Amerykanie rozpoczynają eksport skroplonego gazu

Redakcja Redakcja Energetyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

USA w marcu rozpoczną eksport skroplonego gazu ziemnego. Będzie się tym zajmować firma Cheniere, która pierwotnie gaz LNG miała... importować do Stanów Zjednoczonych.

W 2001 roku Cheniere zadeklarowała, że wybuduje cztery terminale do importu gazu i wyda na te inwestycje około 1,2 mld USD. Ówczesny prezes firmy, Charif Souki, zachęcając inwestorów do wyłożenia pieniędzy na budowę terminali, przekonywał ich rychłą koniecznością importu gazu przez Amerykę ze względu na kurczące się własne zasoby kraju. To w wyniku tej decyzji rozpoczęła się budowa terminali Sabine Pass na pograniczu Luizjany i Teksasu oraz w porcie Corpus Christi w Teksasie.

Terminal Sabine Pass, który umożliwia dziś Cheniere eksportowanie amerykańskiego gazu został oddany do użytku w kwietniu 2008 roku, oczywiście jako obiekt służący do obsługi importu, ale wtedy sytuacja była już radykalnie odmienna niż na początku wieku, a zabiegi Cheniere o pozyskanie odbiorców gazu w kraju pełnym tego surowca przypominało wożenie drzewa do lasu. Firmie nie pozostało nic innego jak tylko przestawić się z importu na eksport.

Cheniere jako pierwsza wystąpiła do amerykańskiego departamentu energii w 2010 roku o pozwolenie na eksport amerykańskiego LNG, a pod koniec 2011 roku prezes Souki zawarł z firmą BG Group (następca British Gas należący dziś do Royal Dutch Shell) na eksport gazu LNG o wartości 8 mld USD w ciągu 20 lat. Co ciekawe to właśnie BG Group była największym eksporterem LNG do Ameryki.

Serwis Platts ocenia, że amerykański potencjał infrastruktury do skraplania gazu będzie stanowił około 15 proc. możliwości globalnych, a Stany staną się trzecim po Australii i Katarze eksporterem tego surowca, przy czym dostawcy amerykańscy mogą przyjąć całkowicie odmienną taktykę od konkurentów. Ze względu na brak ograniczeń wynikających z długoterminowych kontraktów firmy amerykańskie mogą ogrywać istotną rolę na rynku dostaw bieżących. Perspektywa rentowności takiego eksportu będzie uzależniona od globalnego popytu na gaz i jego podaży. Kolejnym będą ceny na rynku amerykańskim, a te według prognoz Plattsa mają zacząć rosnąć z 2,45 USD/mmbtu do 4,19 USD w 2020 roku, co oznacza wzrost o ponad 70 proc. Platts konkluduje, że choć na obecnym rynku gazu głos decydujący mają odbiorcy, to sytuacja może wkrótce ulec zmianie, ale dla konkurencyjnych dostawców globalnych jeden nowy czynnik pozostanie już niezmienny – Ameryka dysponuje zdolnościami eksportowymi i musi być brana pod uwagę w kalkulacjach rynkowych.

Zdolności amerykańskie mają kluczowe znaczenie dla odbiorców w Europie, gdyż to europejskie terminale są położone znacznie bliżej Sabine Pass i Corpus Christi niż terminale potencjalnych odbiorców azjatyckich, do których na dodatek bliżej ma potentat australijski, a i dostawy z Półwyspu Arabskiego byłyby konkurencyjne pod względem kosztów transportu.

Odległość z Sabine Passs do Świnoujścia to blisko 5,4 tys. mil morskich, podczas gdy droga morska z amerykańskiego portu do terminalu w Szanghaju liczy ponad 10 tys. mil morskich. Z kolei gazowce z australijskiego port Gladstone żeby dopłynąć do Szanghaju muszą pokonać nieco ponad 4 tys. mil morskich. Możemy więc liczyć na to, że amerykańscy dostawcy będą zerkać przede wszystkim w kierunku Europy, a ich zdolności eksportowe będą mieczem Damoklesa na ciągoty Rosji do ewentualnego podnoszenia cen gazu.

źródło: platts.com

AB

 

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka