kierownik karuzeli kierownik karuzeli
2058
BLOG

Mała apokalipsa redaktora Szostkiewicza.

kierownik karuzeli kierownik karuzeli Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

 

Ostatnio w internetowym wydaniu „ Polityki” ukazał się artykuł Adama Szostkiewicza pt  „ Ciszej nad tym samopodpaleniem? „  W tym tytule najważniejszy  jest znak zapytania – Ciszej, czy raczej głośniej o samopodpalenia ? Lub może nawet należy o tym krzyczeć na ulicy, i oczywiście zawiadomić także  o tym zagranice. Autor pisze tak  „ Tak się składa, że mam przyjaciół, którzy dobrze znają Piotra S. I nie mają wątpliwości, że choć bywa depresyjny, to jednak jest człowiekiem po prostu bardzo wrażliwym na zło i dlatego dokonał próby samopodpalenia pod Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. O żadnej psychopatologii nie ma tu mowy. Czyn był przemyślany i przygotowany. Motywy czynu obszernie i rzeczowo przedstawione na piśmie. Można o nich dyskutować, lecz nie można odbierać mu wymiaru protestu obywatelskiego przeciwko rządom pisowskim ”  Absolutnie nie mam pojęcia, czy znamienity red. „ Polityki” bywa  depresyjny,  ale jak sądzę, jest człowiekiem wrażliwym na zło. A już szczególnie na zło, jakie wyrządza PIS  polskiej demokracji, i gdyby redaktor Adam Szostkiewicz dokonał samopodpalenia o żadnej  psychopatologii nie było tu mowy.  Potrzebny byłby tylko czyn. Przemyślany i przygotowany.  Podsunę  więc jeszcze jeden trop, który by uzasadnił taki heroiczny krok  redaktora. Tą inspiracją jest oczywiście  „ Mała Apokalipsa” Konwickiego.

Ponieważ miałby to być czyn „ przemyślany i przygotowany” a także mający cechę protestu całego środowiska, które prawie od dwóch lat walczy z reżimem kaczystowskim, pozwolę sobie na kilka rad i sugestii. Może nawet, w jakiejś  mierze,  zainspirowany Konwickim, podsunę  scenariusz takiego heroicznego  gestu.  Najpierw proponuje lekką modyfikacje nazewnictwa. Samospalenie brzmi jakoś tak banalnie, prowincjonalnie, proponuje więc termin auto da fe.  Wiem, że to termin związany z inkwizycją, sądem, ale nie przesadzajmy. Auto da fe red Szostkiewicza -  czyż  nie brzmi to bardziej intrygująco.  Intelektualnie.   Jest samopaleniem a zarazem wyrokiem.  I czyż Święta Inkwizycja  nie kojarzy się  z państwem Kaczyńskiego. A więc proponuje panu, aby to pańskie auto da fe poprzedzone było specjalnym listem, manifestem, podpisanym przez uznane autorytety 3 Rzeczpospolitej. Wtedy ten heroiczny czyn nabrałby specjalnego wymiary. Już nie tyle osobistej tragedii, co krzyku pokolenia.  Panie redaktorze, myślę, że razem powinniśmy prześledzić, krok po kroku, drogę, jaką przed laty wytyczył swojemu bohaterowi Konwicki.  A jaką  mógłby i pan podążyć. Więc  ten dzień, ten ostatni dzień w pańskim życiu, radzę rozpocząć od wizyty w radio TOK FM;  Redaktorzy radia , a może nawet i słuchacze już wiedzą o manifeście,  o pana decyzji. Palenie opon, petardy, mój  Boże, to  dziś już nic nie znaczy, to  tylko pryszcz na pupie historii. Dopiero auto da fe red Szostkiewicza  wstrząśnie  opinią elit europejskich.  Tak,  tym swoim heroicznym czynem może pan uruchomić całą lawinę zmian.  W tej sytuacji ważny jest każdy detal.  Szczegół.  A więc zasadnicze pytanie? Jak ma być pan ubrany w  t  y m  dniu?  Sugeruje ciemny elegancki garnitur. Nawet nieco obcisły, uwydatniający pana sylwetkę.  Przecież – na Boga – nie może pan spłonąć w jakieś bluzie z kapturem, to  niepoważne,  i jakieś takie bez klasy.  Jakie buty? Z pewnością na tą okazje stosowne są klasyczne ciemne lakierki. Wypastowane na  glans.  Przecież ma spłonąć  arbiter elegancji, członek PEN CLUBU, a nie jakiś gościu, który pobiera pincet. Taka jest prawda. Boże… bym zapomniał, kiedyś widziałem pana w czarnym golfie. Tak, myślę, że elegancki golf  byłby także stosowny na tą okazje.

 Po spotkaniu ze słuchaczami, powinni odwieść pana na Wiertniczą do TVN24. Radio radiem, ale dopiero ta telewizja powinna  oficjalnie poinformować,  że redaktor Szostkiewicz w ramach protestu popełni auto da fe na Placu Defilad. Dopiero wtedy będzie szok. Rozdzwonią się telefony, kaczystowski reżim uruchomi swoje służby, a TVP info będzie musiał na swoim żółtym pasku zamieścić tą informacje.  Taką mam przynajmniej nadzieje.  Chociażby tylko dlatego, warto pokusić się na taki czyn.  Red. Kolenda – Zalewska  podejmie się ostatniej mediacji. Pewnie będzie pana przekonywała, że bezrobocie maleje, konsumpcja wzrasta,  a w przyszłym roku wbiją pierwszą łopatę przy budowie kanału na Mierzei Wiślanej. Lecz pan nie może dać się zwieść. Proszę pamiętać, co ostatnio powiedział red. Lis o TVN. Że ta – o zgrozo - przejmuje narracje pisowską.  Doskonale wiemy, że to nieprawda, naprawdę chodzi im o kasę z reklam.  Także, pewnie boją się nowej ustawy dekoncentracyjnej.  I tyle… Ale tego pan nie powie. Zachowa pan umiar i takt. Za to powie pan, że czas  kompromisu minął. Teraz pora na czyn.  Także drogie są panu słowa pani Prezydent Warszawy, która powiedziała, że „ dopóki żyję będzie walczyła” Dlatego poprosi pan red. Zalewską, aby umieściła pana czyn w kontekście takich postaci jak mjr Sucharski czy Hubal.  I godnym krokiem opuści pan  studio.

 U Konwickiego było tak, że jego bohater, przed samopodpaleniem  poszedł do baru mlecznego, bodajże na leniwe.  Panu zaś zaproponuje barszcz po ukraińsku i  ruskie pierogi. Może to nic specjalnego, ale widzę w tym pewną przewrotność. Pewnie potem … pana biografowie będą dokładnie analizowali ten dzień. Każdy drobiazg i  zadadzą sobie pytanie, dlaczego    ten Europejczyk, człowiek na wskroś nowoczesny i postępowy zjadł w  ostatnim dniu swojego życiu tak prosty posiłek?  W tak banalnym miejscu? Ale właśnie o to chodzi, o tą sprzeczność.  Niezgodę i bunt.  Wiec dodałbym  jeszcze kompot wiśniowy.  Niech główkują … I jeszcze jedno. Niby zachodni Europejczyk a  zestaw obiadowy …  taki, no panslawistyczny.  Ale to dobrze.  To kolejny temat –rzeka  i szansa dla redakcji „ Polityki”

A potem, po posiłku, pójdzie pan pod pomnika Króla Zygmunta III Wazy, Tak, tego króla z wielkim krzyżem w jednym reku, a szablą w drugim.  Spotka tam pan człowieka w szarym prochowcu, który przekaże panu kanister  z benzyną. Zastanawiam  się jaki ma być kolor kanistra? Czy biało-czerwony? Jednakże w supermarketach, są szaliki, czapeczki, peruki, w kolorze bieli i czerwieni, ale takich kanistrów brak. Tak to nasze polactwo rządzi… Mamy więc dla pana nieduży, gustowny niebieski kanister.  I dobrze. Ta niebieskość to ciekawy symbol, aktualny, i mam nadzieje, że będzie p o t e m, prawidłowo zinterpretowany. I z tym kanistrem w reku, pójdzie pan prosto, drogą polskiego po wojennego inteligenta. A wiec Krakowskim Przedmieściem aż do Ronda Gen. de Gaullea , czyli tam gdzie rośnie ta piękna plastykowa palma.  Gdzie kiedyś był Dom Partii, a teraz jest salon Ferrari. A potem Alejami Jerozolimskimi aż na Plac Defilad. Tam, gdzie kiedyś wystawiono wielki katafalk z Bierutem.  I właśnie tam obleje się pan benzyną i podpali. To pana wyzwanie. To pana droga krzyżowa.  Pewnie –     p o t e m – mapkę z pańską trasa i miejscem auto da fe zamieści Tygodnik Powszechny.

Po pierwsze, pastylka „Dzień po” Taką prawdę wbijano tym głupcom z PISu. Pisała o tym wasza felietonista Agata Passent, która nawet postulowała obniżenie cen prezerwatyw na stacjach Orlenu. Dlatego, proszę się nie zdziwić,  gdy nagle, na pana drodze pojawi się właśnie Agata. Przekaże panu pigułkę, lecz nie będzie, to pigułka „ Dzień Po”  lecz pigułka godzina przed…. Chodzi o to, aby obniżyć poziom pańskiego bólu. To chyba zrozumiałe. Musimy także wziąć pod uwagę fakt, że w obawie przed czekającym pana cierpieniem, w ostatniej chwili, zrezygnuje pan z heroicznego czynu. Zażycie tej pastylki wprawi pana w pogodny nastrój, rodzaj uniesienia, a i samo podpalenie się będzie niczym spacerek brzegiem morza.  W okolicach UW, może tam, gdzie kiedyś Rosjanie wyrzucili fortepian Chopina  spotyka pan patrol CBA. Będą chcieli wciągnąć pana do bramy, zabrać kanister, może nawet spałować, ale proszę się nie obawiać, w odwodzie mamy Monikę Rosę Tak, to nasza - Piękna i Bestia Wykrzykując – Konstytucja! Konstytucja!  - odgoni siepaczy. Pewnie będzie chciała zostać z panem do końca, może nawet będzie miała dodatkowy kanister i zapałki. Znając jej temperament będzie chciała podpalić cały świat. Lecz świat musi przetrwać.  W zasadzie bez zmian. Więc  podziękuje pan Monice i odeśle ją do najbliższej perfumerii.      

A potem, już w Alejach Jerozolimskich, z jakieś bramy, może tam gdzie kiedyś miał swoje biuro Lepper, wybiegnie moherowa babcia.  Lecz uwaga – to kolejna prowokacja, będzie chciała zabrać panu dowód.  Powód tej agresji?  Jest tylko jeden. Jeżeli ma być już opozycyjne auto da fe, to pewnie lepiej dla nich, aby była to ofiara anonimowa. Mówiąc brutalnie absolutnie zwęglona.  Nie do rozpoznania. Oczywiście, może  mi  pan zarzucić pewną niekonsekwencje. Powie pan,  na szczęście w naszym biednym kraju są jeszcze stomatolodzy. Oni mnie rozpoznają po uzębieniu. Mój drogi panie… Jakiś pan naiwny. Już od roku wszyscy stomatolodzy współpracują z reżimem pisowskim.  I raczej rozpoznają  w zwęglonych zwłokach, kota Kaczyńskiego, niż redaktora Adama Szostkiewicza.  Dlatego dowód osobisty  musi pan mieć. I tuż przed auto da fe przekaże swój dowód  samemu  Kijowskiemu, który pojawi się na Placu Defilad na swoim  wielkim motorze.

- Szalone i piękne.

- Tak,  szalone i piękne, ale to nie wszystko, z bramy, w okolicy Domu Dziecka, wybiegną kobiety w czerni, to będą – „ Wściekłe Polki” otoczą pana redaktora i zaczną coś wykrzykiwać, szturchać i popychać.  Z początku nie będzie pan wiedział o co chodzi, lecz zaraz pojawi się przywódczyni, podobna do Jandy, ale Jandą niebędąca. To kobieta – petarda. I od razu, na wstępie zażąda, aby redaktor już tu, naprzeciw Domu Dziecka oblał się benzyną i podpalił.  Bo to właśnie, jest to miejsce, gdzie kobiety traktuje się jak inkubatory, a także przymusza do zakupów za pincet –  Podpalić także  Dom Dziecka!  – będą wściekle krzyczały, a jedna z nich, podobna  do  aktorki  Cieleckiej, lecz Cielecką niebędąca, w jakimś szlachetnym amoku obleje pana benzyną z zapalniczki.  Lecz pan je uspokoi, utemperuje i spokojnie  powie  -  Brukseleczki moje kochane, rozumiem wasz ból i wściekłość, rozumiem, że  jesteście napalone aby cały świat puścić z dymem

-  Nie gadaj tyle, tylko podpalaj. Podpalaj  Dom Dziecka – będą do pana krzyczały.

- Spokojnie, ale wszystko musi iść zgodnie z planem – pan im odpowie - Rano byłem w TOK FM, potem w TVN24, teraz z kanistrem idę na Plac Defilad  i tam się dokończy się mój los a rozpocznie nowe życie.

-  Nie chcemy nowego życia!

-  Spokojnie.  Mam na myśli życie polityczne. To jest właśnie nasz Totalny Plan. Rozumiecie …  Moje ciało ma być pochodnia krzyczącą.  Światłem krwawym, o pomstę wołającym – zakończy pan patetycznie. I dobrze,  bo te kobiety, chociaż chciałyby świat podpalić, to lubią , jak mówi się do nich czule i patetycznie. I gdy to usłyszą, pewnie odstąpią, tylko na twarzy kobiety podobnej  do Cieleckiej pojawi się grymas bólu –  Boje się. Ostatnio jechałam tramwajem  i czułam się  jak żydowskie dziecko w trakcie okupacji…

- Znam  te słowa i znam twój bój – pan jej wtedy odpowie - Zaręczam, że na wiosnę obalimy tą władzę i jedną ustawą, zakażemy PiS – owcom korzystania z komunikacji miejskiej.

- W tramwaju też?

  - I w autobusach -  A potem znowu chwyci pan kanister i pomaszeruje w kierunku Placu Defilad. Pewnie zastanawia się pan, dlaczego  nie była to  prawdziwa  Janda, i dlaczego nie wypłakała się panu prawdziwa Ostaszewska?  I dlaczego podesłano panu sobowtóry.  Odpowiedz może być tylko jedna. Oryginały właśnie grają  inne role.  Komediowe.  Zresztą w sądach także  mamy sędziów – dublerów.  Ale  za to pan jest prawdziwy. Prawdziwy aż do bólu.  

Ta pastylka, „ godzina przed” zacznie w końcu działać.  I mimo, że wydawać się  panu będzie, że wszyscy ludzie wokół podobni są do Kaczyńskiego, a wszystkie psy to koty, to mimo wszystko na pana twarzy pojawi się wyraz spokoju. Jakiegoś błogostanu.  Ale tak być musi.  Tak właśnie działa pastylka „ Godzinę przed”  A potem  zacznie  pan potrząsać kanistrem i samemu się obmacywać … szukając  zapałek.  Tak,  już zaraz, za kilka kroków to wszystko się  zakończy. Jeszcze tylko  ten Dworzec Centralny, gdzie Breżniew całował  Gierka, a Passent klaskał. Jeszcze tylko ta trybuna …  I  snop ognia  wystrzeli do nieba,  a ja niczym mnich buddyjski, niczym polski inteligent ulecę do nieba… Tylko gdzie mam zapałki? Gdzie mam te  cholerne  zapałki … I kiedy będzie pan przetrząsał kieszenie w poszukiwaniu zapałek  zobaczy pan  Łuczywo.  Helenę Łuczywo a  zaraz za niej wyłoni się redaktor Blumsztain ze zwiniętym transparentem.  -  Masz  tu Adaś transparent, masz zapałki, bo o zapałkach zapomniałeś.  Ale uwaga. Zmiana planu – Nie podpalisz się  na placu Defilad, lecz na Nowogrodzkiej.      - Jak na Nowogrodzkiej.? W takim miejscu. Nigdy.  Wy nic nie rozumie.  Zgodziłem się na tragedia a nie na komedie. Przecież  gdy Kaczor zobaczy        jak płonę, to wyśle na mnie kota z gaśnicą. Nie, nigdy, poszukajcie sobie lepiej mojego sobowtóra, albo dublera.  On się podpali.  -  Już będzie pan chciał uciekać,  taksówki szukać,  gdy właśnie wtedy  nastąpi punkt zwrotny naszego wielkiego planu.  Planu Totalnej opozycji.  Dzielny redaktor Blumsztajn oświadczy  – Stop! Poczekajcie! W takim razie ja to zrobię  –  i rozwinie wielki transparent z napisem: PODPALAM SIĘ, NIE RODZĘ.

                    

 

 

 

 

 

Link do mojego bloga Mój Blog

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura