Maturzysta kumpel Tuska Władysław Bartoszewski, nazywany profesorem przez dziennikarzy mainstreamu, u boku intelektualisty Komorowskiego wziął udział 1 sierpnia 2013 roku w państwowych uroczystościach poświęconych kolejnej rocznicy Powstania Warszawskiego i przy szacownej okazji nazwał kurtuazyjnie Polaków upamiętniających patriotyczny zryw Warszawy 44 - „ochrzczonym motłochem”.
To jeden tylko cytat. Albowiem ponieważ, że ówcześni „krulowie życia” nie bawili się w Wersal i konwenanse, ino walili na odlew, że polska nacja to bydło godne najwyższej pogardy.
Odpryski takiej narracji mamy do dziś. Miliony Polaków stanowiły dla miłośników produktu z Czerskiej, lisiej nory, i innych Młynarskich, nację nie skonsolidowaną i nie spójną. Nie jednorodne plemię ale przypadkową zbieraninę. Na której można zawiesić każdą łatkę. Nawet tę najbardziej obraźliwą. To nic zresztą. To tylko słowa. Ale już sikanie do zniczy smoleńskich na Krakowskim Przedmieściu to bezsprzecznie wyższa szkoła jazdy. Przymiotniki darujemy sobie. Wszak jest piękne, wakacyjne lato.
Beneficjenci przegranej sprawy obornik wylewają nadal. I niech wylewają na zdrowie. Bo to jest DOBRA WIADOMOŚĆ. Gdyż tym samym zniechęcają do siebie nad wyraz skutecznie, nawet tych Rodaków, dla których „polityka” to Kosmos a Rzepliński z trybunału, to na pewno ten syn tego starego Rzeplińskiego co to 8 roków nazad sądował się z Jankowiakiem o miedzę … Z innej beczki.
Autorytet dla NIKOGO i noblysta Bolek Lech Wałęsa wcale nie bije żadnych rekordów, żenady z błazenadą czy na odwrót. Choć tak kiedyś napisaliśmy sami. Poszliśmy po rozum do głowy i na dziś nam wyszło, że takie zachowanie charakteryzuje w zwierzęcym świecie, nieszczęśnika, który wpadł w potrzask i zaraz zginie. Nie wszystkie stwory są wyposażone w tak dużą dozę desperacji by odgryźć własną kończynę, dla wolności na trzech nogach. Pan Wałęsa we wnyki wpadł dawno i jak to się dzieje w kniei został sam jak kołek w płocie. A skoro znalazł się w pułapce bez wyjścia, to pluje dookoła, coraz bardziej osłabiając swoją bez wizerunkową marność. I tyle w tym temacie.
A jak by tak jeszcze klepnęli rozbiórkę stalinowskiego Palace, to zostałaby tylko do uporządkowania pewna Aleja, nie fanatycznie Zasłużonych. Co przy schyłkowych wakacjach byłoby optymistycznym prognostykiem na bliżej nieokreśloną przyszłość. Z uwzględnieniem rzecz jasna mocarstwowych zapędów niejakiego Władymirowicza. I tego się trzymajmy …
Inne tematy w dziale Polityka