P. ślepy Henio, celowo zdrobniłem imię, bo potrafię zdrabniać, były działacz Solidarności. Zresztą ci wszyscy „byli“ może i kiedyś byli okay ale dziś kręcą kosmiczne wolty dla nas przynajmniej nie do przyjęcia.
Frasyniuk też kiedyś był ponoć dobry i co z tego Frasyniuka dziś zostało ? Niewiele. A pan Henryk ? Były doradca prezydenta samego Komorowskiego, oby żył wiecznie, za genialnym felietonistą kapitanem Mierzwińskim, bo też komu innemu Wujec mógłby doradzać ? Nam raczej nie.
Ale do rzeczy został ci on, ło Matko Bosko, prawomocnie uniewinniony przez Sąd Najwyższy. I w efekcie werdyktu rzeczony Wujec wybiegł z gmachu sądu niewinnym będąc. Jak niemowlę. Jak my chłopięciem bądąc, wygrywającym na pianinie ze słuchu jednym palcem dla naszej umierającej Mamusi, ludyczną o czym na on czas nie wiedzieliśmy, piosnkę o konisiach, które gdzieś tam sobie coś robią, bo nie pamiętamy co.
Albowiem ponieważ, że zupełnie nie istotny był fakt staranowania przez pana Henia pieszego na przejściu. I na dodatek pan Henio był uprzejmy ominąć pojazd, który się przed przejściem dla pieszych prawidłowo zatrzymał.
Czyli ? Co się wydarzyło ? Kierowca nr 1, pocisnął po hamulcu i udzielił pierwszeństwa pieszemu. Na pasach. Prawidłowo ? Jak najbardziej.
A Wujec jak to Wujec olał pieszego, zebrę, stojący przed przejściem dla pieszych pojazd nr 1i parł przed siebie. Dokąd ? Tego nie wie nikt. Może pan Wujec wiedział ? Do dziś pewno zapomniał.
Zresztą Wujec w tym miejscu jest tylko elementem kolizyjnym, w rezultacie skutkującym karygodne zachowanie na drodze.
Ale to co robi z tym zdarzeniem najwyższy sądowy kaściarz, czyli Sąd Najwyższy, jest dla nas pozytywnym i krzepiąym w kontekście nie odległej przyszłości, przykładem o tym, jak w „tenkraju“ działa wymiar sprawiedliwości . Bo on nie działa. Ino ukrywa się za układami, fraternizacją i przeświadczeniem, że nikt im nie naskoczy. I tu jest tylko pozornie ślepa uliczka.
Bo faktycznie do dziś państwo polskie pospołu z ministrem sprawiedliwości lata kaściarzom temidowym, nadpsutym kalafiorem.
Z przekazem dnia w tvn: a wy nam to możecie naskoczyć ! Przy czym opcje profesorskich interpretacji, profesorów, buhhaahhhahaaa: Środa, Matczaka, tudzież całej plejady innych lewacko tęczowych durniów, powoduje, że coraz więcej ludzi, w tym my, nabywa wiedzę i zaczyna pojmować w co kaściarze grają ? Jak grają ? I co istotne, z kim grają ?
A grają w bambuko. To jest akurat pewne.
Mam 65 lat. Dziś urodziny i z tej dla nas historycznej, jak by nie było okazji, życzę tej kaście, która była jest i będzie w przyszłości: WSZYSTKIEGO NAJGORSZEGO. Żeby nastąpiło trzęsienie ziemi typu Dorian 6 i wchłonęło tę zarazę wprost do piekła. Co też do końca nie rozwiązałoby moich dylematów powiązanych z empatią i innymi tego typu bzdurami. Powiem wprost:
Albowiem ponieważ, że przez powierzchowny wyrok, w tamtych czasach (1976), każdy sąd w innym, wtedy, (zachodnim) kraju, skazałby mnie co najwyżej na nieistotną grzywnę. A w naszych polskich realiach pogrzebali 20 latka żywcem na rok w gównianej sądowej trumnie.
Dlaczego ? Proste jak gama C-dur.
Edukacja poszła na rok do więzienia. Za czyn, którego nie popełniłem. Zarzut. Rozbita szyba wystawowa sklepu. Wracałem z pracy ... Nie ja roztłukłem tę nieszczęsną szybę. Przechodziłem tylko. Nawet nie widziałem, że jest rozbita ...
Praca powędrowała na wiele lat w odstawkę, bo ci nie skażeni pasiakiem patrzyli na mnie jak na trędowatego. W tamtych latach tzw. karalnością nękano bez wyjątku wszystkich. maluczkich. Rowerzystę po jednym piwie też. Dlatego do dziś po latach kilkudziesięciu w koszmarach nocnych nawiedza mnie monotonna inwokacja: w imieniu prl, skazuję obywatela ...
Dziś podobno nie ma już PRL. Ale dla kaściarzy PRL trwa w najlepsze. Ich czas się nie ima. Preerelu zresztą też nie.
Bo ... „prawo jest jak jak pajęczyna, bąk przeleci muchę zatrzyma ... Płaczę, użalam się, oczekuję wsparcia ? Nigdy. Prawa i sprawiedliwości ? Nigdy. Bo nego też nigdy nie będzie.
Będzie dla Wujca. Innych Najsztubów, wszystkich schowanych za gwarancjami Neumanna a dla nas, pierdzących nad morzem, rzygających na ulicy, konsumujących na okrągło fish and chips, figa z makiem.
Dziś już jest posprzątane. Nawet zamiatać nie trza. Choć tak sobie myślę, że nie jestem sam. Jest wielka i ogromna dywizja, poszkodowanych. Armia pokrzywdzonych.
Stłamszonych i zniszczonych życiorysów przez patologię. Patoli w togach z pokręconego wymiaru sprawiedliwości. Sprawiedliwości jak senne marzenie. Jak zderzenie TiRa z piłeczką ping pongową. Bo to jest ichni „układ zamknięty“. Pospołu z zaimpregnowanym imperatywem genu sowieckiego badziewia, w którym wysublimowane badziewie sądowe, miernota sądowa tkwi po pachy. W rodzinno zawodowo korporacyjno rządowych układach.
Bo takimi właśnie „układami zamkniętymi“, do tego hermetycznie zamkniętymi wytapetowana jest Polska. Lecz co jest najważniejsze. Jeśli ktoś liczy na zmiany i sprawiedliwą sprawiedliwość to jest takim samym głuptakiem jakim byłem ja 45 lat do tyłu.
Kasta będzie zawsze na wierzchu. I nawet cała furmanka babci Pawlakowej, po brzegi wyładowana granatami, w przyszłości może rakietami Patriot, nie zmieni definicji: prawo jest jak pajęczyna, bąk przeleci a muchę zatrzyma ... Na inną. Obiecującą. Dajmy na to: nie dla nas ambergoldy, nie dla nas śluby z ruskiem, nam sprawiedliwe sądy i prezydencja z Tuskiem. I tego się trzymajmy ...