1maud 1maud
1789
BLOG

Rozdziobią nas kruki, wrony

1maud 1maud Polityka Obserwuj notkę 47

Od samego początku uważałam, że w przypadku Katastrofy Smoleńskiej, należy być niesłychanie ostrożnym w analizie różnych informacji. Wydarzenie tej skali i z takimi możliwymi implikacjami, do międzynarodowych włącznie, nie mówiąc o konsekwencjach dla osób współwinnych, w Polsce- może i musi rodzić próby podważania niewygodnych faktów.

Szczególnie, jeśli od początku było wiadomo, że śledztwo ma być prowadzone jednokierunkowo: odpowiedzialność ma spaść na nieżyjących. Pilotów, albo podżegaczy do lądowania. Już pierwszego dnia Szojgu wykluczył nawet awarię.

Podobnego zdania są i nasze władze. Od początku.I zdania nie zmieniły.

28 kwietnia pisałam” Poznaliśmy wreszcie, z mozołem ustalany przez ponad dwa tygodnie, czas katastrofy.„Dzisiaj możemy z dość dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że przyczyną katastrofy nie była awaria samolotu lub eksplozja na jego pokładzie, ale sami państwo widzieli, że zarówno rosyjska jak i polska strona miała poważne problemy, żeby precyzyjnie określić sam moment katastrofy- mówił Tusk podczas konferencji prasowej.”I podaje tryumfalnie godzinę 8.41.” Piętnaście minut wcześniej niż nam podawano przez 18 dni.   

 Wtedy było wiadomo, jak wynika z orzeczeń godzin śmierci, że niektóre ofiary mają wpisaną, jako godzinę zgonu w dniach 11-13 kwietnia:8.50.Mimo to, wykluczono, że zmarli z innych powodów. sic!)

Edmund Klich mówi,ze nie wszyscy musieli zginąć od razu .za to Tatiana Anodina twierdzi ,ze "Według oficjalnego komunikatu gen. Tatiany Anodiny, szefowej MAK, wszyscy pasażerowie zginęli na miejscu, żaden nie przeżył nawet minuty.

W pół roku po Katastrofie nie ma wątpliwości, co do przyczyn także Prezydent Komorowski, który w wywiadzie u Moniki Olejnik powiedział „Monika Olejnik: Tak, ale prokuratura nie wykluczyła zamachu, cały czas bada też sprawę, czy był zamach.

Bronisław Komorowski: No bada, ale taka jest moja opinia, że nikt rozsądny poza, no prokuratura ma obowiązek zbadać wszystkie wątki i to robi, ale chyba nikt rozsądny nie ma wątpliwości, że zadecydował fakt lądowania w najbardziej fatalnych warunkach atmosferycznych. To zadecydowało, reszta to są jakieś dodatkowe elementy, którymi warto się zajmować, warto je badać, choćby nawet po to żeby być mądrzejszym na przyszłość, ale podstawowe pytanie, najważniejsze to jest zbadanie, jak doszło i dlaczego doszło do lądowania w tak złych warunkach atmosferycznych.”. Pomijając styl odpowiedzi, bo to żadne novum dla słuchaczy, to meritum jest proste: błąd wymuszony bądź dobrowolny pilotów. A prokuratora bada dla pozorów, bo badać, czego nie ma.

 Dlatego mam pretensje do dziennikarzy GP. Jak mogli, bez sprawdzenia, kto był informatorem i jaka jest wartość tej informacji, pisać -nawet w formie newsa w trybie przypuszczającym - o telefonie do Surówki? Czytając tą informacje, która jest nawet w ich wersji tylko przypuszczeniem, można odnieść wrażenie, że jednak jest coś na rzeczy. A na rzeczy nic nie jest, dopóki nie ma śladu uprawdopodobnienia. Uratować ich może (jedynie częściowo) podanie do publicznej wiadomości, kim był informator. Mieli prawo wzywać do ujawnienia wszystkich billingów aktywnych w momencie katastrofy komórek, nadal sygnalizować niepotwierdzone pogłoski, ale nic ponadto.

W sytuacji, w której polaryzacja jest jasna: jedna strona twierdzi, że to był wypadek z powodu złej decyzji o lądowaniu w złych warunkach, a druga twierdzi, że wszelki poszlaki i wątpliwości przesądzają o winie strony trzeciej( zamierzonej: zamach bądź wynikającej z totalnego i zbrodniczego ignorowania bezpieczeństwa Prezydenta Lecha Kaczyńskiego) – należy bardzo ostrożnie podchodzić do informacji, uznanych za podstawę do swoich twierdzeń. Bo łatwo jest stracić wiarygodność, a to oznacza oddanie pola przeciwnikowi.

W kwestii włączonych telefonów komórkowych warto przeczytać wywiad z Małgorzata Wassermann, która mówi o tym, ze jej ojciec nigdy nie miał w zwyczaju włączać komórki w trakcie lotu i chce poznać szczegóły z billingu telefonu swojego ojca( telefon zalogował się w rosyjskiej strefie!). Bądź też zastanowić się, skąd biegłość rosyjskiego strażaka, w rozpoznawaniu melodii „Nie było słychać ani krzyków, ani jęków. W złowieszczej ciszy w kieszeniach zabitych dzwoniły tylko telefony komórkowe - słychać było poloneza Ogińskiego, pełnego wigoru krakowiaka...”

Dziennikarze GP nie powinni popełniać takich błędów. Nie nazwę ich hienami, nie nazwę ich s..nami jak Parakalein. Ale mam żal za ich brak wyczucia.Tym bardziej, że nikt z rodziny tych rewelacji nie potwierdził, o czym sami piszą. Każda wrzutka, uprawdopodobniona przez ludzi, którzy do tej pory sumiennie relacjonowali wszystkie wątpliwości związane ze śledztwem – jest samobójem. Podważającym wiarygodność innych, sprawdzonych informacji.

Zarzuty, co do braku empatii w stosunku do żony śp. Jacka Surówki, są lekko przesadzone. Żaden z dziennikarzy nie napisał, że ona sama twierdziła kiedykolwiek inaczej. O jakiej empatii w ogóle możemy w przypadku katastrofy Smoleńskiej mówić? Od początku są ludzie, którzy mają prawo do smutku, a inni prawa do żałoby nie. Panuje totalne zdziczenie.

Przykład dzielenia rodzin, na słuszne w żalu i niemające prawa do wyboru swojej formy wyrażania żałoby, idą z góry. We wspomnianym wywiadzie Prezydent powiedział „Najważniejszym wydarzeniem jest według mnie wyjazd rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej do Smoleńska dzisiaj, również pół roku po katastrofie, to jest według mnie sposób na zademonstrowanie właśnie jedności tych rodzin i zademonstrowanie tego, że pamięć bliskich, którzy stracili życie w katastrofie smoleńskiej powinna łączyć, a nie dzielić oraz to jest dla mnie dobra okazja żeby powiedzieć, że chyba tak powinno być w skali kraju, żeby nie szukać tego, co dzieli, nie posługiwać się żałobą, pamięcią o katastrofie, aby kogokolwiek z konkurentów, przeciwników uderzyć, jak najboleśniej.

Nieważne, czy ktoś się czuł na siłach zmierzyć z tym miejscem, czy nie. Co mówi, o swojej żałobie Jacek Świat, mąż śp. Natali-Świat” 10 października we Wrocławiu po mszy uformowaliśmy kilkusetosobowy pochód? Spokojny i milczący. Przeszliśmy pod tablicę upamiętniającą Władysława Stasiaka. Potem przez rynek pod tablicę upamiętniającą moją żonę. Szliśmy przez rynek jak zwykle tętniący życiem. I tam właśnie trafiliśmy na ludzi, którzy się z nas śmiali, szydzili, a nawet próbowali sprowokować fizyczną agresję. Nie było takich wielu, ale jednak byli. Dzień później media pełne były opisów wzruszenia i przeżyć uczestników pielgrzymki do Smoleńska. Tak, dla nich był to dzień wielkich i wzniosłych przeżyć. Dla mnie ten dzień skończył się gorzko.

 

Moralna degrengoladaCi młodzi ludzie z rynku nie wymyślili tego sami. Ich nauczono, że niektórych Polaków można bezkarnie wyzywać, a nawet trzeba to robić. Nauczono, że można drwić z cudzej żałoby, wykpiwać zmarłych. Nauczono ich, że to modne i że trendy.

Dla mnie to doświadczenie jest wielkim, krzyczącym oskarżeniem. Oskarżeniem polityków bijących rekordy cynizmu, oskarżeniem mediów goniących za newsem i sensacją i pilnie wypełniających polityczne zlecenia. Nade wszystko jest oskarżeniem polskich elit opiniotwórczych. Bo to one powinny stać na straży kultury, wrażliwości, jakości debaty publicznej i zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Tymczasem to one wyznaczyły standard chamstwa, podłości, nienawiści, zakłamania.

 

Dziennikarze bardzo sprawnie weszli w ten styl: empatia wobec swoich.Ofiar- tak, wobec innych -nie. Bardzo pięknie temu zdziczeniu przeciwstawili się uczestnicy akcji Pod Pałacem Prezydenckim. Stawiając imienne drzewka, dla każdej z 96 Ofiar. Ale zdziczenie odbiorców i mediów poszło tak daleko, że tego faktu nikt medialnie nie eksponował.

Doszliśmy do absurdu. Musimy przyjąć punkt widzenia np. pana Deresza, czy pani Komorowskiej a nie wolno nam akceptować sposobu okazywania żałoby przez Jarosława Kaczyńskiego, czy Jacka Świata. Pani Komorowska może mówić i to ma być powszechne credo „"Miejsce krzyża upamiętniającego ofiary katastrofy, nie jest przed Pałacem Prezydenckim. Tłumaczyła, że gdyby tam pozostał, byłby krzyżem "prezydenta i jego żony, a nie 96 osób, które zginęły". Podzielono naród w ocenie, zabito empatię społeczną, dzieli się rodziny ofiar.

To kolejna katastrofa, mająca korzenie w Tragedii Smoleńskiej. Świadomie wywołana przez cynicznych polityków i dziennikarzy, goniących za newsem, zgodnym z interpretacją ich mocodawców czy ulubieńców, jak kto woli.

Dziennikarze GP dopisali swoje nazwiska do dziennikarzy, korzystających z formuły newsa ponad empatię: nie skłamali jak Kolenda Zaleska i TVN, ale jeśli nie podadzą źródła informacji, która uprawdopodobni jej wiarygodność – nie przynosi im chwały i mocno szkodzi innym, ważnym informacjom, podawanym przez GP. I niech przemyślą, czy nie jest to typowa wrzutka… Co nie usprawiedliwi ich braku dociekliwości dziennikarskiej. Chyba, że Misiak I Wierzchowski mają mocne dowody na poparcie wersji telefonów. Np w postaci billingów, lub nagrań. Wtedy, za brak wiary, przeproszę.

 

 

 

http://lubczasopismo.salon24.pl/glosoddolny/post/238766,prezydent-komorowski-juz-wie

http://www.fakt.pl/Komorowska-Przeciw-zespolowi-Macierewicza,artykuly,78055,1.html

2010-10-13_Natalli_Swiat_Moje_panstwo_mnie_zawiodlo.docx (19.88 KB)

 

1maud
O mnie 1maud

Utwórz własną mapę podróży.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (47)

Inne tematy w dziale Polityka