Z Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej, które odbyły się w roku 1990 nie wiele wówczas pamiętałem. I nie pamiętam do dziś. Dlaczego tak się stało? Przecież lubię wymyśloną przez Angoli - kopankę. A jeszcze w wydaniu najlepszych drużyn świata. Z prozaicznej przyczyny. Po prostu w roku 1990 nie miałem na to czasu !
Bezwzględne ZERO komfortowej sytuacji pt. DOBRY, MUNDIALOWY MECZ. WYGODNY FOTEL. A W PRZERWIE BIEGUSIEM NA DRUGĄ STRONĘ ULICY DO PANA STASIA. PO PIWKO. KONIECZNIE MADE IN ŻYWIEC.
Taki obrazek był wtedy tak nierealny, jak nie przymierzając, science fiction u Stevena Spielberga w 27 spotkaniach XVII stopnia.
A dziś ? Dziś jest zupełnie inaczej. Choć nie w Polsce a na obczyźnie, to mamy nieograniczone możliwości kontemplowania poczynań eskadry „Lewego”.
A to już zaledwie kilka godzin. Natomiast niekwestionowanym fenomenem made in Poland jest na ambergoldbank Narodowa Euforia. I w dobrym tego słowa słowa znaczeniu; TOALNY, POWSZECHNY doping dla piłkarzy.
Oczywiście takie sportowe bratanie się Narodu nie jest w smak tubylczym „europejczykom” skłonnym do kibicowania wszystkim byle nie swoim. Ale to ichni, targowicki problem.
Albowiem ponieważ, że lemingozowe lewactwo zalewa Europę równolegle z potopem muzułmańskich nachodźców.
Cóż, na przekór malkontentom życzyć należy polskim piłkarzom wysokiej wygranej. Imć Trzaskowskiemu kolejnej fuchy związanej z malowaniem parkowych siedzisk. Jak przeleci wszystkie parki w Polsce, nabierze wprawy to z rozpędu może przyjechać na Wyspę.
Tu też znajdzie się kilka ławek do odświeżenia. Ale przede wszystkim postulujemy kandydatowi skuteczność w zamrożeniu unijnej kasiory. W odpowiednim czasie odmrozimy sobie sami. Bo kto to wie co to będzie za kolejne cztery lata ? I tego się trzymajmy …
Komentarze