Były przewodniczący Komisji Europejskiej  Jean-Claude Juncker i prezydent Rosji Władimir Putin. Fot. PAP/EPA/DANIEL KOPATSCH / Canva
Były przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker i prezydent Rosji Władimir Putin. Fot. PAP/EPA/DANIEL KOPATSCH / Canva

Komisja ds. Rosji jest potrzebna. W Brukseli

Rafał Woś Rafał Woś UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 179
Podoba mi się pomysł prezydenta Dudy, by powołać komisję ds. rosyjskich wpływów na szczeblu unijnym. Szkoda, że ta słuszna idea utonie w morzu histerii, oskarżeń i oburzenia na tzw. lex Tusk.

Komisja ds. badania rosyjskich wpływów podzieli los „lex TVN” 

Nie będzie ani „spóźnionego rozliczenia sowieckiej agentury” (jak chcieliby jedni). Ani „pisowskich ustaw norymberskich” (nad czym lamentują inni). Moim zdaniem komisja ds. badania rosyjskich wpływów podzieli los „lex TVN” albo „piątki dla zwierząt”. Inicjatywa zniknie w mrokach dziejów jako polityczna jętka jednodniówka.

Komisja ds. Rosji jest w oczywisty sposób częścią nakręcającej się kampanii wyborczej. Ma do odegrania rolę podkręcenia polaryzacji. I nic poza tym.

Jarosław Kaczyński uważa (prawdopodobnie), że w ten sposób mobilizuje i konsoliduje prawicę. Kończąc mocnym akcentem przeróżne harce na tym skrzydle Zjednoczonej Prawicy. To także palec do pogrożenia Konfederatom, których PiSowcy jeszcze nie raz będą w przyszłości (w razie potrzeby) szachować sugestiami nadmiernej prorosyjskości.


„Nieliczni, ale fanatyczni”

A Tuskowa opozycja? Ona oczywiście pompuje temat przedstawiając siebie w roli ofiar. Trudno im się dziwić. Hasło „końca demokracji” jest jedną z trzech najważniejszych pałek, którymi opozycja od roku 2015 próbuje okładać rządzących (pozostałe dwie pałki to „Druga Grecja” oraz „Polexit”). Tusk i jego poprzednicy sięgają po nie zamiennie. W nadziei, że teraz to już nareszcie „ludzie się przebudzą”. Czy to nastąpi? Wątpię. Raz, że opozycja ogłaszała już koniec demokracji chyba ze dwadzieścia razy (i za każdym razem to już był absolutnie „ostatni dzwonek”).

A dwa, że znów ich histeria nie zniesie starcia z rzeczywistością. Bo komisja (jeśli w ogóle powstanie) to na pewno nie będzie żadnym "prokuratorem, sądem i plutonem egzekucyjnym w jednym ciele” - to raczej opis na potrzeby najbardziej antypisowsko nagrzanych czytelników Gazety Wyborczej i widzów TVN24. Których trochę w Polsce jest. Jednak są - jak to się kiedyś mówiło o szalikowcach mniej znanych drużyn piłkarskich - „nieliczni, ale fanatyczni”.


Przydałaby się komisja ds. rosyjskich wpływów... w Brukseli

W tym całym histerycznym zamieszaniu szkoda mi tylko jednego. To znaczy pomysłu, o którym mówił podpisując ustawę o komisji Andrzej Duda. Prezydent powiedział, że życzyłby sobie aby taka komisja powstała na szczeblu unijnym. I że polski rząd powinien zacząć taki postulat w Brukseli lansować. Bo badać jest co. Ostry i prowadzony od dobrych dwóch dekad lobbing rosyjskich gigantów gazowych w Europie był przez lata tajemnicą poliszynela. Skutki miał jednak wymierne i bolesne. Doprowadził do faktycznego uzależnienia Europy od taniego gazu z Rosji. To uzależnienie jest najważniejszą z przyczyn, dla których cod dwóch lat Unia zmaga się z wysoką inflacją i kryzysem kosztów życia. W reakcji na tę inflację trzeba było podwyższać stopy procentowe, co zaprzepaściło nadzieje na szybkie odbicie po pandemicznej recesji.

"Winnych nie odnaleziono"

Jednocześnie sprawa rozliczenia winnych tego stanu rzeczy rozeszła się w Europie po kościach. I można odnieść wrażenie, że za całą tę historię jednoosobowo odpowiedzialny był ex kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder - dziś już emeryt i osoba prywatna. A prócz niego nikt o sprawie nie wiedział. Wszyscy są zaskoczeni, zszokowani i najchętniej to by zanucili (za Zenkiem Martyniukiem) „jak do tego doszło nie wiem..”. Gdyby oczywiście znali Zenka Martyniuka.

Taka komisja ds. Rosyjskich wpływów w Brukseli mogłaby rzucić wiele światła na tę sprawę. A także na inne lobbingowe praktyki płynące z innych stron świata. Z Doliny Krzemowej, z Zatoki Perskiej, z Chin.

Rafał Woś

Były przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker i prezydent Rosji Władimir Putin. Fot. PAP/EPA/DANIEL KOPATSCH / Canva

Czytaj dalej:

Rafał Woś
Dziennikarz Salon24 Rafał Woś
Nowości od autora

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka