Lidia Geringer de Oedenberg Lidia Geringer de Oedenberg
98
BLOG

Udając Greka

Lidia Geringer de Oedenberg Lidia Geringer de Oedenberg Gospodarka Obserwuj notkę 51

Właśnie mija 11 lat, od kiedy wprowadzono euro. Przez ten czas nowa waluta zbudowała sobie naprawdę solidną reputację i nawet w dobie kryzysu cieszy się niesłabnącym zaufaniem. Dzisiaj nie funt, który stracił ponad 33% wartości w ciągu pierwszych paru miesięcy kryzysu, ani dolar, z którego jako rezerwy walutowej rezygnują wszystkie tzw. wschodzące gospodarki, tylko euro liczy się jako stabilna waluta i uchodzi za rodzaj “tarczy obronnej", za którą stoją stabilność i wiarygodność Unii. Strefa euro obejmuje już 16 krajów.

Pierwotnie zakładano, że kraje przyjmujące euro będą przestrzegać ustalonych reguł,  m.in. związanych ze ścisłą dyscypliną w kwestii kontroli własnego deficytu budżetowego oraz długu publicznego. Nikt jednak nie przewidział, że można skutecznie i przez długi czas “nabierać” - stojącą na straży Traktatów -  Komisję Europejską. Grekom się udało...

Parę dni temu ukazał się ciekawy artykuł w „The Guardian”, Dan Robert’s Business Blog: http://www.guardian.co.uk/global/dan-roberts-on-business-blog/2010/feb/15/could-greece-leave-the-euro, w którym autor przytacza pogłoskę, jakoby klienci niemieckich banków odmawiali przyjmowania banknotów euro z “greckimi” numerami seryjnymi w obawie przed... wycofaniem ich z obiegu. Prawda to czy plotka - nie wiadomo, faktem jest, że powtórzona została przez wszystkie europejskie media. Ciekawi mnie, jak niemieccy klienci ustalili, które serie euro są zagrożone. Naturalny obieg banknotów w obrębie strefy euro sprawia, że numery seryjne nie mają żadnego “narodowego” znaczenia. Nawet gdyby jeden z krajów zdecydował się na wystąpienie ze strefy euro, nie wycofywano by z obiegu banknotów na podstawie numerów seryjnych.

Co prawda nikt dziś nie wie, co by się naprawdę stało, gdyby któryś z krajów próbował wycofać wspólną walutę z wewnętrznego obiegu. W Traktatach bowiem nie ma żadnych zapisów dotyczących wyjścia ze strefy euro, po prostu nie przewidziano takiego scenariusza. Mimo iż wiele źródeł wskazuje, że kryzys finansowy mógłby być znacznie cięższy bez wspólnej waluty, zastanówmy się - znając ostatnie kłopoty Grecji - co by się stało, gdyby jeden z krajów chciał wystąpić ze strefy euro lub też strefa euro chciałaby się pozbyć kraju, który nie przestrzega ustalonych reguł?

W obu przypadkach trzeba przewidzieć jakąś ścieżkę “wyjścia”. Załóżmy zatem, że Grecy nie są w stanie szybko obciąć wydatków i zaciągnąć kolejnych pożyczek. W tej sytuacji grecki rząd, nie wywiązując się ze swoich zobowiązań dotyczących zadłużenia, powoduje panikę finansową na skalę Argentyny. W podobnych przypadkach ratunkiem może być znacząca dewaluacja waluty, zmierzająca do przywrócenia sprawnego funkcjonowania gospodarki i “zachowania” resztek wiarygodności na arenie międzynarodowej. Gdyby Grecja chciała użyć tego instrumentu i zdecydowała się na dewaluację, nie mogłaby dewaluować euro, ale musiałaby wrócić do drachmy...Wtedy pojawiłoby się wiele kolejnych problemów: np. przedsiębiorstwa, idąc za przykładem rządu, także mogłyby wybrać niewywiązywanie się ze swoich zobowiązań, a banki znalazłyby się w poważnych kłopotach. Obywatele, z zaciągniętym w euro zadłużeniem, musieliby jednak spłacać kredyty, które przeliczone na drachmy (po ustalonym kursie sprzed dewaluacji) znacznie powiększyłyby się o koszty tych operacji. Zgromadzone w euro oszczędności - zamienione na drachmy -  w większości zdewaluowałyby się razem z narodową walutą (denominacja mogłaby być ograniczona do pewnych wartości).

Sami przechodziliśmy wcale nie tak dawno podobną “kurację”. Bolało, ale z czasem sytuacja unormowała się. Nawet argentyński dług rzędu 100 miliardów dolarów i załamanie się całego narodowego systemu finansowego w 2002 roku zabiło “ tylko” jedną czwartą ich gospodarki...

Tym niemniej, lawina kosztów gospodarczych i politycznych związanych z ewentualnym powrotem Grecji do narodowej waluty nie przekonuje co do słuszności takiej operacji.Grecka zapaść jednak daje wiele do myślenia w kwestii przyjmowania nowych członków do strefy euro. Komisja Europejska powinna być może wydłużyć czas konwergencji i bardzo dokładnie “badać” gospodarkę nowych kandydatów do strefy euro, nie licząc, iż dane przekazywane przez lokalne rządy są naprawdę rzetelne.

A będzie kogo sprawdzać. W dobie kryzysu już niecierpliwie pukają do eurostrefy, walczące samotnie z kryzysem Szwecja i Dania - niegdyś sceptycznie nastawione do euro, a także… niewypłacalna Islandia.

Czy euro jest "lekiem na całe zło"? Może być, ale jako środek profilaktyczny dla zdrowych (gospodarek). Dla poważnie chorych pozostaje bolesna, argentyńska kuracja szokowa.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego,
Lidia Geringer de Oedenberg

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (51)

Inne tematy w dziale Gospodarka