Zostałem pozbawiony jakichkolwiek informacji. Właściwie, po prawdzie to pozbawiłem się „wiedzy o Polsce i świecie współczesnym „, niejako na własne życzenie. Nastąpiło świadome wykluczenie z konkluzją, że jest o wiele więcej ciekawszych zajęć, od oglądania w TVP na okrągło podrygującego konia w kaszkiecie, nienawistnej"kasty", czy innych Cimoszewiczów, powstających z popiołów niczym mityczny Feniks albo żyjących wiecznie jak sam Wołodia Lenin.
Dlaczego ? Bo TVP czy inne prawicowe portale stały się na rympał jednostronnie monotonne, że aż nastąpił w naszym organizmie tzw. efekt wykrztuśny. I odłożyliśmy do lamusa polskie podwórko, zostając tylko przy skąpych informacjach z zagranicy, czyli ze świata. I to nawet nie codziennie.
Nastąpiło u nas zmęczenie materiału polską polityką i polskimi politykami alias wybrańcami narodu. Zbyt dużo naczytaliśmy książek, by nie wiedzieć, że na końcu im wszystkim chodzi tylko i wyłącznie o kasę. Namiastkę lub rzeczywistą władzę i splendor wynikający z przynależności do elity. Często gęsto samozwańczej. Bo tak w rzeczywistości to żyjemy w niechcianym związku, nawet nie z jeziorem ale wielkim oceanem wstydu. Nieograniczonego wstydu za ludzi nieudolnie sprzątających Polskę po złogach czerwonej zarazy i Bondów strzelających z przyłożenia w polską potylicę.
Pierwszy prezydent Jaruzelski porażka. Drugi prezydent elektryczny jeszcze większa. Do dziś z każdego kranu wyciekają złote myśli, spostrzeżenia i wyzwiska. Dwie kadencje komuszego prezydenta to zmarnowany czas całego Narodu, ze specjalnym uwzględnieniem elektoratów głosujących na wygadanego pijaka. Czwarty z przydomkiem „bul“ to krystaliczny przykład wtopy wizerunkowej, intelektualnej i wreszcie umysłowej, delikwenta.
Polski parlamentaryzm jest jednym, wielkim bagnem a migawki z sali plenarnej niezbicie dowodzą proweniencji posłów i senatorów. Patologia. Wyrażająca się wyzwiskami. Pokrzykiwaniami. Buczeniem. Tupaniem. Wygrażaniem. Obrażaniem.
Dalej nawet nie chce mi się pisać. I to wcale nie jest wojna polsko polska. O czym już wcześniej pisałem. To tylko wulgarny skok na kasę z dodatkami w brzęczącej monecie od Moskwy, Brukseli, Berlina czy na samym końcu od rodzimego przedsiębiorcy. Niepotrzebne skreślić. A bywa, że honorarium jest też w naturze. W pakiecie z fasolką po bretońsku i kompocikiem na szczawiu i mirabelkach.
O to jest polski parlamentaryzm. Wirujący w szalonym tempie krąg interesów za mamoną. Z nieustającym parciem na szklane oko kamery. Czym mniej w człowieku sensu i logiki tym większy pęd do mediów. Nie jest ważne, zdarza się, że dziennikarz obnaży hipokryzję, odkryje prymitywne nieuctwo. Liczy się tylko obecność w telewizorze. Albo w radio. Im częściej tym lepiej. „Ćwoki mnie rozpoznają i drugą kadencję mam w kieszeni ...“ Prawda czy fałsz ?
Myślimy, że tak się dzieje wszędzie. Pod każdą szerokością geograficzną. Ale co to nas obchodzi ? Co nas obchodzi komu Schetyna podaruje „jedynki“ a kogo spuści do muszli klozetowej ? Nic a nic. Kiedyś jego też ktoś spuści.
Bo tak się dzieje w świecie. Od czasu w którym Lady Kopernikowa wstrzymała Ziemię a Słoneczko wpędziła w misterium orbitowania wokół. I tego się trzymajmy ...