Atak na Adamowicza miał miejsce podczas finału WOŚP. fot. Facebook/Youtube
Atak na Adamowicza miał miejsce podczas finału WOŚP. fot. Facebook/Youtube

Reanimacja Pawła Adamowicza na scenie była błędem? Sprawę zbadają biegli

Redakcja Redakcja Służba zdrowia Obserwuj temat Obserwuj notkę 172

Prokuratura powoła zespół biegłych, który ustali, czy akcja ratunkowa po ataku nożownika na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza była prawidłowa. Na możliwe nieprawidłowości w akcji ratunkowej wskazał w liście przesłanym prokuraturze biegły lekarz sądowy.

O zamiarze powołania zespołu biegłych poinformowała prok. Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, prowadzącej śledztwo w sprawie zabójstwa Adamowicza.

Magdalena Adamowicz o udziale Dudy i Morawieckiego w pogrzebie: "Miałam wątpliwości"

Lekarz biegły: długotrwała reanimacja Adamowicza na scenie była błędem

W lutym do prokuratury dotarł list zawierający ocenę działań ratowniczych podejmowanych wobec Pawła Adamowicza przez ratowników medycznych tuż po ataku na niego (jeszcze na scenie, na której odbywał się gdański finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy).

Autor listu - lekarz biegły sądowy przygotował go z własnej inicjatywy, "w oparciu o doniesienia medialne". Rzecznik prokuratury wyjaśniła, że medyk zakwestionował "prawidłowość czynności podejmowanych przez ratowników". - Wskazał on, że – w jego ocenie - akcja prowadzona była nieprawidłowo. Jego zdaniem ratownicy nie powinni prowadzić czynności reanimacyjnych na scenie, a powinni byli natychmiast przywieźć poszkodowanego do szpitala, gdzie były - według jego oceny - większe szanse na uratowanie życia – powiedziała Wawryniuk.

Zaznaczyła, że w związku z uwagami zawartymi w liście w ramach postępowania dotyczącego zabójstwa Adamowicza zostanie powołany zespół biegłych, który oceni działania ratowników. Rzecznik poinformowała, że w zespole tym znajdą się prawdopodobnie medyk sądowy, kardiolog i specjalista z zakresu ratownictwa medycznego.

Wawryniuk dodała, że przed powołaniem zespołu prokuratura zabezpieczy dokumentację dotyczącą przebiegu czynności ratowniczych podejmowanych wobec Adamowicza. Wyjaśniła, że wcześniej nie było potrzeby zabezpieczania tych dokumentów.

Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz zmarł podczas finału WOŚP

Atak nożownika podczas finału WOŚP i reanimacja Adamowicza

Radio Gdańsk, które jako pierwsze poinformowało o przesłanym prokuraturze liście. Podało, że

Długotrwała reanimacja prezydenta Gdańska w miejscu zdarzenia była błędem medyczny.

Twierdzi tak autor listu, patomorfolog z 30-letnim stażem.

Radio podało, że zdaniem lekarza "pacjenta należało natychmiast przewieźć do najbliższego szpitala, wówczas Adamowicz miałby dużo większe szanse na przeżycie, niemal graniczące z pewnością". "Reanimacja na scenie, która w ocenie biegłego trwała aż 40 minut, spowodowała nieodwracalne skutki, m.in. wstrząs hipowolemiczny, którego następstwem jest śmierć mózgu. Jego zdaniem masowanie serca z raną kłutą po prostu spowodowało wypompowanie krwi z ciała pacjenta" – poinformowała rozgłośnia, dodając, że - w opinii lekarza - "serce z krwotokiem nie przestaje pracować i należało w pierwszej kolejności pozszywać rany".

Zobacz galerię zdjęć:

Przemówienie Adamowcza tuż przed atakiem nożownika. fot. x-news
Przemówienie Adamowcza tuż przed atakiem nożownika. fot. x-news Atak na Adamowicza podczas finału WOŚP. fot. x-news Pawel Adamowicz podczas zbiórki na WOŚP. fot. Facebook Pawel Adamowicz - prezydent Gdanska. fot. Wikimedia Tlumy żegały Adamowicza. fot. x-news Politycy na pogrzebie Adamowicza. fot. x-news Magdalena Adamowicz z córkami. fot. Facebook

Stefanowi W. grozi dożywocie

13 stycznia wieczorem 27-letni Stefan W. podczas finału WOŚP w Gdańsku wtargnął na scenę i zaatakował nożem prezydenta Adamowicza. Jeszcze w nocy ugodzony kilkukrotnie nożem Adamowicz przeszedł pięciogodzinną operację. Następnego dnia zmarł. Sekcja zwłok wykazała na jego ciele m.in. trzy głębokie rany - jedną w okolicy serca i dwie w brzuchu.

Stefanowi W. postawiono zarzut zabójstwa z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Czyn ten zagrożony jest karą co najmniej 12 lat więzienia, 25 lat pozbawienia wolności, a nawet dożywocia. Stefan W. nie przyznał się do jego popełnienia. Gdański sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zdecydował o tymczasowym aresztowaniu 27-latka.

KJ

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo