Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski (P) oraz prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz (L) podczas debaty w ramach Campusu Polska Przyszłości w Olsztynie. Fot. PAP/PAP/Tomasz Waszczuk
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski (P) oraz prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz (L) podczas debaty w ramach Campusu Polska Przyszłości w Olsztynie. Fot. PAP/PAP/Tomasz Waszczuk

Atakowani i segregowani dziennikarze. Campus Polska Teraźniejszości

Marcin Dobski Marcin Dobski Marcin Dobski Obserwuj temat Obserwuj notkę 69
Campus Polska Przyszłości Rafała Trzaskowskiego wzbudza dyskusje z różnych przyczyn, ale najwięcej emocji wywołuje obecność podczas niego dziennikarzy. Lub utrudnianie im wzięcia udziału w tym wydarzeniu.

- Chcemy współpracować z niezależnymi dziennikarzami. Będziemy ich namawiać, żeby tworzyli portale, które będą odkłamywać to, co robi PiS - powiedział w grudniu 2020 roku prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, gdy udzielał wywiadu Radiu Zet.

Polecamy:

Ważny polityk PiS: „Konfederacja jest partią teraz działającą w interesie Kremla”

Szanse na zniesienie wiz dla Rosjan? „Całkowite nie, ale możliwy jest pewien kompromis”

Radość z wypowiedzianych słów nie trwała zbyt długo, bo prezydenta stolicy skrytykowali wtedy niemal wszyscy dziennikarze, bez podziału na stronę politycznego sporu. Trzaskowskiemu szybko wytknięto błąd logiczny, bo współpraca z politykami i niezależność dziennikarska nie mogą iść w parze.

Niewiele ponad pół roku później odbyła się pierwsza edycja Campusu, w której wzięli udział m.in. lewicowy publicysta Sławomir Sierakowski, a także wicenaczelny „Gazety Wyborczej” Mikołaj Chrzan (prowadził rozmowę z prezydentami miast) oraz - jako gość - Adam Michnik. Dla PiS i jego sympatyków oraz prorządowych mediów było to oczywiste wspieranie budowanego przez Trzaskowskiego ruchu politycznego.

Rigamonti i Terlikowski pod ostrzałem

Znacznie większe emocje pod tym kątem wywołuje druga edycja wydarzenia, które odbywa się w miasteczku akademickim nad jeziorem w Kortowie. Nie pomaga w obiektywnej ocenie sytuacji coraz bardziej agresywna polityka z obu stron, która zakłada, że "albo jesteś z nami, albo jesteś naszym wrogiem". Dziennikarze są niemal siłą wcielani, a na pewno spychani do narożnika któregoś z obozów politycznych.

Zaczęło się w czerwcu. Wzburzenie nie tylko w podzielonym środowisku dziennikarskim wywołała informacja, że gośćmi Campusu będą Magdalena Rigamonti (Dziennik Gazeta Prawna, przechodzi do Onetu) i Tomasz Terlikowski (dyrektor programowy Telewizji Republika). Ada Guźniczak z zespołu prasowego Campus Polska Przyszłości nie zdradzała wtedy roli zaproszonych, ale zapowiedziała, że w wydarzeniu wezmą udział także inni dziennikarze. - Z niektórymi już współpracujemy, ale naszym celem jest budowanie napięcia, stopniowanie zainteresowania. Personalia będziemy ogłaszać w dalszym etapie - mówiła Guźniczak.

Słowo "współpraca" z ust służb prasowych wydarzenia politycznego od razu źle się skojarzyło, a dwoje dziennikarzy musiało się natychmiast tłumaczyć. Terlikowski przez prawą stronę był oskarżany o zdradę, zaczęto mu wytykać atakowanie kościoła, bo śmiał w przeszłości komentować afery pedofilskie z udziałem duchownych. Sam zainteresowany tłumaczył, że jest tylko panelistą podczas eventu, ale wątpliwe, że sympatyków władzy to przekonało. Za Rigamonti wstawił się jej ówczesny redaktor naczelny, Krzysztof Jedlak, który wyjaśniał: - Magda będzie uczestniczyć w debacie na wzór tej, która odbyła się już 13 grudnia w Warszawie, a dotyczy Grzegorza Przemyka oraz książki i filmu „Żeby nie było śladów” - mówi Jedlak. - Zgadzamy się oboje, że wydarzeniom o zabarwieniu politycznym dziennikarze powinni asystować nie w roli, nie daj Boże, uczestników, lecz właśnie w roli dziennikarzy.

"Wyroby mediapodobne"

Jeszcze większe emocje wywołały słowa polityków Platformy Obywatelskiej, którzy pochwalili się, że zablokowali udział w roli dziennikarza na Campusie Miłosza Kłeczka z TVP. - Jeden tylko dziennikarz nie dostał akredytacji, bo mamy wątpliwości co do jego uczciwości. Chodzi o pana Miłosza Kłeczka. To jest rozbijacz i prowokator. Człowiek, który robi rozróby - mówił WP poseł Sławomir Nitras, który organizuje event dla Rafała Trzaskowskiego. - Ten pan pewnie biłby nas po głowie mikrofonem. Chcielibyśmy mieć do czynienia z tymi dziennikarzami, którzy przynajmniej wykazują się odrobiną fachowości - wtórował mu sam Trzaskowski.

Do sprawy odniósł się też zainteresowany. „Panowie Trzaskowski i Nitras chwalą się w mediach, że zablokowali mój udział w nijakim campusie…skąd pomysł, że chciałbym w tym uczestniczyć? Może to był test, jak realizujecie swój postulat »wolne media«. Test oblany” - napisał na Twitterze Miłosz Kłeczek. Prowadzący programy w Telewizji Polskiej budzi duże emocje, bo jego praca jest oceniana jako ataki na polityków opozycji. Do spięć wielokrotnie dochodziło z nimi w programach, które prowadzi w TVP Info, a także podczas konferencji prasowych czy na sejmowych korytarzach.

"Słowo wyjaśnienia. Na Campus akredytujemy dziennikarzy i dziennikarki, a nie wyroby mediopodobne" - stwierdziła posłanka PO Barbara Nowacka, która w przeszłości wielokrotnie wstawiała się za osobami wykluczanymi.


Brak miejsca na odcienie szarości

Wolność słowa i tolerancja na inne poglądy, okazały się być znowu pustymi hasłami. Niezależnie od oceny pracy Kłeczka, widzowie mediów publicznych nie powinni być odcinani od dostępu do informacji.

Poruszenie wywołało nie tylko zablokowanie udziału Kłeczka, ale też obecność na wydarzeniu Michała Kolanko, dziennikarza "Rzeczpospolitej", który wziął udział w panelu dotyczącym hejtu z Barbarą Kurdej-Szatan.

Jego udział komentował m.in. Daniel Liszkiewicz, kierownik Redakcji Mediów Interaktywnych TAI w TVP. Jego zdaniem wzięcie udziału w wydarzeniu organizowanym przez opozycję, to oczywista deklaracja polityczna ze strony dziennikarza.



Michał Kolanko od dawna ma problem z hejtem, który go dotyka, i wciąż rośnie grono niezadowolonych z jego pracy, czy to po stronie sympatyków rządzących, czy też opozycji.

"Rymanowski, Kolanko, Wielowieyska, Miziołek itd. To oni będą teraz tłumaczyli suwerenowi w tak zwanych wolnych mediach dlaczego PiS nie jest wcale taki zły. Zrobią wszystko, żeby utrzymać ich u władzy" - napisał jeden z fanatyków wspierających działania PO.


Nie będzie to zaskakujący wniosek, ale dla obecnie rządzących (i ich wyborców), niezależnymi dziennikarzami są ci, którzy atakują i rozliczają opozycję, a dla drugiej strony - ci, którzy skupiają się tylko na rozliczaniu rządów Prawa i Sprawiedliwości, jak chciałby cytowany na wstępie Rafał Trzaskowski. Ze względu na cały czas rosnącą polaryzację w społeczeństwie, która przeniosła się też do mediów, wszystko jest czarno-białe i zaczyna brakować miejsca na odcienie szarości.

Marcin Dobski

Czytaj dalej:

Złe wieści w sprawie inflacji. Ale Polacy nie wierzą, że inna władza coś zmieni

Dobski: Atakowani i segregowani dziennikarze. Campus Polska Teraźniejszości

Ważny polityk PiS: „Konfederacja jest partią teraz działającą w interesie Kremla”

Szanse na zniesienie wiz dla Rosjan? „Całkowite nie, ale możliwy jest pewien kompromis”

Rocznica Porozumień Sierpniowych bez Lecha Wałęsy. „Mąż czuje się rozgoryczony”

Marcin Dobski
Dziennikarz Salon24 Marcin Dobski
Nowości od autora

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka