Moi rodzice byli dla mnie opoką..Nie byli rodowitymi mieszkańcami Wybrzeża. Oboje przyjechali do Gdańska na studia. Ale tutaj się pobrali, tutaj Tata rozpoczął swoją działalność polityczną, która potem związała Go z Warszawą. Rodzice myśleli, żeby na emeryturze wrócić do Trójmiasta, wrócić do Sopotu.
Może chodziliby alejkami tego parku… Cieszę się, że nazwano ten park imieniem moich rodziców. I proszę, aby spacerując tutaj, pamiętać nie tylko same nazwiska, ale wszystko to, co było Im tak drogie: życie i działalność oparte na wartościach.
Tymi mniej więcej słowami Marta Kaczyńska podziękowała za nazwanie w dniu dzisiejszym o godzinie 16-ej im.Lecha i Marii Kaczyńskich parku w Sopocie. Dziękowała inicjatorom i Radzie Miasta Sopotu, która tą inicjatywę zatwierdziła. Z niesłychaną godnością i ciepło –nieodrodna córka Marii Kaczyńskiej. I rzeczowo, jak Jej Ojciec.
Nie było nic sztucznego w Jej słowach. Nie było jednak radości, jaką niesie ze sobą chwała rodziny. Marta Kaczyńska, spowita nadal kirem, emanuje tęsknotą, wywołaną Tragedią, która w jednej chwili pozbawiła Ją obojga rodziców. Tragedią, której przyczyn do dzisiaj nie poznała, podobnie jak miliony Polaków. A która stała się też przyczyną do cynicznej gry politycznej, w której oskarża się Jej śp. Ojca o sprawstwo tej katastrofy. Brutalnie, jak Palikot, czy w zawoalowany sposób, jak pewien pisarz, (blog Palikota) czy też poseł Kalisz, mówiący w TVP, że Palikot przekroczył granice, ale powiedział odważnie to, o czym wielu myśli po cichu. Ciekawa jestem, czy miałby odwagę poseł Kalisz powiedzieć to, zdruzgotanej Marcie Kaczyńskiej…
O 18, w Kościele parafialnym pod wezwaniem Św. Bernarda, za dusze Marii i Lecha Kaczyńskich odprawiona została msza św., podczas której modlono się także za dusze wszystkich ofiar katastrofy.I tak będzie, co miesiąc, każdego 10 dnia miesiąca do pełnej rocznicy 10.04.2011 r.
W uroczystościach wzięli udział przyjaciele, ministrowie (Anna Fotyga, Foltyn-Kubicka, Tomasz Zdrojewski,) posłowie PiS, Janusz Śniadek, Joanna i Andrzej Gwiazdowie, a także przedstawiciele władz UM Sopotu, (z prezydentem Jackiem Karnowskim), sąsiedzi i mieszkańcy Trójmiasta. Zbierane były podpisy pod inicjatywą nazwania ul. Grunwaldzkiej imieniem Anny Walentynowicz. Wszak przez całe swoje życie Pani Anna mieszkała przy tej ulicy we Wrzeszczu.
Minęły trzy miesiące od Tragedii. Mimo, że wychodzą na jaw coraz to nowsze fakty, śledztwo prowadzone jest niemrawo, a momentami polscy prokuratorzy nie mają, co robić, bo brakuje dokumentów z Rosji. Niedługo przekonamy się, czy rację ma Andrzej Seremeta, informując, że Rosjanie mają przygotowane kolejne tomy akt do przekazania, czy też prawdziwa jest zapowiedź rosyjskiego wicepremiera sprzed kilku dni o tym, że Polacy dostali od strony rosyjskiej już wszystko, należy czytać dosłownie.
Polski rząd wykazuje nadzwyczajną i niezrozumiałą postawę w sprawie tego śledztwa. Tak jakby pod Smoleńskiem rozbił samolot transportowy nie rządowy samolot z elitą państwa, z Prezydentem RP wraz z Małżonką na pokładzie. Trudno nie powtarzać pytania: dlaczego? Tym bardziej, że wszelkie enuncjacje posła PO, noszą znamiona cynicznej manipulacji świadomością społeczeństwa polskiego, która ma na celu kierowanie podejrzeń na Ofiary z jednej strony, a z drugiej odwracać uwagę od bezczynności. Obym się myliła.
P.S.
Kiedy stałam przy alejce w oczekiwaniu na rozpoczęcie uroczystości, minęły mnie dwie młode (acz dojrzałe już) kobiety, jadące na rowerach. Widząc zgromadzenie, księdza i biało-czerwone flagi – z poczuciem wyższości jedna do drugiej powiedziała: patrz, jakieś mohairy….
Inne tematy w dziale Polityka