Lidia Geringer de Oedenberg Lidia Geringer de Oedenberg
88
BLOG

Europeana - projekt ambitny, ale...

Lidia Geringer de Oedenberg Lidia Geringer de Oedenberg Technologie Obserwuj notkę 17

Zaraz po hucznej inauguracji Europeany (największej wirtualnej biblioteki) - 20.11.2008 r. - jej serwery “zagotowały się”. 15 mln użytkowników w ciągu pierwszych godzin funkcjonowania serwisu, to było za dużo jak dla debiutanta. Trzeba było niemal miesiąca, by odblokować dostęp do tak - jak się okazało - pożądanych, kulturalnych plików.

Europeana stanowi część, rozpoczętego w 2005 r., unijnego projektu "Biblioteki cyfrowe", którego celem jest promocja i udostępnianie europejskiego dorobku kulturalnego w Internecie. Europeana umożliwia bezpośrednie przeszukiwanie zbiorów należących do różnych instytucji (bibliotek, archiwów etc.), oprócz skanów książek, czasopism, rękopisów, zdjęć i map, zawiera także nagrania dźwiękowe i wideo. Obecnie w bazie znajduje się prawie 6 mln plików. Najwięcej pochodzi z Francji (aż 47% zawartości) oraz z  Wielkiej Brytanii - 15%, pozostałe kraje członkowskie zapewniają zaledwie po kilka procent "wkładu własnego", czyli tyle, na ile je stać.

Każde państwo - za pośrednictwem własnych instytucji kulturalnych (np. Biblioteka Narodowa w Polsce) -samo decyduje, co chce umieścić w Europeanie.

Zdigitalizowany materiał skanuje i wysyła do bazy, gdzie pracownicy Europeany sprawdzają nadsyłane pliki i przygotowują do nich odpowiednie oznaczenia (tagi), ułatwiające wyszukiwanie plików w serwisie. Przykładowo, skany rękopisów preludiów Chopina mają tagi: "Chopin", "Szopen", "preludium" itp. Zespół Europeany pełni funkcję koordynacyjno-kontrolną, samemu nie można niczego zamieścić w serwisie.

W odróżnieniu od projektu Google Books, o którym pisałam na blogu, Europeana jest projektem niekomercyjnym i całkowicie bezpłatnym. Cechują ją też bardziej ambitne założenia, w serwisie można napotkać prawdziwe "'perełki" np. średniowieczne manuskrypty, "Don Kichota" wydanego w 1605 r., czy rękopisy symfonii Beethovena, czego zwykły Google nie wyszuka. Ponadto, każdy wpis do bazy Europeany odbywa się za przyzwoleniem autora lub właściciela praw autorskich, nic nie jest skanowane ani zamieszczane bez odpowiedniej zgody (co w przypadku Google Books różnie wygląda).

Do końca 2010 r. w Europeanie znajdzie się już 10 mln plików, w 2011 r. zbiór ma się podwoić. Digitalizacja dóbr kultury nie przebiega jednak tak płynnie jak zakładano. Problem leży w tym, iż każdy kraj za digitalizację płaci sam, a to kosztuje, trzeba bowiem zapłacić pracownikom muzeów i bibliotek za skanowanie i wysyłanie plików. Część kosztów można pokryć za pośrednictwem funduszy strukturalnych, digitalizacją są też zainteresowane firmy prywatne, które widzą w tym źródło przyszłych zysków, mimo to wiekszość krajów od dzialania - woli narzekać na brak środków. Na szczęście są też pozytywne przykłady, jak ambitna Słowacja, która stworzyła specjalne "centrum digitalizacji", gdzie roboty (szybko i tanio) przewracają kartki w skanowanych książkach, dzięki czemu słowacki zbiór w Europeanie systematycznie rośnie. Inne kraje udostępniają tylko to, co mają, niejako przy okazji zasilając europejską cyfrową bibliotekę.

Dobrowolność uczestnictwa w projekcie w wielu przypadkach oznacza też bierność państw członkowskich UE. Co więcej, uznaniowość w wyborze dokumentów czy dzieł, leżąca w gestii instytucji kultury, prowadzi do niespójności zasobów, w których znajduje się to, co akurat zeskanowano, a niekoniecznie to, co naprawdę jest ważne. Przykładowo, w bazie nie znajdzie się dzieł Goethego w oryginale, po niemiecku, są za to po…polsku. By Europeana odniosła sukces, potrzebna jest prawdziwa mobilizacja państw członkowskich oraz konkretny plan udostępniania w formie cyfrowej najcenniejszych dzieł.

Znajdująca się wciąż w fazie testów Europeana ma zapewnione finansowanie do 2013 r. Oceniając obecnie w specjalnym raporcie w Parlamencie Europejskim wartość tego projektu, zastanawiamy się jednocześnie na jego przyszłością. Czy traktowana po macoszemu przez większość krajów UE przetrwa, czy też przepadnie pokonana przez amerykańskiego giganta, jakim jest Google Books? A może to właśnie on pomoże jej w rozwoju…

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego w Brukseli,
Lidia Geringer de Oedenberg

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Technologie