Przez dostępne nam media przemknęła jak pocisk informacja o śmiertelnej obrazie francuskiego prezydenta i w konsekwencji odwołaniu wizyty w Warszawie.
Koniec świata. Co teraz będzie jak francuska ladacznica (za genialnym Kisielem), obrazi się i odwoła ambasadora albo co gorzej już nigdy więcej nie poprze Tuskokrula Europy ? A nas Polaków przestanie wpuszczać na wycieczki do Paryża ? Co by po raz ostatni pooglądać Luwr i okolice zanim zaanonsują kalifat. Niewiele do tego trzeba.
Bo takie też biegają po internecie newsy, że Tusk poszedł w krule za Caracale. Przecież to jasne jak słońce Peru, że w każdym narodzie obowiązuje definicja: coś za coś. A najlepiej jeśli kontrachenta można wyślizgać bez mydła. Czyli kolokwialnie wysadzić w powietrze.
Polacy z Francuzami nigdy nie mieli dobrych relacji. Partnerskich. Kiedyś powiedzieli, że nie będą umierać za Gdańsk, pomimo tego, że wcześniej umieraliśmy radośnie za Napoleona. Zawsze traktowali nas jak kolonię a słynnymi pozostaną słowa poprzedniego prezydenta: „Polacy stracili szansę, by siedzieć cicho …” Nic dodać i nic ująć.
Nawracając się jeszcze na chwilę do Tuska. Partia rządząca nie wyklucza odmówienia poparcia rządu dla byłego premiera. Sugerując ewentualne zarzuty jakie może postawić polska prokuratura panu Donaldowi. A lista długa jest jak zima w Polsce.
Smoleńsk.
Polskie stocznie.
Ambergold.
Podręczny zestaw afer od hazardowej po podsłuchową.
Nas kiedyś tąpnęło zapewnienie na wizji, że nigdy nie zostawi kraju. Upłynął miesiąc i już go nie było. I ten rażący przykład kłamliwego polityka na zawsze wpisał się do jego życiorysu. Bo przecież nie okłamał pani Gieni z warzywniaka ale oszukał Naród. I tego się trzymajmy …
Inne tematy w dziale Polityka