Nasz dzisiejszy pamiętnikowy tekst obędzie się bez reministencji o nowych estradowych występach ulubieńców spod znaku szczególnej troski. Pozostawimy w spokoju Nowoczesnych, Schetynowców i nawet chorągiewkowatego Misia. Bowiem istnieją o wiele ważniejsze wydarzenia. Zupełnie odbiegające od politycznej głupawki i jej animatorów.
Mój ukochany Chudej umarł. Na pewno teraz jest nareszcie wolny od ziemskich ograniczeń i gania po niebiańskich, umajonych łąkach, ścigając się z motylkami a w chwilach relaksu wącha sobie pachnące kwiatki. Pewno też niebiańskie.
Chudej to mój ukochany, jedyny pies jakiego miałem. Wysoki, smukły, bardzo szybki w biegu owczarek belgijski. Śmiertelny wróg wszystkich ludzi i kociego rodu, czemu specjalnie się nie dziwimy, gdyż kotów też nie kochaliśmy, jakby od zawsze.
A spotkaliśmy się, jak to w życiu bywa, przez zrządzenie losu, czyli krystaliczny przypadek. Szwagier Maciej, wówczas niespełna dwudziestolatek, podjął był się „ojcowskiej” opieki nad pewną nastolatką. I w kulminacyjnym momencie sprawowania pieczy zabrał niewiastę z lichego baraczku do swojego Maciejowego pokoju w czteropiętrowym bloku. Przy milczącej akceptacji własnej Mamy.
Nas poprosił o przewiezienie kilku tobołków swojej dziewczyny, której rodzice zarabiali na życie na pewnej zielonej wyspie o nazwie Irlandia.
Tobołki spakowane. Wszyscy zainteresowani zajęli miejsca w aucie a na rachitycznym podwóreczku został duży ale za to bardzo chudy pies.
Zapytałem co z nim będzie ? Dziewczę odrzekło, że nazajutrz zawiezie go do schroniska. Grom mnie trafił i stanowczo, co mi się rzadko zdarza, powiedziałem do żony, że zabieramy pieska do naszego domu … I tak się stało.
Szybko przechrzciłem Stwora po swojemu i rozpoczęliśmy żmudny proces poznawania siebie nawzajem. A szło jak po grudzie. O ile w domu był z pewną rezerwą przesympatyczny, to podczas nieodzownych spacerów wychodziło z niego szaleństwo.
Rzucał się prawie na każdego przechodnia i każdego psa w zasięgu piesowego wzroku. Uciążliwe to było jak cholera, bo u nas przytył, zmężniał i miał energii o wiele za dużo jak na nasze, moje i żony, cherlawe możliwości skutecznego stopowania jego agresji. Doszło do tego, że zacząłem najchętniej wychodzić z nim głęboką nocką, bo wtedy raczej rzadko napotykaliśmy ludzkie obiekty nadające się do natychmiastowej konsumpcji przez naszego rozkosznego beniaminka.
Dwa razy nie zamknąłem furtki do ogródka i to wystarczyło, żeby Chudej wymknął się jak duch i rączo rozpoczął swoje prywatne safari. Finał tych ekskursji był zawsze kiepski. Ogonek poszkodowanych, (nadgryzionych) pod furtką i kłopoty, kłopoty i jeszcze raz kłopoty.
Nie mniej oboje z żoną pokochaliśmy psiaka tak mocno jak tylko można. W domu oddawał nam uczucia z nadwyżką ale spacery to był horror.
Po burzliwej domowej dyskusji o tym, co my możemy zrobić żeby Psu pomóc znormalnieć, postanowiliśmy skorzystać z dobrodziejstwa szkółki dla psów korygującej ich charaktery. Niwelującej pod okiem trenera agresję. W konsekwencji co niedzielę jeździłem z Pupilem do województwa, czyli do Gdańska, gdzie Chudej już podczas pierwszej lekcji został indywidualnym kursantem.
Indywidualnym bo przeganiał, wyganiał lub rzucał się na inne psy w pobliżu,więc wspólne ćwiczenia psiaków na boisku z natury wykluczały się. W sumie pojechałem tylko na szkolenie trzy razy, gdyż w czasie trzeciego trener dość brutalnie potraktował naszego Psa, próbując, jak powiedział, złamać jego krnąbrny charakter. Ten w rewanżu z kagańcem na pysku, rozszarpał mu nadgarstek. Moja krew pomyślałem z dumą i radością, bowiem wcale nie podobały mi się agresywne poczynania nauczyciela. W konsekwencji facet przerwał zajęcia i poleciał tamować krew a my po długiej chwili obaj usłyszeliśmy: a panom to my dziękujemy !
I choć o zwrocie kasy za cały opłacony kurs nie było mowy, to decyzję o wywaleniu nas na zbity pysk przyjęliśmy z zadowoleniem. Ja podwójnym, bo z satysfakcją, gdyż po raz pierwszy w naszym zacnym życiu, z jakiegoś projektu nie wyleciałem sam … ale w towarzystwie. I to zacnym.
Wyjechałem na zaproszenie do pracy do Anglii. Zawsze będę pamiętał ile w tym czasie wycierpiała nasza umiłowana koleżanka małżonka chodząc ze zbójem na spacery. Opowiadała, że nawet kilka razy przewróciła się na chodniku, kiedy bandzior gwałtownym skokiem na potencjalną ofiarę pociągał ją za sobą.
Umyśliliśmy, że zabierzemy Stwora do Anglii. Ja już pracowałem a żona powoli zamykała swoje sprawy zawodowe i jednocześnie przysposabiała Chudeja do podróży. Specjalne, badania, roczny okres kwarantanny i wszczepienie obowiązkowego cheapa.
I zaczęły się schody. Trzeba było na kilka miesięcy gdzieś Chudeja ulokować. Znajomy podpowiedział, że może przechowa go właściciel hurtowni. A znając agresję naszego Pupila, nawet zachęcał, że tam i pies będzie bezpieczny i inna ludzkość.
Porozmawiałem z facetem i wyraził zgodę. Z drobnym warunkiem. Przyjmie psa ale na zawsze. Konsternacja wynikająca z podjęcia natychmiastowej decyzji o albo pozostawieniu jeszcze na kilka miesięcy żony siedzącej na walizkach … Albo oddaniu Chudeja na zawsze.
Kiedy jednak pomyślałem o jego agresji a oczyma wyobraźni zobaczyłem umykających w lansadach Angoli, zawzięcie ściganych przez Chudeja i potencjalnych kłopotach w obcym kraju zbrodnicza decyzja nasunęła się sama.
Chudej został w hurtowni a ja co miesiąc dzwoniłem pytając jak się czuje i co porabia.
Na pewno miał o wiele lepiej niż w naszym domu. Bo do godziny osiemnastej leżakował w przestronnym kojcu. Dostał od właściciela nawet nową ocieploną budę. I miał od wieczora do rana, wyłącznie dla siebie ogromną przestrzeń do biegania, czego my mu nie mogliśmy zapewnić, ze względu na małe mieszkanie i jego agresję wobec innych ludzi na ulicy.
Co stracił Chudej ? Naszą miłość. A my Jego. Dlatego nigdy nie zapomnę jak kiedyś leżąc w sypialni, w MYŚLACH poprosiłem żeby mnie ogrzał a Pies niezdarnie wdrapał się na tapczan i przylgnął całym swoim Psim ciepłem.
Kilka dni temu zadzwoniłem. Powiedziano, że zachorował i jedyną alternatywą było uśpienie. Ostatni raz widziałem go prawie osiem lat temu. Nagle zrobiło się smutno i szaro. I tego się trzymajmy …
Inne tematy w dziale Polityka