"Niezwłocznie po uzyskaniu informacji o przedstawieniu zarzutów w postępowaniu przygotowawczym nadzorowanym przez Prokuraturę Okręgową Warszawa-Praga w Warszawie, Rzecznik Dyscyplinarny wszczął dochodzenia dyscyplinarne o sygn. akt RD 264/20, RD 265/20 i RD 138/20. W ich toku zarzuty dyscyplinarne usłyszały adw. Monika Ch., adw. Olga J. i adw. Anna C. Z uwagi na toczące się postępowanie karne o tożsame czyny, dochodzenia dyscyplinarne zostały zawieszone na podstawie art. 86 Prawa o adwokaturze, bowiem rozstrzygnięcie w sprawach karnych będzie miało kluczowe znaczenie dla podjęcia decyzji merytorycznej przez Rzecznika Dyscyplinarnego, a następnie ewentualnie również przez Sąd Dyscyplinarny".

"W związku z tym, że sprawa nie została jeszcze zakończona, wobec żadnej z ww. adwokat nie orzeczono kary dyscyplinarnej (w szczególności wydalenia z adwokatury). Rzecznik Dyscyplinarny nie posiada informacji o wydaniu przez prokuratora postanowienia o zawieszeniu adw. Olgi J. w czynnościach zawodowych w ramach środka zapobiegawczego”.

Adwokat komentuje: "budzi to największe zdziwienie i jest odstępstwem od praktyki i przepisów"

Trochę zaskoczeni, poprosiliśmy o komentarz znanego w Warszawie adwokata, zarówno w kwestii działania ORA, jak i samej Archidiecezji. Zgodził się skomentować, ale poprosił o anonimowość.

- Jak wynika z medialnych doniesień mec. J. zostały przedstawione zarzuty dotyczące działalności przestępczej, w której wykorzystywała ona tytuł zawodowy adwokata. Zawód adwokata jest zawodem zaufania publicznego i nie ma najmniejszych wątpliwości, że wykorzystywanie go do poważnych przestępstw, m. in. narkotykowych podważa zaufanie do całej grupy zawodowej adwokatów. W mojej ocenie - przy założeniu trafności oceny prokuratury - istnieje oczywista podstawa do zastanowienia wobec pani mecenas środka zapobiegawczego w postaci zakazu wykonywania zawodu adwokata, ewentualnie zawieszenia adwokata przez sąd dyscyplinarny. Jeśli tego rodzaju kroki nie zostały jeszcze podjęte, to budzi to największe zdziwienie i jest odstępstwem od praktyki i przepisów. Jeśli natomiast pomimo zakazu pani mecenas w dalszym ciągu podejmuje się udzielania pomocy prawnej swoim klientom jako adwokat, to mamy tutaj do czynienia z rażącym deliktem dyscyplinarnym, który może skutkować jej wydaleniem z adwokatury.

- Trudno oceniać moralne i etyczne aspekty korzystania z pomocy prawnej adwokata, który miał działać w zorganizowanej grupie przestępczej czy dopuszczać się przestępstw przy wykorzystaniu zawodu profesjonalnego prawnika. Przepisy oczywiście nie zakazują korzystania z tego rodzaju usług, chyba że adwokat został zawieszony albo zakazano mu wykonywania czynności z uwagi na postanowienie o zastosowaniu środka zapobiegawczego. Tym niemniej, jeśli klient nie został poinformowany przez adwokata o fakcie jego poważnych problemów z prawem, a może mieć to wpływ na sytuację prawną czy faktyczną mocodawcy, to można tutaj mówić o odpowiedzialności dyscyplinarnej prawnika. Klient oczywiście nie powinien ponosić konsekwencji sytuacji prawnej swojego adwokata. Jeśli jest jednak świadomy problemu, bierze na swoje barki odpowiedzialność za ewentualne negatywne następstwa prawne czy wizerunkowe.

Fotowoltaiczny biznes parafialny

Adwokat Olga J. pojawiła się w tej historii w listopadzie zeszłego roku, ale sama sprawa sięga wielu lat wstecz. Parafialnemu biznesowi na Podkarpaciu przyjrzał się magazyn śledczy Superwizjer, który 10 kwietnia 2021 r. wyemitował TVN24 w materiale: "Były senator i miliony złotych na parafialną fotowoltaikę".


"Blisko 40 milionów złotych ma trafić do parafialnych spółek na Podkarpaciu na budowę instalacji fotowoltaicznych. Na czele projektu stoi związany z Kościołem były senator PiS. Jak to możliwe, że kilkadziesiąt milionów złotych unijnych pieniędzy, które miały wesprzeć przedsiębiorców i samorządy, trafiło do spółek parafialnych?" - pytał Superwizjer.

Z materiału dowiadujemy się, że początek historii rozpoczyna się w 2013 r. Wtedy jeszcze Kazimierz Jaworski jest senatorem, a spółkę Sieć Parków Energii Słonecznej zakłada dziesięciu księży proboszczów z Podkarpacia. Po upływie kadencji prezesem tejże spółki zostaje właśnie Jaworski, firma nie ma pieniędzy na inwestycje, ale pojawia się światełko w tunelu, bo w regionie rusza nabór chętnych do otrzymania unijnych dotacji na budowę odnawialnych źródeł energii.

Z regulaminu konkursu wynikało, że pieniądze mają trafić do przedsiębiorców i samorządów, a nie do parafii. Wspomniana spółka pomogła więc powołać blisko 300 firm parafialnych, z których - już jako przedsiębiorcy - złożyły one wnioski o dotacje. Spośród nich 56 dostało wsparcie.

Około dwudziestu z nich podlega pod Archidiecezję Przemyską, której finansami zarządza wspomniany przez nas ksiądz Edward Sobolak. Pozostałymi - Archidiecezja Rzeszowska.

Obecnie nie ma wielkiego pożytku z farm parafialnych, bo tylko kilka z nich jest kompletna i może produkować energię. Ponadto, jak wynika z materiału Superwizjera, przedsiębiorców dziwi to, że farmy parafialne nie są budowane ani na potrzeby parafii, ani w ich bezpośrednim sąsiedztwie.

Aktualnie trwa też spór między Archidiecezją Przemyską reprezentowaną przez ks. Sobolaka, a spółką SPES, na czele której stał były senator. Ta pomogła powołać mniejsze podmioty, które dostały dotacje, a one obecnie próbują wycofać się spod jej nadzoru. Jest to ponad 20 małych spółek (jedna firma, to jedna farma), których prokurentem jest wspomniany ksiądz ekonom.

Marcin Dobski


Czytaj dalej:

24. dzień inwazji Rosji na Ukrainę [RELACJA NA ŻYWO]

Amerykański generał: Potrzebna dywizja pancerna wokół obwodu kaliningradzkiego

Po wybuchu wojny wyzwania Polski są potężne. Nie wystarczy cofnięcie Polskiego Ładu

Rozbił się samolot wojskowy USA z czterema osobami na pokładzie. Wszyscy nie żyją

Były premier jedzie ciężarówką do Polski z pomocą humanitarną dla Ukraińców

Marcin Dobski
Dziennikarz Salon24 Marcin Dobski
Nowości od autora

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka