Mój Kraj, moja Polska jest zakałą Zachodniej Europy. Enfant terrible tak zupełnie zwyczajnie. Horror ? Skądże znowu. Albowiem ponieważ, że sam fakt, iż mój kraj jest zakałą i sprawiającym kłopoty ciemnogrodem pośród światłych państw, oświeconej Europy, że wymienimy Francuzów, Niemców, Włochów, Belgów tylko nam się cholernie podoba.
Gdyż choć raz w naszym zacnym życiu, mamy zacne towarzystwo. Po fachu. Od zawsze byliśmy zakałą rodziny i choć wówczas czasem było nam smutno, to teraz jest jakby raźniej. Bo jest już nas dwóch. Moja Polska i nasza podczepiona doń, skromna osoba. Mikroskopijny trybik i Ojczyzna. Z grobami naszych Najistotniejszych Nieobecnych oraz z bezdyskusyjną wiedzą, o tym, że światełko zapalamy właśnie w tym konkretnym miejscu i w myślach rozmawiamy właśnie z Mamusią i Tatusiem. Z nikim innym.
Według Komisji Europy z taktycznie mocno przeziębionym pierwszym mikrofonem tejże, Fransem, że o naszym idolu, czyli second Donaldzie nawet nie wspomnimy, mój kraj kwalifikuje się do kapitalnego remontu. Delikatnie ujmując kwestię. Dokładnie zresztą tak jak my. I ciągnie się niczym żuma do gucia dylemat przeziębionych brukselskich elyt: jak to qrwa zrobić, żeby te niecałe trzydzieści sześć milionów wypierniczyć w powietrze !? Albo przymusić do demokracji po lewacku, vide Hamburg, ubogacić, wprowadzając stan wyjątkowy jak pod wieżą Eiffla i znać na wyrywki swoje miejsce w unijnym szeregu. Wszak brzydka panna bez posagu może być tylko jedna.
Dla nas przekaz jest prosty jak sznurek do snopowiązałek. Bo kojarzy nam się nieodparcie, z tą samą powtórką z rozrywki jaką pamiętamy z czasów, w których panował niejaki Iljicz Breżniew. Czyli w tamtym przypadku byliśmy kolejną, sowiecką republiką, a od roku 2004 zostaliśmy też republiką tyle, że Związku Lewackich Republik Brukselskich. A komisarze non stop ślą nakazujące pisma, wygrażając już nawet nie palcem ale pięścią Nawracając się do terminu zakała. Byłem zakałą, jestem i będę do usranej śmierci naszej.
1. Za zupełnie młodego, przepiłowaliśmy złoty pierścionek naszej ukochanej Siostry, w celu przystosowania w/w do naszego palca. Na którym występować miał w charakterze sygnetu. Zakała.
2. W szkołach byliśmy notorycznym leniem. Co przekładało się na Ojcowską obstrukcję finansownia naszego kieszonkowego. Jeśli takowe występowało z okazji świąt kościelnych, tudzież państwowych to i tak przeznaczaliśmy walory na konsumpcję taniego wina. Na ulicy Beniowskiego. W nadsklepowych chaszczach.
3. Pominęliśmy istotny element pozyskiwania soczystych owoców z sąsiedzkich sadów i ogrodów. To nic, że w domu były wiśnie i czereśnie. Gruszka z ogrodu pana Morawskiego smakowała jakby ociupinkę lepiej.
4. Pracę zawodową pomińmy. Albowiem ponieważ, że nam było lekko, łatwo i przyjemnie. I właśnie w sprzyjających okolicznościach gorących lat siedemdziesiątych i zgryzoty wynikającej z faktu, że jedni wyjeżdżają na konkrakty muzyczne a inni ni chooja, popadliśmy w stress i samokrytykę z której wybawiła nas eksplodująca Solidarność. A nasz Kraj ? Przecież cała Polska też oddawała się namiętnie pracy zawodowej. W zgodzie z wesoło powtarzaną rymowanką: czy się stoi czy się leży tausend pińćset się należy ...
5. Potem nastąpił dla nas czas bierności tak zawodowej jak i intelektualnej metamorfonizujący się kontestacją wszystkiego i wszystkich. Często gęsto w sopockim SPTiWie z wysokimi zewnętrznymi schodami. Akurat tam poprzez swobodny lot mordy nie obiliśmy ale za to poznawaliśmy wielu fajnych ludzi. I na ambergoldbank nie abstynentów. Każdy walczył o Polskę tak jak w tamtych czasach najlepiej umiał. Potrafił. Zawsze byli lepsi i gorsi. Tylko, że lepsi pili pepsi ... A gorsi gorzałkę. I tak jest po dziś dzień.
Na finał o uzależnieniu części elit politycznych w wynoszeniu polskich spraw na zewnątrz kraju. Obyczaj stary jak Targowica. A raczej syndrom Targowicy w którym ludzie ślepo wierzą, że ktoś za nas cokolwiek załatwi. Że brukselscy urzędnicy są bardziej oświeceni a więc wiedzą lepiej i więcej Są obligatoryjnie mądrzejsi od polskich głów ze wschodnich prowincji.
Dla nas oczywistą oczywistością jest to fakt permanentnej zdrady.
W innej odsłonie permanentnej głupoty.
A w jeszcze innej prymitywnej nienawiści.
A więc Rodacy cieszmy się i radujmy albowiem w niedługim czasie jeśli nawet nie Bruksela z jej zapleśniałym Timmermansem to zupełnie ktoś inny zaordynuje Polsce bolesnego klapsa. Wszak historia kołem się toczy. I tego się trzymajmy ...
Inne tematy w dziale Polityka