I stało się. Mój prezydent powrócił z tarczą zza morza. Przywożąc istotne decyzje w istotnych kwestiach obronności mojej Polski. Nie specjalnie interesuje nas kto co myśli. Nam starcza fakt, że moja Polska przynajmniej w najbliższym czasie nie będzie przeczołgiwana ani przez Niemca ani przez Sowieta.
Bo to, że Ojczyzna wreszcie wypadła, oby na zawsze z ruskiej strefy wpływów to fakt. Ściśle związany z instalacją służb specjalnych USA nad samą Wisłą. A tu nadzieją mamy, że te ostatnie nie dadzą sobie nadmuchać, ani naskoczyć.
Mąż stanu i król Europy na wylocie był uprzejmy pofatygować się wczoraj przed oblicze komisji śledczej. I co ? I nic z tego wysłuchania nie wynikło. Jak zwykle zresztą: Polacy nic się nie stało. Tak sobie myślimy, że polityka kształci. Z dukającego z kartek adepta ignorancji wyprodukowała po latach podstarzałego i cynicznego krokodyla, który to osobnik, jak to widzimy w filmach przyrodniczych, bardzo często kłapie dziobem, ale rzadko coś z tego wynika pozytywnego. Oczywiście dla krokodyla.
A na koniec news dnia. Otóż wczoraj późną nocką przeczytaliśmy notkę o tym, jak to imć komornik chciał robnąć dłużnikowi rower. Tym dłużnikiem okazał się sam Wielki Kaz Alimenciarz. Były premier mojego kraju. I choć sami jesteśmy podłym i cuchnącym alimenciarzem (płacącym), to płakaliśmy ze śmiechu wyobrażając sobie widowiskową bo publiczną szarpaczkę Kaza z komornikiem. Jakby nie było urzędnikiem państwowym. Wydzierającymi sobie z rąk zdezorientowany i Bogu ducha winny jednoślad. Informacja rowerowa na szczytach władzy to ewidentny znak, że sezon ogórkowy tuż, tuż. I tego się trzymajmy ...