Więdnące kwiaty PRLu. Przeczytaliśmy, bez specjalistycznego podekscytowania książkę „Resortowe dzieci. Media”. Bo wpadła przypadkowo w nasze brudne łapska. Autorzy otwierają przed czytelnikiem nieciekawe obrazy funkcjonowania polskich mediów. Mediów „przechodnich”.
Z dziadka na ojca. Z ojca na syna, córkę, przemieszczają się pokoleniowo, niejako naturalne koneksje rodzinne, polityczne koligacje i eksponowane fuchy firmowo branżowe. Z reguły niedostępne dla kogoś z „ulicy”.
Czy dziwimy się ? Niespecjalnie. Gdyby nasz Tatuś poprowadził nas za rączkę „ku świetlanej przyszłości”, w mediach, sądownictwie, polityce, z natury rzeczy zapewniającej brylowanie na salonach oparte o sowite honoraria, to może dziś nie bylibyśmy biednym ale za to szczęśliwym (dzięki wspaniałej partnerce obok), emigrantem, ale zupełnie kimś innym. I chodzilibyśmy ze śpiewem na ustach na towarzyskie spotkania, np. komitetu obrony draństwa. Wykupując w zaprzyjaźnionym kiosku, cały nakład GW.
W razie każdym wcale a wcale nie żałujemy. Ani nawet nie myślmy w kategoriach zawistnej zazdrości.
Czytać innych części nie zamierzamy, albowiem ponieważ, że jest dookoła wiele więcej bardziej interesujących pozycji książkowych.
Nie potrzeba być geniuszem, żeby już wiele lat temu dojść do wniosku, że drgnie dopiero wtedy kiedy nadejdzie zmiana pokoleniowa. I po 25 latach przepychanek rzeczona zmiana nadchodzi wielkimi krokami. „Honorowi generałowie powymierali. Już nikt nie ekscytuje się czy iks pojawi się w sądzie, czy też znów jego obrońca zapoda zwolnienie lekarskie.
Powoli powraca pamięć o ludziach bez tożsamości, których jedyną przewiną był niedobór miłości dla narzuconego karabinową lufą systemu od wschodniej flanki. I mieli odwagę zaprotestować. Dziś powoli otrzymują nawet swoje mogiły. Bo zasypywanie wpierw zastrzelonych w bezimiennych dołach, to nic innego jak mistrzostwo świata w draństwie. Przy którym nawet totalna opozycja wraz z innymi komitetami są raptem niewinnymi igraszkami dzieciarni z piaskownicy.
Prezes od trybunału wprawdzie był jeszcze nie zszedł, ale za to odchodzi pokoleniowo bo kończy kadencję. Dobre i to. Choć dla nas odchodzi w niesławie. Zbrakło profesorowi tego „czegoś”, co pozwoliłoby zachować twarz. Instynktu samozachowawczego, który w odpowiedniej chwili nakazył by mu siedzieć cicho.
Poszedł na całość i w rezultacie zamiast wspomóc własną ukochaną formację polityczną to sprawił, iż tysiące ludzi zobaczyło w jakim stanie rozkładu znajduje się polski wymiar „niesprawiedliwości” ludowej. Objawiła nam się przed oczyma korporacyjna mafia do krwi ostatniej chroniąca swoje własne przywileje. I znowu pytanie retoryczne. Czy to dziwi ? Bezwzględnie nie. Od wojny zagospodarowali swoje poletko i strzegą dla następców wykrojonego w pocie togi i biretu terytorium. My byśmy też tak robili. To jest wpisane w każdy normalny genotyp osobnika homo sapiens. Ze specjalnym wskazaniem na sapiens.
Z czym albo z kim wstąpimy, wejdziemy w Nowy 2017 Rok ? Na pewno z Donaldem Trumpem. Zdecydowanie stawiamy na przywódcę Ameryki, który nie kocha komunizmu a nazwisko w polskim tłumaczeniu znaczy „atut”. Nie kochaliśmy dwu kadencyjnego serialu z wielbicielem resetu z Kremlem w roli głównej. Bo to właśnie dzięki owemu resetowi zginęły tysiące na Ukrainie a tysiące umierają dalej na bliskim wschodzie.
Nikt nie naprawi mechanizmów kreujących negatywnie światowe wydarzenia. Ludzie tłukli się już w mrokach dziejów i tłuc się będą nadal. Ino po drodze wymienili maczugę i procę na kałasznikowa. Skutek ten sam a nawet ciut lepszy. Istota tkwi tylko w odległości. Oddaleniu faktycznym jakiegokolwiek konfliktu od polskich granic.
Nie chcemy, za skarby żadne aby arcydzieło skryte pod postacią stołecznego pałacu kultury, w wyniku nawet przypadkowego ostrzału, popadło wpierw w ruinę a potem w zapomnienie. Toż to chwalebny przykład polskiej myśli reprywatyzacyjnej. Wspomaganej „siłom i godnościom osobistom” wielu zaangażowanych na pełnych obrotach kancelarii prawniczych. I tego się trzymajmy …
Inne tematy w dziale Polityka