Wprawdzie strona polska ogłosiła już przetarg na budowę kanału przez Mierzeję Wiślaną, to choć sam pomysł od lat blokował Kreml ze zrozumiałych względów, co gorsze o punkty dla Kremla non stop zabiegało i dziś też zabiega prorosyjskie lobby w Polsce. Przeciwnicy i wrogowie z kremlowskiego nadania teraz jedyną szansę w zablokowaniu inwestycji upatrują w osobie marszałka woj. pomorskiego. Ów negatywny bohater sam pomysł przekopu zwalczał nawet na łamach proputinowskiego portalu Sputnik, a po rosyjskiej inwazji na Krym zorganizował na Pomorzu akcję przyjaźni z Rosjanami.
Czapki z głów.
Ale nie tym chcę napisać. To tylko znamienny przykład a są ich tysiące, odsłony wymyślonej przez dziennikarzy, publicystów wojny polsko-polskiej. Sam w nią przez chwilę uwierzyłem. Ale tylko przez chwilę. Albowiem ponieważ, że nie ma czegoś takiego jak wojna polsko-polska. Takiego filmu jeszcze nikt nie nakręcił. To mit wymyślony przez żurnalistów na potrzeby podgrzewania emocji i większych wpływów do redakcyjnej kasy.
W Polsce istnieją dwa ośrodki. Dwa obozy. Obóz polski, patriotyczny i drugi, którym jest obóz antypolski. Z wewnętrznymi podziałami na wyborców europejskich, czy tych tęsknie spoglądających w kierunku Moskwy. I tak było od zawsze. Bo dotąd przecież żadna partia kanapowo-egzotyczna nie zdobyła władzy i nie zdobędzie.
Starsze od polskiej demokracje poradziły sobie w taki sposób, że w USA są Republikanie i Demokraci. W Anglii Konserwatyści z Laburzystami a u Germańca Chadecy z Socjalistami. I tak to wygląda. I w Polsce też będzie podobnie. Kiedy ? Tego nie wiedzą nawet starzy Górale. A starzy Górale pono wią wszyćko.
Dlatego marszałek od PeŁo robi Rejtana dla przekopu Mierzei a inny demokrata Barack tulił niedźwiedzia zapewniając o lepszym traktowaniu Rosji w następnej kadencji.
I na koniec. Z ponurą miną spoglądam na francuską wojnę domową. O której nikt nic nie wie a już na pewno nikt w Brukseli. W której to batalii plastikowy Emmanuel codziennie przyjmuje na klatę widowiskowe porażki. I dobrze mu tak. Bo to jego właśnie brukselskie i niemieckie ELYTY okrzyknęły zbawcą Francji. Ba, chwilę później ogłaszając onego plastika nawet prorokiem i ostatnią deską ratunku dla Unii Europy i Donalda Tuska et consortes. Ale póki co ale póki czas Lud Paryża odśpiewał albo odśpiewa Marsyliankę i wyruszy na Pałac Elizejski.
A więc ukochane acz zróżnicowane elektoraty czas Junckersów, Timmermansów i różnych innych garderobianych dobiegł końca. Bo gorzej pod tą szerokością geograficzną już być nie może. I tego się trzymajmy ...
Inne tematy w dziale Polityka