Kazimierz Karabasz
Kazimierz Karabasz
kierownik karuzeli kierownik karuzeli
944
BLOG

Od Karabasza do " Big Brothera"

kierownik karuzeli kierownik karuzeli Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 14

Sierpień 2018. Polityka, publicystyka, to i tamto, ale także tematy wakacyjne, ogórkowe, jak poszukiwanie pytona w nurtach Wisły. Także śmierć wielkiej artystki estrady – Kory. W tym całym natłoku upalnego sierpnia umknęło jeszcze jedno odejście artysty. Odejście Kazimierza Karabasza, znakomitego twórcy filmowego dokumentu i twórcy pewnego sposobu realizacji i widzenia sztuki.   

Jego najbardziej znany dokument, nagradzany na wielu festiwalach, polskich i zagranicznych to „ Muzykanci” z 1961 roku. Film krótki, raptem 10 minutowy - przestawia próbę dętej orkiestry warszawskich tramwajarzy. Tyle i tylko tyle. Lecz film tak jest pokazany, głownie przez bliskie plany , a nawet portrety, że każdy z muzyków – tramwajarzy, nie tyle ćwiczy frazy muzyczne , co poprzez mimikę, urwane słowa, grymas, lub skrawek uśmiechu, pokazuje ile ludzkiej emocji jest w tej próbie. Chciałoby się także powiedzieć próbie - prostych tramwajarzy, ale właśnie to poszukiwanie czystych nutek, czystych fraz, zmaganie się z instrumentami nadaje tym ludziom jakąś wzniosłoś i dumę. A potem, gdy utwór jest już w pełni grany, to ta muzyka wybrzmiewa w pustej zajezdni tramwajowej.

Ten film nieco trąci myszką i to myszką socrealistyczną, ale zarazem najdoskonalej przezwycięża formą i treść właśnie sztuki socrealistycznej. Tak, jest rok 1961, socrealizm już umarł, ale właśnie ten krótki film był ostatecznym wbiciem drewnianego kołka w trupa minionej epoki. Tramwajarze już nie są tramwajarzami, wsadzonymi w jakiś 5 letni plan, czy inną ideologiczną bzdurę, ale s t a j ą s i e artystami. Ci artyści to prości ludzie, proste twarze, spracowane ręce i, puzony, waltornie i bębny. I oto już wiemy, że Bóg stworzył, wody, ziemie i niebo, ptaki i kwiaty, i to było dobre … ale musiał także stworzyć orkiestrę dętą w warszawskiej zajezdni tramwajowej. I to także było dobre i piękne.

Ciekawa była ta metoda dokumentalna. To tylko, albo aż czuła obserwacja, Uczestniczenie, w zasadzie zero inscenizacji. Realizacyjna pokora. Tylko zamysł, idea, a potem stół montażowy, gdzie  powstaje  końcowy efekt. Jak trudna to była metoda – wtedy – to proszę sobie uzmysłowić czułość ówczesnej taśmy filmowej i konieczność doświetlania, uczestniczenie całej ekipy, która „ rozbijała „ intymność planu zdjęciowego. Dziś, przy dużej czułości kamery, zapisie elektronicznym, w zasadzie nieograniczonym, minimalizacji sprzętu, trudno sobie wyobrazić z jakimi trudnościami musieli spotykać się ówcześni realizatorzy dokumentów.

Potem ten sposób realizacji dokumentu, owa intymność, skupieniu się i obserwacja, kontynuowana była w rozmaitym stopniu. Triumfy święciła szkoła dodawania inscenizacji, rozmaitej kreacji. Ale także porzucenie prowincjonalnych tematów i bohaterów i poszukiwanie znaczących społecznie czy politycznie „ przebojowych wydarzeń ” czego wyrazem była twórczość Fidyka i jego „ Defilada” zrealizowana w Korei Północnej. Może to wyraz burzenia rozmaitych murów pod koniec lat 80-tych. Polacy z zaciekawieniem oglądali świat, który ich otaczał. I tramwajarze – muzycy, musieli wylądować na śmietniku wspomnianego już pana Boga,

 Ale wróćmy jeszcze do Kazimierza Karabasza i jego metody wnikliwej i ciepłej obserwacji. Do metody, która nieco przypominała - oglądania przez zafascynowane dziecko, kolorowej rybki w akwarium. Cóż jednak znaczy oglądanie akwarium w latach 90 – tych. Ludzie chcą szybciej, więcej i mocniej. Mocniej! Mocniej i więcej mięsa… Film dokumenty został wyparty przez pospieszny i szybki reportaż, ale głownie wyparła masowa produkcja i tzw. formaty. Big Brother był właśnie takim formatem, który w założeniu realizacyjnym posługiwał się paradoksalnie metodą karabaszowską. Czyli oglądanie człowieka niczym rybki w akwarium. W wielkim telewizyjnym akwarium, plus dodanie głosu Wielkiego Brata. I widza, który wyposażony w boskie przymioty, czyli sprawczy telefon eliminował nielubianego uczestnika spektaklu.

Pierwsza edycja Big Brohera w Polsce to rok 2001, w TVN nie. Znamienny był udział w edycji G. Miecugowa, który odrywając jednocześnie role „ telewizyjnego intelektualisty ” i mędrca liberalnego salonu, przyłożył swoją medialna rączkę do powodzenia tej medialnej szmiry w Polsce.

Lecz na szczęści ta metoda realizacji filmu dokumentalnego, jest kontynuowana. Trzeba tu przypomnieć znakomite filmy dokumentalne M. Łozińskiego, chociażby „ 89 mm od Europy” czy „ A gdyby tak się stało” wzruszającą rozmowę chłopca w parku, na ławeczce, ze starym człowiekiem, rozmowę o życiu i śmierci. Ta metoda także jest kontynuowana w innej sztuce, reportażu literackim, czy nawet w zwykłej publicystyce, pod warunkiem, że wielkie procesy, wielkie prawa i wielkie liczby, czasami ustąpią perspektywie zwykłego człowieka. Gdy autor porzuci eksponowanie swojego punktu widzenia, swojego rozbudowanego ego, a w jakikolwiek sposób skupi się na pojedynczym człowieku.

Na Salonie 24, czasami ta metoda jest kontowana. Mniej lub bardziej… I wielu autorów nawet nie wie, „ że mówi prozą” Prozą Kazimierza Karabasza..

Kazimierz Karabasz przeżył 88 lat. Zmarł 11 sierpnia 2018.


Link do mojego bloga Mój Blog

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura