Matejko " Upadek Polski"
Matejko " Upadek Polski"
kierownik karuzeli kierownik karuzeli
1821
BLOG

Art. R. Wosia” Żadna Targowica. Nasz problem to kompradorskie elity” Polemika

kierownik karuzeli kierownik karuzeli Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 84


Targowica czy kompradorskie elity? Moim zdaniem, to tylko spór terminologiczny. Drugorzędny. Z rodzaju, czy na czubku igły jest 100, czy też 200 diabłów? Dla mnie igła idealna, to ta bez żadnego diabła. Ale jak rozumiem, Rafał Woś, chce być intelektualny, socjologiczny, chce patrzeć na ów czubek igły poprzez szkiełko mędrca i dlatego rachuje nam diabły...

Ten termin, czy pojęcie, tak opisujące, jest - zewnętrzne. Tym czasem ja jestem wewnątrz. Ja tu żyje, czuje, ja tu myślę. Mam także lipę, pod którą lubię sobie usiąść. Także ów termin „ Komprador ” nieco mnie drażni. Kojarzy mi się z Dalekim Wschodem. Z Portugalią. Z Anglią. Z handlem herbatą, Z kolonializmem, tymczasem, w naszej wciąż zdradzanej ojczyźnie mamy jeden prosty termin. Tym terminem jest – targowica. Tym słowem posługuje się prosty polski lud, a ponieważ i ja z ludu jestem, to termin ten wyjaśnia mi wszystko

Chociaż ... przyznaje ... W pewnym sensie, zdrada zawsze jest jakby z innego świata. Jest diabelska. Czyniona z jego podszeptów, zawsze wynika z grzechu, lub mówiąc współczesnym językiem, ze słabości natury ludzkiej. Ta zdrada także brzydko mi pachnie. Już nie kwiat lipy, a siarka. Śmierdzi wszelkiego rodzaju fekaliami. Dlaczego akurat tym? Zaraz to wszystko wyjaśnię...

Ktoś powie. Jakie to prostackie... lecz proszę zauważyć, owe gówno, na swój sposób jest fascynujące. Ma różne formy przejściowe, stadia. Skupienia i rozsiewania fetoru. Najpierw jest zgoła niewinną i pachnąca kupką niemowlaczka, by w końcu eksplodować niczym zapchana kanalizacja za czasów miłosiernie nam panującego Trzaskowskiego.

Ale uszeregujmy po kolei, te róże stany skupienia i nasilenia owego fetoru.
- Jest rok. 1768/69. Sejm zwany Repninowskim. Uchwala tzw. „ Prawa Kardynalne” I tak to się właśnie zaczyna. Od kupki niemowlaczka. I właśnie wtedy pojawia się, ów pierwszy zgniły zapaszek.
- 1772. 1 Rozbiór Polski. Nie ma już wątpliwości. Zaczyna w domu brzydko pachnieć.
- 1773. Sejm rozbiorowy. Skonfederowany. Marszałek Sejmu, książę Adam Poniński zatwierdza 1 rozbiór. I dopiero tu, tak na mój nos, zaczął się pierwszy narodowy smrodek.
- 1792. Konfederacja Targowicka. Pora zamykać nosy, a nawet drzwi i okna.
- 1793. 2 Rozbiór Polski. Smród na całego. W ogrodzie. W domu. Wszędzie.
- 1795. 3 Rozbiór. Śmierć. Trupi odór.
- 1798. Coś na finał. Śmierć księcia Adama Ponińskiego w kanale ściekowym. Metafora rozkładu trupa Polski dopełnia się.

Widzimy więc, że rozebranie i przetrawienie Polski, nie dokonało się w jednym dniu, ale owa agonia, ów rozkład, trwał co najmniej 30 lat. Gdybyśmy dziś, na zasadzie analogi i podobnej matrycy czasowej przyjęli, że rezolucja Parlamentu Europejskiego, nieuznająca naszego Trybunału Konstytucyjnego, za punk zerowy, za ową pachnąca kupkę niemowlaczka, to za jakieś 30 lat, gdzieś w połowie naszego wieku, nasza ojczyzna może zostać inkorporowana do jakiegoś tworu politycznego. Nazwijmy go roboczo – Nową wspaniałą Europą. Gdzie status mieszkańców dawnej Polski może być w znacznym stopniu podrzędny. I ograniczony do obsługi owej „ taśmy montażowej” i cudownych wakacji przy zbieraniu szparagów. Przyjąłem ową historyczną matrycę wynoszącą owe 30 lat. Jednakże dziś, czas historyczny, owe procesy zmian, owe procesy rozkładu i fermentacji występują z większą gwałtownością. Więc to, co dotknęło naszych przodków przez ( powiedzmy) 30 lat, dziś może przebiegać znacznie szybciej.
Dziś mamy postęp i nowoczesność. Internet i chemie. I owe przyśpieszacze i katalizatory, które wrzuca się do szamba, tak, że rozkład następuje momentalnie i nic, czy prawie nic, nam już nie śmierdzi. Takie to mamy czasy. A jak komuś śmierdzi, to zawsze może obejrzeć sobie w telewizji młodych i pachnących celebrytów, którzy powiedzą nam, że żyjemy w najpiękniejszym z możliwych światów.

Tak się zastanawiam, czy nie za bardzo narzekam i nie za dużo pisze o gównie i fermentacji. Przecież epoka, w której dogorywała Polska to oświecenie i postęp. A także i prawo. Dlatego ów rozkład Polski musiał być właśnie taki... praworządny. I w ten sposób zrozumiały i zaakceptowany przez całą ówczesną postępową i oświeconą Europę. Która stawała się coraz bardziej wyperfumowana i upudrowana, a ja tu tyle o gównie. Ale prawda jest taka, że owe g. było. I już się nie zmyło. Zaraz o tym opowiem...

Ale po kolei... po kolei.

Już wtedy, w trakcie Sejmu Repninowskiego, w roku 1768/69. Sejm Uchwala tzw. „ Prawa Kardynalne” I kto nam te prawa gwarantuje? Gwarantuje nam oczywiście Imperatorowa. Nie my sami sobie, ale Ona. I tak oto polska myśl państwowa uznaje, że musi być jakiś gwarant zewnętrzny. Wydaje się, że ta Imperatorowa niemiecko – rosyjska, mówi nam: Jesteście jak dzieci. Ja was naucz ę wszystkiego. Ja was nauczę praworządności i higieny. Ja was nauczę, siadania na nocniczku...

A kilkanaście lat potem, można powiedzieć, już w wieku dojrzałym, nasze ojczyźniane kiszki, przeżyły kolejny wstrząs. I kolejne żołądkowe bóle. Ponieważ wszystko w naszej postępowej i oświeceniowej Europie musiało być praworządne, dlatego naszym sąsiadom, jak to się wtedy mówiło, „ obcym potencyjom ” nie wystarczył 1 Rozbiór. Oni chcieli więcej, nie tylko rozbioru, ale prawnej legalizacji owego rozbioru. Chcieli, aby owa kloaka rozbiorowa higieniczną była, wręcz pachnąca. Wyposażona w różnego rodzaju miski i miseczki spłuczki i pachnidełka, Oraz w PRAWO.

PRAWO, które zatwierdza i legalizuje rozbiór. Polacy mieli wtedy powiedzieć. Tak oddajemy wam nasze terytorium, ponieważ sami tego chcemy. I wszystko, co się teraz dzieje jest PRAWORZĄDNE
I owe PRAWO dostarczył im Marszałek  Sejmu Rozbiorowego. Książę Adam Poniński. Możemy go zobaczyć na bardzo znanym i symbolicznym obrazie Matejki, pt. Upadek Polski. To tam leży Rejtan w rozerwanej koszuli. A obok stoi sam Adam Poniński w czerwonym, krwistym, niby -żupanie, wsparty o laskę marszałkowska. Chociaż owa laska marszałkowska jest jakimś kijem czy kosturem. Niczym więcej. Książę Poniński, drugą rękę ma wzniesioną, jakby chciał powiedzieć do Rejtana. – Wynoś mi się stąd! My ludzie prawa i oświecenia chcemy się ułożyć z zaborcami. Szukamy porozumienia i zgody. Budujemy nową wspaniałą Europę, a wy mi tu brudną koszulę rozdzieracie.

Owe poszukiwania porozumienia przez księcia Ponińskiego, owe szukanie prawa, a dziś byśmy powiedzieli owej „ praworządności” i jakiegoś spokojnego i kulturalnego zajęcie miejsca przy stole, wraz z zaborcami, przy sutym obiedzie. Zasilane było sowicie dukatami przez tzw. „ Obce potencyje ” Opłacane także tzw. „ Krzesłami” i funkcjami. To Adam Poniński dozorował likwidacje Zakonów Jezuickich obławiając się przy tym niemiłosiernie. Ten cały swój majątek zdobył na zdradzie i utrwalaniu owej „ praworządności. ” Potem ów majątek roztrwonił w kartach. A gra w karty była wtedy bardzo popularna. W jedną noc, przy zielonym stoliku, można było przegrać całą fortunę. Swoją czy ojcowską. Ów szał karciany opanował wtedy całą Polskę. Można powiedzieć przyszedł, do nas, z ową francuszczyzną. Grał, kto mógł i kto miał na to pieniądze. Poniński nie stronił także od „ pań” i dużej ilości alkoholu. Jeden z bogatszych ludzi tamtej epoki umierał pod koniec wieku, jako człowiek, którego nie było nawet stać, jak to się wtedy mówiło, na „ żydowska gorzałę” Dokarmiany z litości, przez dawnego swojego służącego. Zapijaczony, opuszczony przez wszystkich, umarł w jakimś kanale ściekowym spływającym do Wisły. Pośród smrodu i gówna

Tak sobie myślę, że to nie był koniec owego zdrajcy. I może było tak, że potem go, w tych kanałach nie odnaleziono i nie wrzucono do prostej trumny zbitek z nieheblowanych desek, ale ów trup Ponińskiego gdzieś się zapodział w tym kanale. Utknął. I tam, dzięki dziwnemu zrządzeniu losu, dzięki jakimś siarczanym wyziewom, dzięki jakiejś boskiej formalinie, która wytrysnęła z głębi naszej matki ziemi, jego trup w nienaruszonej postaci dotrwał do dnia dzisiejszego. I oto teraz. W tych ściekach wypływających w Warszawie do Wisły, pojawia się żywy trup Adama Ponińskiego. Żywy, bo wręcz nienaruszony, w tym swoim krwistym niby żupanie. W jednym ręku trzyma ową laskę marszałkowską, a drugą rękę – tak jak na obrazie Matejki – ma uniesioną. Tak jakby chciał cos jeszcze Rejtanowi powiedzieć, ale już – w tej sytuacji - mówić nie może. Wiec tylko tak Wisłą do Gdańska spływa. Pośród fetoru i gówna
Kto go żegna? W Warszawie to odpowiedzialny za ścieki do Wisły, sam Prezydent Trzaskowski, a w Gdańsku, to zapewne Wałęsa. On też lubił hazard i rozmaite alkohole. Lecz nigdy nie grał w karty. Czy kto widział Wałęsę przy zielonym stoliku, jak grał w tryszaka, zwanego także flusem, w basseta, pikieta, czy nawet popularnego wtedy - faraona? Nie, Lecha, raczej widziano w prostych punktach totalizatora sportowego.

Ale to tylko sen. Potem się budzę i w telewizorze widzę jak nasi polityce pięknie walczą o praworządność. Czyści i pachnący. A ja idę usiąść sobie pod swoją lipą. Co prawda kwiatów już nie ma, ale jej zapach wciąż pamiętam.

Link do mojego bloga Mój Blog

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka