Tym razem obyło się bez podwyżek stóp procentowych. Ale są one zaraźliwe na całym świecie.
Tym razem obyło się bez podwyżek stóp procentowych. Ale są one zaraźliwe na całym świecie.

Stopy procentowe bez zmian. Co uczynilibyście na miejscu RPP, gdy podwyżki są zaraźliwe?

Rafał Woś Rafał Woś Rafał Woś Obserwuj temat Obserwuj notkę 44
Ze strachu przed inflacją świat robi sobie właśnie wielką krzywdę. W gospodarce nakręca się niebezpieczna spirala drogiego pieniądza i wysokich stóp. Prowadzi nas ona niestety w kierunku nowej globalnej recesji.

Wyobraźcie sobie, że jesteście członkami Rady Polityki Pieniężnej. Albo jakiegokolwiek innego gremium odpowiedzialnego za ustalanie wysokości stóp procentowych w gospodarce. W Warszawie, Waszyngtonie, Frankfurcie, Pradze albo innym Sztokholmie. I macie zdecydować (jak dziś nasza RPP) o poziomie stóp procentowych.

Rada Polityki Pieniężnej podjęła decyzję ws. stóp procentowych. Jest zaskoczenie

Nie chcecie tych podwyżek, bo wiecie doskonale z czym to się je i jakie będą ich negatywne skutki. Ale presja jest silna. A choroba wysokich stóp infekuje światową gospodarkę szybciej niż koronawirus w przedszczepionkowych czasach. 

Kłótnia narodowców o Marsz Niepodległości. Winnicki ogłosił hasło, Bąkiewicz ma inny plan

Podwyższać stopy procentowe czy nie? 

No to jak? Podwyższacie stopy czy nie podwyższacie? Niby możecie próbować zwlekać. Ale nie żyjecie przecież na innej planecie. Zdajecie sobie sprawę z presji płynącej ze strony świata polityki i mediów. Oba te światy nie do końca rozumieją jak to wszystko działa. Politycy patrzą na was trochę jak na cudotwórców. Ich zdaniem, to od was zależy, czy inflacja będzie niższa. Liczą na to, bo chcą iść do ludzi i powiedzieć im, że wszystko „wraca do normy”. Wiecie też z góry, że mediów i tak nie zadowolicie. Zostawicie stopy na tym samym poziomie? Powiedzą, że nie chcecie walczyć z drożyzną, że bagatelizujecie sytuację, że się odkleiliście. Podniesiecie stopy? Usłyszycie, że to skandal, bo w górę idą raty kredytów - a ludzie tego dłużej nie wytrzymają. I tak źle i tak niedobrze. 

Spór o pochówek Urbana. MON: Trzaskowski zarządza cmentarzem na Powązkach

Ale jednocześnie wiecie przecież (no chyba, że zatrzymaliście się w rozwoju ekonomicznym na broszurkach FORu), że natura obecnej inflacji jest inna. Dziś pchają ją w górę rosnące koszty surowców energetycznych. W tle jest rzecz jasna wojna z najważniejszym dostarczycielem gazu na świecie czyli z Rosją. Od którego to dostawcy koncertowo się (jako Europa) uzależniliśmy w minionych latach. I tego nie da się tak po prostu - szast prast - odwrócić. To potrwa latami. Wiecie to i macie pełną świadomość, że te wszystkie ruchy na stopach to jest bardziej pokazywanie intencji zbicia inflacji niż faktyczna walka ze wzrostem cen. Ale co macie robić? Ludzie nie chcą słyszeć, że nie jesteście cudotwórcami. 

Największe banki centralne świata 

Ale to nie koniec. Może nawet, to jest dopiero początek. To, co powyżej to opis widoku z lusterka wstecznego. Tak było przez ostatni rok. Ale ostatnio doszła nam do tego jeszcze jedna poważna presja. Z pewnym opóźnieniem, ale swoje cykle podwyżek zaczęły największe banki centralne świata. Najpierw amerykański Fed - potem Bank of England. W końcu także EBC. A nawet Szwajcarzy.

A to oznacza, że gruba gra właśnie się zaczyna. Były główny ekonomista Azjatyckiego Banku Rozwoju Shang Jin Wei już nazwał to „śmiertelnie niebezpieczną spiralą stóp”. Bo działa to tak: w gruncie rzeczy podwyższanie stopy procentowej przez bank centralny to przecież nic innego, jak próba „wyeksportowania inflacji za granicę”. Jeżeli amerykański Fed podnosi stopy (a podnosi je nie tylko w swoim imieniu, ale też de facto w imieniu 66 krajów, które mają waluty przypięte do dolara) to zmusza innych dużych i małych do podobnych posunięć. Kiedy więc Waszyngton podwyższa stopy (a podwyższył je od początku roku już o 2,25 punktu procentowego) to dolar umacnia się wobec euro albo funta. W efekcie EBC oraz Bank of England mają zagwozdkę.

Jeżeli nie podniosą, to ich waluty słabną. A to znaczy, że zdrożeje ich import - w tym także import kluczowych dziś surowców energetycznych. A jak drożeje import to inflacja rośnie jeszcze bardziej. Taką mieliśmy właśnie sytuację przez kilka ostatnich miesięcy. Czego efektem jest rekordowe umocnienie się dolara wobec funta czy euro. W efekcie presja na EBC i innych stale rośnie. Powstaje oczekiwanie, że też będą podnosić stopy. I to się właśnie dzieje wokół nas. Z kolei podwyżki stóp EBC tworzą presję na mniejszych - Szwedów, Duńczyków, Szwajcarów oraz na kraje takie jak Polska, Czechy albo Węgry. Spirala się nakręca.

I tak to właśnie działa. Efekt jest taki, że podwyżki stóp są stale - jak to określa wspomniany już Shang Jin Wei - wyższe niż każdy z banków centralnych by chciał. I niż to jest konieczne. Wspomnieliśmy już przecież, że wysokie stopy bynajmniej nie są one dobrym lekarstwem na obecną inflację energetyczną. 

Gorzej nawet - pewnie nawet szkodzą bardziej niż pomagają. Bo to nie jest tak, że podwyżki stóp nie mają kosztów społecznych. Przeciwnie. Te koszty mogą być ogromne. Każde podwyższenie ceny pieniądza (bo stopa procentowa banku centralnego to jest właśnie taka „cena pieniądza” w gospodarce) stanowi cios w splot słoneczny systemu ekonomicznego. Zwiększa bowiem koszt obsługi długu (który jest nieodzownym elementem prowadzenia każdej działalności gospodarczej) i utrudnia przedsiębiorczość. 

Skutkuje to stałym chłodzeniem koniunktury, co przekłada się na hamowanie wzrostu płac. Ten z kolei przyniesie w końcu zmniejszenie popytu na towary i usługi (bo ludzie biednieją). W efekcie będziemy mieli dalsze chłodzenie gospodarek. A w konsekwencji widmo powrotu różnych ekonomicznych plag. W tym tej największej - jaką jest bezrobocie. 

Roger Waters skompromitował się do reszty. Uważa, że Ukraińcy chcą go zabić

Niebezpieczna spirala 

Tak właśnie działa ta niebezpieczna spirala. Jeśli do tego dojdzie zmniejszanie wydatków fiskalnych przez rządy i - nie daj Boże - jakaś nowa fala wielkich oszczędności budżetowych to jesteśmy ugotowani. Na końcu zaś będzie nowy kryzys. Kryzys, którego nikt nie chce. Ale niestety logika spirali jest taka, że wciąga każdego. I każdy rząd i każdy bank centralny - próbując zachowywać się racjonalnie - dokłada tu swoją cegiełkę.

I tak od początku 2022 roku bank centralny Kanady podniósł stopy o 3 punkty procentowe. Banki USA, Australii i Nowej Zelandii o ponad 2. Goni ich Bank Anglii. Z opóźnieniem, ale ruszył także EBC. A za nim Szwecja, Norwegia oraz Szwajcaria. W naszym regionie podwyżki są jeszcze silniejsze. Węgrzy podwyższyli cenę pieniądza od początku roku już o ponad 9 pp. My o 5 pp. W podobnym trendzie idzie Ameryka Łacińska (Chile plus 7 pp, Kolumbia plus 6. Brazylia plus 4,5pp). Tak to się nakręca. Niestety.

I to nie jest tak, że nikt nie jest tego świadom. Wiedzą to w naszej RPP. I w każdym podobnym ciele, które jak świat długi i szeroki odpowiada za politykę monetarną. To są dylematy w Waszyngtonie, Londynie, Frankfurcie, Pradze, Budapeszcie i Warszawie. Ale tu - kolejny paradoks zglobalizowanego świata - niewiele da się w pojedynkę zrobić.

A wy? Co byście uczynili na ich miejscu? Jakieś pomysły? Tylko poważne propozycje poproszę.. 

Rafał Woś 


Rafał Woś
Dziennikarz Salon24 Rafał Woś
Nowości od autora

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka