Najważniejszym bogactwem mineralnym Nigerii są bogate złoża ropy naftowej w delcie Nigru i na szelfie Zatoki Gwinejskiej. W produkcji ropy naftowej Nigeria zajmowała w 1998 r. 11 miejsce na świecie i pierwsze w Afryce. Ropa naftowa pozostaje głównym, bo przynoszącym około 95% wpływów, towarem eksportowym. Przemysł przetwórczy rozwija się tu powoli, zaś eksport ropy naftowej czy płodów rolnych - głównie kakao i kauczuku - nie zapewnia odpowiedniej ilości dewiz na inwestycje gospodarcze.
Zarówno ropa naftowa , ze sprzedaży której dochód jest redystrybuowany nierówno pomiędzy poszczególne grupy etniczne , jak i samo zróżnicowanie etniczne (Nigerię zamieszkują 434 grupy etniczne, mówiące 395 językami, charakteryzujące się odmiennymi tradycjami i odrębną kulturą, sięgającą często czasów prehistorycznych.) są od wieków powodem konfliktów wewnątrz kraju. Na złoża ropy , największe w Afryce , łakomie patrzą inni przywódcy afrykańscy.
W 1983 roku , w czasie mojego pobytu w tym kraju, dwukrotnie płk Muamar Kadafi usiłował zaatakować Nigerię , przez próbę przejęcia lotniska w Kano.
Ideą było prawdopodobnie poparcie jakiejś grupy etnicznej w samej Nigerii w zamian za korzystne cenowo dostawy ropy.
Od 2006 roku , w Nigerii nasilają się ataki na instalacje naftowe, dwóch głównych kampanii :holenderskiego Shella i amerykańskiego Chevronu. Ataki organizują przywódcy plemienni z Ruchu na rzecz Wyzwolenia Nigru (MEND). Więcej na temat tego konfliktu w załączonym linku.
Śledząc te i inne wydarzenia z Nigerii w prasie, wróciłam pamięcią do mojej wizyty w tym kraju.
Północ kraju jest zamieszkana głównie przez plemiona Hausa i Fulani, na południu dominują ludy Joruba i Ibo. Zróżnicowanie etniczne i religijne ludności było i jest przyczyną wielu konfliktów wewnętrznych, w czasie których dochodzi zazwyczaj do bezwzględnych porachunków między plemionami i masakry ludności cywilnej. Kraj jest ogarnięty totalną korupcją. Kolejne ekipy, które dochodzą do władzy, najczęściej w wyniku przewrotów wojskowych, bardzo szybko miękko wchodzą w buty , pozostawione przez poprzedników.
Walutą Nigerii jest naira. Do 1983 r, skorumpowani Nigeryjczycy , transferowali wymienną naire do USA i Europy. Kiedy gen Buhari na początku tego roku doszedł do władzy ,zawiesił obrót bankowy i wymienialność nairy oraz zarządził wymianę waluty na nową. W proporcji jeden do jednego .Tyle, że można było wymieniać tylko legal money , a ilość pieniędzy przygotowana na wymianę, była o 30% mniejsza od ilości pieniędzy znajdujących się w obiegu.
Jak przebiegała wymiana waluty, opisze w osobnym rozdziale.
Decyzja wyjazdu do Nigerii
Kontrakt do Nigerii , który otrzymał nasz przyjaciel, był gwarancją zarówno nobilitacji zawodowej jak i zdecydowanej poprawy statusu finansowego. Nic to, że lwią część zarobków pobierała Agencja Polservice , która firmowała wszystkie kontrakty Polaków wyjeżdżających do pracy zagranicę. To , co zostawało ,było i tak majątkiem w porównaniu z płacami krajowymi.
Wyjazd był planowany na 13 grudnia 1981 roku. Mieszkanie wynajęte od 1 stycznia, przydziały „kartkowe” zjedzone (mięso, wędliny, kawa, słodycze, alkohol ,papierosy, cukier) Ostatnia noc to pakowanie ostatnich drobiazgów...Dopiero koło południa dowiedzieli się o stanie wojennym wprowadzonym w nocy.
Sytuacja była podwójnie niewesoła,: zamknięte granice ,co mogło skutkować utratą kontraktu, ale także problemy mieszkaniowe, z zakupami itp., z miejscem w przedszkolu dla córki Staraliśmy się im pomóc jak mogliśmy. Piotr wyjechał do Nigerii pod koniec stycznia, żona z córką dołączyły do niego w czerwcu. Kiedy odwoziliśmy panie do Warszawy na lotnisko, Ala powiedziała: odwdzięczymy się Wam jak przyjedzie do nas do Nigerii. Brzmiało to tak egzotycznie , jak „na święty nigdy”
A jednak... Kiedy kolejny raz dotarł do nas list z Nigerii, tym razem z intrygującym dopiskiem :jak nie teraz, to potem może się nie udać...postanowiłam sprawdzić możliwość wyjazdu. Zaproszenie leżało od dłuższego czasu. Okazało się ,że lot Aeorszrotem , kosztował równowartość 40USD! I to z dolotem do Wiednia liniami PLL LOT! Wizyta w ambasadzie w Warszawie- wizy bez problemu, Nie było już argumentu, żeby nie lecieć.
W liście były także instrukcje : nie wymieniać dewiz w kantorach ,tzw przebitka czarnorynkowa ogromna .(Oficjalnie 1 naira =0,95 USD. Na czarnym rynku : za 1 USD 3.5 naira.).Nie pokazywać paszportu nikomu , kto nie siedzi za biurkiem, nawet jeśli jest w mundurze Policji bądź wojskowym ( zagrożenie: gwizdną paszport i oddadzą pod warunkiem wysokiej opłaty). Nie opuszczać lotniska w Lagos . Po otrzymaniu karty pokładowej na lot do interioru – pilnować Nigeryjczyków z takim samym kolorem wejściówki do samolotu, ponieważ często informacja o odlocie przychodzi metodą pantoflową. Wtedy: kto pierwszy, ten lepszy.
Resztę mieliśmy usłyszeć na miejscu , gdzie będą na nas oczekiwać. Była tez prośba o zabranie jakichś drobiazgów i listu od Doroty Stalińskiej dla jej rodziny, która przebywała w campusie uniwersyteckim w Port Harcourt.
Wysłaliśmy zatem list, informujący ,że w Wielką Sobotę 1983 roku lądujemy w Jos.
Podróż. Wiedeń. Kadafi oraz Bolek i Lolek
Zaopatrzeni w kamerę , sprzęt fotograficzny bez większych wrażeń dotarliśmy do Wiednia. Tam pierwsze wzruszenia- Lesio zobaczył po dwóch latach siostrę, która właśnie wróciła do Wiednia z nieudanej emigracji do RPA. Zabraliśmy specjalnie na ta okazję film nakręcony podczas 1 Komunii naszej córki, na siostra którym mogła obejrzeć całą rodzinkę.
Kilka informacji o tropiku, z którego wróciła Mariola , pozwoliły na uzupełnienie zakupów o jakieś przydatne drobiazgi i byliśmy gotowi na naszą pierwszą wyprawę do Afryki.
Samodzielna wyprawa do miasta spowodowała nieprzewidywalny stres. Chcieliśmy skorzystać z linii metra. Wchodzimy do tunelu. Niestety , nie potrafiliśmy zakupić biletów z nowoczesnego automatu. ... Cóż, dzieci komunyL Nie chcąc dzielić się poziomem naszej niewiedzy z wiedeńczykami, skorzystaliśmy z autobusu.
Nie bardzo wyobrażałam sobie , jak będę mogła funkcjonować w sąsiedztwie węży, pająków, skorpionów i innych czyhających na ukąszenie mnie stworzeń, ale uspokajałam się natychmiast, przypominając sobie, że Ala nie weszła do klatki schodowej , dopóki jej mąż nie zabił pająka siedzącego na futrynie drzwi. A przecież w żadnym z listów nie znalazłam strasznych opisów o jej niebezpiecznych spotkaniach z fauną w Josie.
Weszliśmy do samolotu. Towarzystwo stanowili głównie mężczyźni ,Rosjanie którzy lecieli do Nigerii do pracy. Tuż przed nami usiadł profesor z Politechniki Warszawskiej, który leciał docelowo do Maiduguri, na północy Nigerii,. Profesor była stałym pasażerem na tej linii i stanowił niebywałe wsparcie dla nas w podróży. Po godzinie od startu, zachciało nam się pić.
Poprosiłam stewardesę, (na wszelki wypadek rozmawiając z nią po angielsku), o cos do picia. Okazało, się, że nie ma nic do picia, Musimy czekać na posiłek, który będzie podany za godzinę. Powiedziałam, że my chcemy po prostu kupić cos do picia-wtedy stewardesa przyniosła nam... własne piwo , które przywiozła ze sobą z Moskwy...
Posiłek był fatalny. Do picia , oprócz niezłej na szczęście herbaty, podano wino zmieszane z woda. W zasadzie, była to woda zabarwiona odrobiną czerwonego wina . Zarówno Rosjanie jak i profesor , wyjęli jakieś wałówki i oczywiście duże butle picia.
Lądowanie w Trypolisie na tankowanie . Wszyscy opuszczamy samolot i przechodzimy do sali tranzytowej. Za oknem, urzeczona, oglądam w realu pierwsze w swoim życiu palmy. Mamy talon na picie do baru lotniskowego. Otrzymuje puszkę jakiegoś niesłychanie słodkiego nektaru. Na ekranie lotniskowego telewizora widzę znajome postaci „ Bolek i Lolek! Leszek mówi mi, nakręcę jak ten idiota Kadafi bawi dorosłych polskimi dobranockami. Ja poszłam do toalety .
Kiedy wychodziłam , zobaczyłam ,że dwóch Arabów, prowadzi Leszka na schody, wiodące do sali lotniska krajowego. Podbiegłam.(Leszek wtedy prawie nie mówił po angielsku)
Dowiedziałam się ,że Leszek dokonał przestępstwa polegającego na kręceniu filmu na lotnisku, co jest zabronione i teraz sprawdzą, czy nie nakręcał instalacji lotniska.(czyli, czy nie jest szpiegiem) Poszłam razem z nimi.
Posadzili nas na ławce, zabrali paszporty i film . Czekaliśmy przerażeni. Znajomi lekarze , którzy byli na kontrakcie w Libii , opowiadali straszne rzeczy o libijskich więzieniach. O tym ,że niektórzy więźniowie znikali w tych więzieniach na zawsze. O dołach, w których umieszczano więźnia , który bez pomocy rodziny czy znajomych w dokarmianiu , był skazany na pewną śmierć.
Po kilku minutach podszedł do nas jeden z Arabów. Powiedział, że studiował w Gdańsku , skąd jesteśmy i ,że nam pomoże.! Że spróbuje zwrócić nam paszporty, (korzystając z tego, że reszta policjantów ogląda nasz film)po których otrzymaniu mamy zdecydowanym krokiem udać się prosto do samolotu, bo policja nie ma prawa wchodzić na pokład samolotu . Że tam będziemy bezpieczni. On znał polski....a Leszek , nagrywając film, mówił o tym idiocie Kadafim...
Po kolejnych kilu minutach wręczył nam paszporty i zniknął. A my , na drżących nogach ,szybko poszliśmy na schody .Bramka była otwarta. Minąwszy ich połowę, zaczęliśmy biec do rękawa prowadzącego do samolotu.
Kiedy usiedliśmy , nastąpiła reakcja . Zaczęłam płakać ... Tak straciliśmy pamiątkowy film z Komunii córki, bo właśnie na końcówce tej taśmy Leszek nagrywał sekwencje z lotniska. Ale ocaliliśmy wolność i być może życie.
Profesor wyjaśnił nam, że lotniska w Afryce stanowią wyjątkowo strzeżone miejsca. Większość konfliktów rozpoczyna się od zajmowania lotnisk. Kręcenie filmu było niesłychanie ryzykowne z naszej strony. Podobnie jak próby robienia zdjęć.
Wylądowaliśmy w Lagos wieczorem. Ponieważ ani my ani profesor nie mieliśmy nocnego połączenia dalej w głąb kraju, profesor zaproponował nam nocleg domu noclegowym dla pracowników Uniwersytetu z Maiduguri , położony w odległości kilkunaastu kilometrów od lotniska. Zamiast sugerowanej wersji pozostawania na lotnisku , oczywiście skorzystaliśmy z zaproszenia. Koszty były bardzo niewielkie i mieliśmy znakomitego cicerone.
Kiedy weszliśmy do rękawa prowadzącego na lotnisko, miałam wrażenie ,ze ktoś puścił na nas ogrzewanie . Niesłychana wilgoć i gorąco. Zanim weszliśmy do sali przylotów, byliśmy mokrzy. Rejon Lagos top najbardziej wilgotne i malaryczne tereny Nigerii.Lagos - największe miasto Nigerii, około 7,9 mln mieszkańców. Największe obok Kairu miasto w Afryce. Także jedno z najbardziej niebezpiecznych miast w Nigerii.
Odebraliśmy właśnie bagaż, gdy podszedł do nas profesor, prowadząc z sobą jakiegoś Murzyna. Zaprosił nas do baru na picie. I.. zaczął się bardzo dziwnie zachowywać. Najpierw przedstawił barmanowi towarzyszącego nam Murzyna, mówiąc ,że Joseph (tak miał chyba na imię) , jest kierowcą taksówki, którą za chwilę pojedziemy do hostelu (podał nazwę) . Potem to samo powtórzył do kilku gości , siedzących w barze . Opowiadał głośno kim jest, dokąd jedzie i kim jesteśmy my.
Byliśmy lekko zszokowani. Z kulturalnego, raczej niezbyt gadatliwego towarzysza podróży – przemienił się nagle w , lekko niezrównoważoną (delikatnie rzecz ujmując), gadułę. Wsiedliśmy do taksówki. Niestety , nie widziałam nic , bo tak jak wszędzie na tym kontynencie, około 18 zapada noc i wokół. było kompletnie ciemno.
W taksówce profesor wytłumaczył przyczyny swojego zachowania. Otóż często zdarzało się ,ze kierowcy taksówek wywozili pasażera gdzieś w ustronie, tam rabowali, często zabijając. Tak stracił życie znajomy naszego profesora. Głośne informacje na temat : z kim i dokąd jedziemy, miały być przestrogą dla kierowcy przed podobnymi zamiarami w stosunku do nas Cóż, spotkanie z Nigerią od początku zapowiadało się intrygująco.
Kierowca nagle zatrzymał się . Z zewnątrz, drzwi do naszego samochodu otworzyli żołnierze z karabinami. Kierowca chcąc skrócić drogę, pojechał .....przez płytę lotniska. Kierowca wysiadł, a profesor polecił Leszkowi wysiąść razem z nim , ponieważ zachodziła obawa ,że mogą wystawić nam bagaże , wtedy nakazać kierowcy odjechać. I tyle będziemy widzieć nasze rzeczy. Po dokładnym sprawdzeniu samochodu ( czy nie mamy np. broni!) i bagażu , a także wręczeniu drobnego bakszyszu, mogliśmy ruszać dalej.
Hostel okazał się niedużą , dwupiętrowa willa , położona w dzielnicy mieszkalnej Lagos. Opiekun domu przygotował nam jakąś przekąskę, picie . Wyszliśmy na balkon , okalający całe piętro. (styl arabski)W dole, pod domem zobaczyłam śpiącego na tekturze Murzyna w białym stroju. Po ścianach biegały jaszczurki. I pierwszy raz usłyszałam koncert świerszczy i innych, afrykańskich owadów, który jest tak charakterystyczny dla tropików.Temperatura była bardzo wysoka. Ponad 30 stopni C.
Dotarło do nas ,ze jesteśmy w sercu Afryki.
c.d.n.
http://wiadomosci.onet.pl/1828787,12,item.html Lagos- stolica Nigerii do 1991, kiedy stolicę przeniesiono do Abudży. Lagos, mimo przeniesienia stolicy do Abudży, pozostało gospodarczym centrum kraju.
Inne tematy w dziale Polityka