Dzisiaj nastąpi zaprzysiężenie Prezydenta Komorowskiego. Bez względu na to, kto na niego głosował, staje się Prezydentem RP.Z prawem i obowiązkiem reprezentowania wszystkich Polaków zarówno w kraju jak i zagranicą. Rozbudowana wersja zaprzysiężenia nie ma merytorycznego znaczenia.
Znaczenie mieć będą i mają kolejne działania Prezydenta RP. Nie deklaracje. Komorowski obiecał sporo: „Nauczycielom podwyżka płac się należy i to o 30 proc. Rolnikom KRUS-u nikt prawa nie ma zabierać, ani reformować. Bezczynność ws. zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn jest cnotą. Utrzymanie obecnych warunków waloryzacji rent i emerytur jest polską racją stanu. Wzniesienie tamy na Wiśle przyniesie postęp. Likwidacja abonamentu radiowo-telewizyjnego pozostawi w kieszeniach obywateli należne im pieniądze. Internet zagości we wszystkich domach. Studenci będą mogli znów się cieszyć 50-procentowymi zniżkami na przejazdy komunikacją publiczną, nawet nad morze czy w góry. A in vitro będzie refundował Narodowy Fundusz Zdrowia”. Prywatyzacja służby zdrowia, a więc stworzenie możliwości do sprzedaży udziałów
Niedotrzymanie deklaracji te może być zgrabnie wyjaśnione brakiem akceptacji rządu.Uwiarygodnienie to jednak będzie trudne, zważywszy na skalę zaangażowania rządu w kampanię Komorowskiego. Bez tej pomocy, jako mistrz wpadek, mnie miałby szans na zajęcia fotela prezydenckiego. I chociaż zasługi w tej materii próbuje przypisać sobie cham z Biłgoraja, to chyba nikt nie ma wątpliwości, że to płomienne wystąpienia Tuska i jego kolegów ministrów miały w tym swój decydujący udział.
Pomiędzy momentem ogłoszenia wyników wyborów a zaprzysiężeniem, z uwagi na nietypową sytuację elekta - praktycznie sprawował funkcję Prezydenta już od momentu śmierci śp. Lecha Kaczyńskiego(, nie czekając nawet na oficjalne dokumenty potwierdzające śmierć). Obsadził, zatem osobiście (bądź rękami Grzegorza Schetyny, jako p.o. Jakiegoś, p.o.prezydenta) Kancelarię Prezydencką, powołał różnych urzędników na najwyższe wakaty w Państwie.Przy okazji obsadził na nich ludzi, co najmniej kontrowersyjnych, takich jak podchmielonego bohatera od składania wieńca na grobie śp.Anny Walentynowicz, człowieka, który szukał dziennikarzy, skłonnych do skompromitowania pani minister Anny Fotygi itp. Nie ma żadnych wątpliwości, ze Bronisław Komorowski działał w uprawnieniach prezydenta już od kilku miesięcy. Data zaprzysiężenia jest jedynie datą umowną. I chociaż do tej pory uprawnień do reprezentowania Polski na niwie międzynarodowej nie miał na pewno, to, jako elekt chętnie i tą rolę przejął (obchody 600-lecia bitwy pod Grunwaldem).
Jednakże jedną z najistotniejszych przesłanek formalnie rozpoczynających jego prezydenturę jest sprawa Krzyża. Wywołana przez samego Komorowskiego.Liczył na to, że zanim rozpocznie formalne działanie, uda się Sprawę Tragedii Smoleńskiej zamknąć w pomieszczeniach Kościoła.
Scenariusz „zamykania sprawy” był finezyjny: Krzyż ma pójść na pielgrzymkę, potem z szacunkiem postawiony w murach Kościoła. Rozmowy w tej sprawie prowadzone były z Dowództwem ZHP i dowództwem ZHR, pomimo, że Krzyż ustawili harcerze ze Stowarzyszenia. Wypełnienie prośby o postawienie w miejscu Krzyża tablicy lub pomnika, upamiętniających zarówno Tragedie jak i Patriotyczny zryw społeczny było niemożliwe w aspekcie pisma od Konserwatora Zabytków. I załatwione. To ja pytam:, kiedy zostało wysłane pismo z Kancelarii Prezydenta, kto je podpisał i jaka była jego treść?Przecież Konserwator sam z siebie ekspertyzy nie wydał. Stąd protest pod Krzyżem tych, którzy nie chcą, aby śmierć 96 osób na czele z Prezydentem państwa i Jego małżonką i miejsce, w którym miliony Polaków oddały im wszystkim swoją cześć z niesłychanie wzruszający sposób- pozostało pozbawione jakiegokolwiek śladu. Po tej pamięci i po tych uczuciach. To nie walka o sam Krzyż, to walka o miejsce pamięci. Uzasadniona próbą umowy w jego sprawie z pominięciem tych, którzy go CZASOWO tam ustawili. Szczególnie mocna, gdy to prezydent elekt poczynił kroki, by tą pamięć zaorać. Tak jak bez protestu zaorano smoleński las.
Niewiele dobrego spodziewam się po prezydenturze Komorowskiego. Może zadeklaruje części społeczeństwa jakiś Plan Marshalla (zgodnie z podpowiedzią Tymochowicza), mówiąc trywialnie-chlapnie jakieś obietnice bez pokrycia w maksymalnie oddalonej przyszłości. Ale wiem na pewno, że prezydenturę swoją rozpoczyna w cieniu Krzyża. I jeśli skorzysta z podpowiedzi wiernej armii, ze usuniecie Krzyża wbrew woli sporej części społeczeństwa, będzie dowodem na siłę Państwa, to ja podpowiadam: przegra batalię o swój wizerunek prezydenta wszystkich Polaków. Bo siłę państwa można udowodnić w innych aspektach, takich jak na przykład odważne podanie wszystkich okoliczności związanych z Tragedią Smoleńską. Jak dbałość o silną pozycję w UE. A nie walką z własnym społeczeństwem. Ta ostatnia może kojarzyć się już tylko z jakaś formą totalitaryzmu, a na pewno nie z demokracją.
http://wiadomosci.onet.pl/1621640,2677,1,kioskart.html
P.S.
Odpowiem w miare skromnych możliwosci:-)
Inne tematy w dziale Polityka